Osiemnaste urodziny na zawsze zapisały się w
jej pamięci. Wstrząsnęły wszystkim, co do tej pory znała...
Z listu napisanego przed laty Jasmine
dowiaduje się, że została adoptowana, a jej jedynym żyjącym krewnym jest,
pilnie strzeżący swojej prywatności, miliarder, Bernard Richwood. Mimo
początkowego szoku, dziewczyna decyduje się poznać tajemniczego stryja i na
pewien czas zamieszkać w jego posiadłości. Szybko przekonuje się, że są sprawy,
które wuj za wszelką cenę chce zachować przed nią w sekrecie. Zapoznaje ją
jednak z zaskakującym planem – uczyni z niej swoją spadkobierczynię, jeśli w
ciągu roku poślubi jednego z trzech wskazanych przez niego kandydatów...
To nie dzieje się naprawdę. Najpierw dowiaduje
się o zdradzie chłopaka, a chwilę później – że oddano ją do adopcji. A jakby
tego było mało, jej stryj okazuje się najbogatszym człowiekiem na świecie,
związanym z dziwną grupą wpływowych ludzi. Aha... i właśnie poznała dwóch z
trzech kandydatów na męża. Problem w tym, że ten, który skradł jej serce, nie
jest żadnym z nich. Nie wspominając już o tym, że w najbliższym czasie nie
planowała ślubu – w końcu ma dopiero osiemnaście lat. Lecz najwyraźniej wuj ma
wobec niej ściśle określone zamiary. A te raczej nie przypadną jej do gustu.
Theodore Eaton był pewien, że Jasmine Stokes
jest jedną z tych dziewczyn, które nie umieją oprzeć się bogactwu. A on już
miał wyrobione zdanie o takich jak ona. Wygląda jednak na to, że pospieszył się
ze swoim osądem. Krewna Richwooda wydaje się być bowiem inna niż pierwotnie
przypuszczał...
Jasmin to spokojna dziewczyna, ale tym, co
najbardziej rzuciło mi się w oczy, była jej postawa wobec stryja. Oczywiście,
biorąc pod uwagę jego sekrety i chęć narzucenia własnych planów, nie dziwię się
jej frustracji. Niemniej, miałam nieco mieszane uczucia, gdy on, potężny
miliarder, traktował ją niczym cudownie odzyskany skarb, a ona rozstawiała go
po kątach. Nawet jeśli miała ku temu świetne powody (bo niejednokrotnie jej krytyka
była słuszna), uważam, że sposób przedstawienia ich relacji był nieco
przejaskrawiony. Ale perypetie Jasmine nie skupiają się na samym Bernardzie
Richwoodzie. Równie istotna jest znajomość dziewczyny z Theodore. Byłam jej
ciekawa, ale nie do końca otrzymałam to, czego się spodziewałam. Krótko mówiąc –
ta dwójka wypada dobrze jako przyjaciele, natomiast, na ten moment, nie
przekonuje mnie ich wątek romantyczny.
Co zaś można powiedzieć o samym Theo, czyli
dozorcy pana Richwooda? Pierwsze wrażenie nie jest najlepsze, bo wypada nazbyt
gburowato. Później jest jednak lepiej. Poznajemy jego historię, która wyjaśnia
skąd w nim tyle goryczy. Natomiast, tak jak Jasmin, tak i jego postrzegam
neutralnie. Czy coś się w tej kwestii zmieni – zależy od ich dalszych przygód.
Wśród bohaterów drugoplanowych najistotniejszą
postacią jest Bernard Richwood. Tego człowieka otacza wiele tajemnic. Niejedna
z nich dotyczy Jasmine, ale jak na razie stryj odmawia ich ujawnienia. Oprócz
niego można wymienić też oddanych przyjaciół Jasmine (Kate i Lucasa) oraz
jednego z kandydatów, Caspera De La Tour (miły chłopak). Epizodycznie pojawia
się też kandydat nr dwa – specyficzny młodzieniec.
Okładka – całkiem ładna.
Podsumowując: ta książka (tak na marginesie – przypominająca mi po części klimat „Rodziny Monet”) zalicza się do grupy tych, które stanowią jedno wielkie wprowadzenie do
cyklu. W efekcie nie dowiadujemy się wiele więcej ponad to, że główna bohaterka
okazuje się spadkobierczynią tajemniczego miliardera (jednocześnie obserwując
jej życie towarzyskie). Rozumiem stopniowanie rozwoju zdarzeń, ale wolałabym,
aby fabuła była nieco bogatsza. Liczę na to, że zakończenie sugeruje, iż
kolejna odsłona przygód Jasmine będzie bardziej dynamiczna. I po prostu
ciekawsza.
„[…] – Przyjeżdżając tu, zaakceptowałaś swoje dziedzictwo i przynależność do świata, o którym zwykli śmiertelnicy mogą jedynie pomarzyć. Świata pełnego pychy, zepsucia i braku współczucia. Z początku będziesz się opierać wszelkim pokusom, ale prędzej czy później odpuścisz […]”.
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz