Wiedziała, kim jest Feniks. Wiedziała, jakie zniszczenie ze sobą niesie. Ostrzegano ją przed jego palącą mocą. Gniew i żal zmieniły jednak wszystko. Sprawiły, że uległa. Że wezwała go. I że stała się jego niewolnicą.
➤ Spoilery z pierwszego tomu!
Utrata Altana, wyrzuty sumienia wywołane zagładą sprowadzoną na Mugeńczyków oraz ciągłe podszepty Feniksa pragnącego spopielać wszystko dookoła, doprowadzają Rin niemal do szaleństwa. Speerytka coraz bardziej zatraca się w chaosie, lecz niezmiennie dąży do realizacji jednego celu – zemsty na cesarzowej Su Daji. Kiedy więc otrzymuje od możnowładcy prowincji Smoka propozycję pokonania zdradzieckiej władczyni, upatruje w tym swoją szansę pozbycia się jej. Wraz z cike przystępuje do działań zmierzających do obalenie dotychczasowych rządów i powołania w Nikan republiki. Tak oto rozpoczyna się kolejna walka, w trakcie której Rin będzie musiała zdecydować, kto jest wrogiem, a kto sojusznikiem.
Rin Fang nie radzi sobie z dramatycznymi doświadczeniami oraz przytłaczającą obecnością Feniksa. W efekcie popada w coraz poważniejsze, wyniszczające uzależnienie od opium. Przez tą koszmarną sytuację niespodziewanie pomaga dziewczynie przejść możnowładca prowincji Smoka, który daje jej możliwość pokonania Su Daji, jednocześnie wymagając stawienia czoła trawiącemu nałogowi. Trzeźwość umysłu to coś, co niewątpliwie będzie potrzebne szamance w najbliższej przyszłości. Wizja demokratycznych rządów, jaką roztacza przed nią możnowładca, wydaje się zachęcająca, ale droga do realizacji tego planu będzie kosztowała wiele wysiłku – wszystkich, a Rin w szczególności. Jest bowiem Speerytką obdarzoną potężną, boską mocą, co czyni z niej niemal kluczową postać w tej ryzykownej misji.
Rin to typ wojowniczej chłopczycy, której zdecydowanie nie brak odwagi i zaciętości. Impulsywność i arogancja uniemożliwiają jednak traktowanie jej jako sympatycznej bohaterki. Dla kilku najbliższych osób stara się być znośna, nawet przyjacielska, lecz nie zmienia to dominującego wizerunku antypatycznej szamanki. Poza jej stylem bycia, którym mnie nie ujęła, za irytujący uważam epizod z opiumowym uzależnieniem, a właściwie z próbą jego zakończenia. Tak, wyglądało to wiarygodnie, ale zachowanie Runin jeszcze bardziej podkreślało tą nieprzyjemną jej stronę. Nie rozumiem też, jaką rolę w perypetiach Rin odgrywa Altan. Początkowo wspominanie Speeryty było dla mnie zrozumiałe, lecz im częściej o nim mówiła, tym bardziej jej fascynację chłopakiem uważałam za naciąganą. Ostatecznie całokształt postaci wojowniczki sprawia, że o ile wydarzenia, w których uczestniczy są ciekawe, o tyle ona sama – niekoniecznie.
Poza Rin nie ma w fabule innej postaci, którą mogłabym uznać za pierwszoplanową. Wśród bohaterów drugoplanowych istotną rolę odgrywa Kitaj. Młodzieniec wyróżnia się niezwykłą inteligencją, a poza tym jest oddanym przyjacielem. Za najciekawszą postać uważam zaś pewnego młodego generała z prowincji Smoka. Choć nie często pojawia się w opowieści (czego bardzo żałuję), to właśnie on dostarczył mi najwięcej emocji – szczególnie na koniec (wow).
Okładka – ładna, ale nie dorównała tej z „Wojny makowej” – tamta była piękna. Uroku drugiemu tomowi (podobnie jak pierwszemu) dodają również zdobiące książkę rysunki.
Podsumowując: po pierwszotomowym wprowadzeniu w historię Rin, „Republika Smoka” koncentruje się na wydarzeniach, które będą stanowić centrum całej trylogii. Druga część to, jak dla mnie, strategiczno-wojenna opowieść z dodatkiem fantastyki. Sfera nadprzyrodzona nie pełni tu roli dominującej, lecz raczej dopełniającą wojenne potyczki. Choć strategia i walki to nie moja bajka, autorka przedstawia tę tematykę w tak ambitny, szczegółowy i profesjonalny sposób, że potrafi nią zainteresować. Nieco problematyczna była dla mnie swego rodzaju jednostajność emocji. Tak, było zajmująco, ale brakowało czegoś, co wstrząśnie całością...do niemal końcowych zdarzeń. To, co dzieje się wówczas – to naprawdę ogromny, niespodziewany emocjonalny zwrot. Jako że jestem bardzo ciekawa, jakie będą jego konsekwencje, pozostaje mi jedynie czekać na finał „Trylogii wojen makowych”. Polecam.
„[...] Rozpaczliwie żałowała, że nie panuje nad ogniem w większym stopniu. Właściwie to chciałaby mieć nad żywiołem jakąkolwiek kontrolę. Feniks jednak stanowił antytezę kontroli. Pragnął huczącej, nieskoordynowanej pożogi, ściany ognia pochłaniającej wszystko wokół Rin, jak okiem sięgnąć [...]”.
Zobacz także:
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz