24.08.2023

"The Candidates. Panna Richwood" - Marcel Moss


Osiemnaste urodziny na zawsze zapisały się w jej pamięci. Wstrząsnęły wszystkim, co do tej pory znała...
 
  Z listu napisanego przed laty Jasmine dowiaduje się, że została adoptowana, a jej jedynym żyjącym krewnym jest, pilnie strzeżący swojej prywatności, miliarder, Bernard Richwood. Mimo początkowego szoku, dziewczyna decyduje się poznać tajemniczego stryja i na pewien czas zamieszkać w jego posiadłości. Szybko przekonuje się, że są sprawy, które wuj za wszelką cenę chce zachować przed nią w sekrecie. Zapoznaje ją jednak z zaskakującym planem – uczyni z niej swoją spadkobierczynię, jeśli w ciągu roku poślubi jednego z trzech wskazanych przez niego kandydatów...

  To nie dzieje się naprawdę. Najpierw dowiaduje się o zdradzie chłopaka, a chwilę później – że oddano ją do adopcji. A jakby tego było mało, jej stryj okazuje się najbogatszym człowiekiem na świecie, związanym z dziwną grupą wpływowych ludzi. Aha... i właśnie poznała dwóch z trzech kandydatów na męża. Problem w tym, że ten, który skradł jej serce, nie jest żadnym z nich. Nie wspominając już o tym, że w najbliższym czasie nie planowała ślubu – w końcu ma dopiero osiemnaście lat. Lecz najwyraźniej wuj ma wobec niej ściśle określone zamiary. A te raczej nie przypadną jej do gustu.
Theodore Eaton był pewien, że Jasmine Stokes jest jedną z tych dziewczyn, które nie umieją oprzeć się bogactwu. A on już miał wyrobione zdanie o takich jak ona. Wygląda jednak na to, że pospieszył się ze swoim osądem. Krewna Richwooda wydaje się być bowiem inna niż pierwotnie przypuszczał...
Jasmin to spokojna dziewczyna, ale tym, co najbardziej rzuciło mi się w oczy, była jej postawa wobec stryja. Oczywiście, biorąc pod uwagę jego sekrety i chęć narzucenia własnych planów, nie dziwię się jej frustracji. Niemniej, miałam nieco mieszane uczucia, gdy on, potężny miliarder, traktował ją niczym cudownie odzyskany skarb, a ona rozstawiała go po kątach. Nawet jeśli miała ku temu świetne powody (bo niejednokrotnie jej krytyka była słuszna), uważam, że sposób przedstawienia ich relacji był nieco przejaskrawiony. Ale perypetie Jasmine nie skupiają się na samym Bernardzie Richwoodzie. Równie istotna jest znajomość dziewczyny z Theodore. Byłam jej ciekawa, ale nie do końca otrzymałam to, czego się spodziewałam. Krótko mówiąc – ta dwójka wypada dobrze jako przyjaciele, natomiast, na ten moment, nie przekonuje mnie ich wątek romantyczny.
Co zaś można powiedzieć o samym Theo, czyli dozorcy pana Richwooda? Pierwsze wrażenie nie jest najlepsze, bo wypada nazbyt gburowato. Później jest jednak lepiej. Poznajemy jego historię, która wyjaśnia skąd w nim tyle goryczy. Natomiast, tak jak Jasmin, tak i jego postrzegam neutralnie. Czy coś się w tej kwestii zmieni – zależy od ich dalszych przygód.
 
  Wśród bohaterów drugoplanowych najistotniejszą postacią jest Bernard Richwood. Tego człowieka otacza wiele tajemnic. Niejedna z nich dotyczy Jasmine, ale jak na razie stryj odmawia ich ujawnienia. Oprócz niego można wymienić też oddanych przyjaciół Jasmine (Kate i Lucasa) oraz jednego z kandydatów, Caspera De La Tour (miły chłopak). Epizodycznie pojawia się też kandydat nr dwa – specyficzny młodzieniec.
 
Okładka – całkiem ładna.
 
Podsumowując: ta książka (tak na marginesie – przypominająca mi po części klimat „Rodziny Monet”) zalicza się do grupy tych, które stanowią jedno wielkie wprowadzenie do cyklu. W efekcie nie dowiadujemy się wiele więcej ponad to, że główna bohaterka okazuje się spadkobierczynią tajemniczego miliardera (jednocześnie obserwując jej życie towarzyskie). Rozumiem stopniowanie rozwoju zdarzeń, ale wolałabym, aby fabuła była nieco bogatsza. Liczę na to, że zakończenie sugeruje, iż kolejna odsłona przygód Jasmine będzie bardziej dynamiczna. I po prostu ciekawsza.
 

„[…] – Przyjeżdżając tu, zaakceptowałaś swoje dziedzictwo i przynależność do świata, o którym zwykli śmiertelnicy mogą jedynie pomarzyć. Świata pełnego pychy, zepsucia i braku współczucia. Z początku będziesz się opierać wszelkim pokusom, ale prędzej czy później odpuścisz […]”.
 
Na Instagramie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz