Podróż
do piekła nie brzmi zachęcająco, ale to jedyny sposób na ocalenie przyjaciela i
mentora. Jeśli ich starania zawiodą, jeśli coś wymknie się spod kontroli,
skutki będą katastrofalne.
➤ Spoilery z pierwszego tomu!
Zarząd Domu Lete uznał, że Darlington zmarł.
Dla nich sprawa jest zamknięta, ale nie dla Alex i Dawes. Obydwie wierzą, że
Daniel utknął w piekle, więc wbrew wszystkiemu nie poddają się i planują jego
uwolnienie. Problem jednak w tym, że nie wiedzą, gdzie znajdują się wrota do
podziemia, a i szczegóły samego rytuału, umożliwiającego zejście do czeluści, w
dużej mierze pozostają zagadką. Jakby tego było mało, na kampusie Yale dochodzi
do morderstw, których Alex z pewnością nie może zbagatelizować...
Rozpoczął się nowy rok akademicki, lecz to nie
studenckie obowiązki zaprzątają głowę Galaxy Stern, ale konieczność
odnalezienia się w roli Wergiliusza, uporanie się z demonami przeszłości, a
nade wszystko przygotowanie do piekielnej wyprawy. Razem z Pamelą Dawes zdają
sobie sprawę z powagi sytuacji. Jeśli popełnią błąd, skażą Darlingtona na
wieczny pobyt w diabelskiej krainie...
Alex to silna dziewczyna, która wie jak
walczyć o to, co dla niej ważne. Nawet, gdy piętrzą się problemy, szuka
wyjścia. Tworzy zgrany duet z Dawes, która, jako Oculus, jest bardzo oddana
swojej pracy i dysponuje ogromną wiedzą. Choć centralnym punktem całej
opowieści jest uwolnienie Darlingtona, fabuła skupia się przede wszystkim na postaci
Alex (co sugeruje już sam tytuł cyklu). Żałuję, że Daniela jest tu tak mało,
ale, mimo wszystko, fajnie czytało się o perypetiach Galaxy.
Poza wspomnianą Dawes, nierzadko goszczącą na
kartach powieści, jednym z bohaterów drugoplanowych jest też – pełniący funkcję
Centuriona – Abel Turner, który ma przed sobą istotną rolę do odegrania.
No i na końcu on. Darlington. Wielki
nieobecny. Postać, której od pierwszego tomu byłam najbardziej ciekawa. Liczyłam
na to, że we „Wrotach piekieł” będzie pojawiał się częściej, ale niestety,
podziemie tak bardzo go pochłonęło, że nie miał zbyt wielu okazji, aby w końcu
dojść do głosu (szkoda, bo to interesujący młodzieniec). Tym natomiast na co
należy zwrócić uwagę, jest sposób wykreowania dżentelmena z Lete. Mówiąc
oględnie – jest nieco inny niż w „Dziewiątym domu”. I choć jedną z jego „cech”
oceniam raczej neutralnie, podoba mi się pomysł na jego postać. Naprawdę,
obiecujący zamysł.
Okładka – charakterystyczna.
Podsumowując: atutami książki są fabuła (z ciekawym i bardzo dobrze ukazanym światem
tajnych stowarzyszeń) oraz bohaterowie. Zaletą jest też sposób przedstawienia
historii – autorka opisuje ją tak, jakby naprawdę się wydarzyła, przez co nie
dostrzegam tu sztuczności, nie odnoszę wrażenia, jakby całość była wymuszona. W
większości perypetie Alex i jej towarzyszy podobały mi się, ale od chwili, gdy
ukazane zostaje zejście do podziemia, wydarzenia stały się dla mnie mniej zajmujące.
Gdzieś zgubiły atmosferę, która dodawała im uroku. Nie do końca w mój gust trafiła
też wizja piekła. Małym mankamentem jest również zbyt pobieżne nakreślenie zdarzeń
z pierwszego tomu. Byłoby także miło, gdyby Leigh Bardugo więcej miejsca
poświęciła Darlingtonowi. Ogólnie rzecz biorąc jednak – książkę oceniam
pozytywnie. Nie bazuje na utartych schematach, więc warto po nią sięgnąć. A
jeśli lubicie powieści w klimacie Dark Academia, ta z pewnością zasługuje na
Waszą uwagę. Polecam.
„[…] – Straciłaś przyjaciela i mentora. […] – Możesz mi wierzyć lub nie, ale ja to rozumiem. Chcesz jednak otworzyć drzwi, których nie należy otwierać. Nie masz pojęcia, co może przez nie przejść […]”.
Zobacz także:
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz