29.10.2020

"Chłopak, dla którego kompletnie straciłam głowę" - Kirsty Moseley


Pojawił się nagle i wywrócił jej świat do góry nogami...Nie znają się osobiście, a drogocenne minuty, które spędza blisko niego to wszystko, na co może liczyć. Do chwili, kiedy pewna niefortunna sytuacja sprawia, że ich drogi krzyżują się na dłużej, niż tylko krótką chwilę...

Mało kto lubi poniedziałki, lecz Amy je uwielbia. Mówiąc ściślej, uwielbia co drugi poniedziałek, bo właśnie wtedy w jej pociągu podróżuje On. Młody, niesamowicie przystojny geek, który zafascynował ją swoją osobowością. Choć dziewczyna marzy o tym, aby go poznać, brak jej odwagi na nawiązania znajomości. Los bierze jednak sprawy w swojej ręce, dając Amy i Jared’owi szansę na spotkanie. Szybko okazuje się, że obydwoje tworzą zgraną parę. Rozwijający się związek napawa dziewczynę ogromną radością. Wszystko zdaje się układać idealnie do momentu, gdy na jaw wychodzi zaskakująca wiadomość, która rozbija szczęśliwy świat Amy na kawałki. Czy mimo poznania prawdy, miłość tej dwójki będzie miała szansę przetrwać?

Bycie konduktorem w pociągu potrafi przynosić zaskakujące...”profity”. Dzięki tej pracy dwudziestoczteroletnia Amy Clarke poznała mężczyznę swoich marzeń. Choć był tak inny od chłopaków, w których gustowała, nie mogła się mu oprzeć. Bezgranicznie ją fascynował. Sprawiał, że czuła się wyjątkowa. Niestety, pojawienie się pewnej osoby boleśnie sprowadza Amy na ziemię. Dziewczyna jest zdruzgotana, bo choć tak bardzo chciałaby mieć u swego boku Jared’a, nie wie, czy to słuszny wybór.
Amy to ekstrawertyczka mająca słabość do geeków i nerdów. Poza tym upodobaniem i różowymi włosami, nie ma w niej nic, czym mogłaby się wyróżniać. Jest zwyczajną młodą kobietą, jakich wiele. Tym, co najbardziej raziło mnie w jej zachowaniu było ciągłe zachwycanie się Jared’em. Oczywiście rozumiem jej oczarowanie, ale wyrazów jej ekscytacji, szczególnie na początku ich znajomości, było aż nadto. Tym, co z kolei zasługuje na pochwałę, jest jej szczerość – zarówno wobec samej siebie jak i wobec bliskich jej osób. Amy zasadniczo jawi się jako sympatyczna bohaterka, nie mogę jednak powiedzieć, że jakoś szczególnie ją polubiłam. Raczej postrzegam ją jako neutralną postać.

Jared Stone to dwudziestoośmioletni strateg reklamowy – stuprocentowy profesjonalista i perfekcjonista. Powściągliwość sprawia, że mimo olśniewającego wyglądu, nie jest typem mężczyzny rozchwytanego przez kobiety. Te, z którymi się spotykał, nie poruszyły jego serca. Wszystko zmieniło się, gdy poznał Amy, uśmiechniętą i zakręconą dziewczynę będącą jego przeciwieństwem, które tak idealnie go dopełniało. Lecz kiedy nad ich związek niespodziewanie nadciągają czarne chmury, być może Jared przekona się, że ich historia była zbyt piękna, aby okazać się prawdziwą.
Jared to miły i troskliwy chłopak. Jego osobowość, a także oddanie, z jakim odnosi się do Amy sprawiają, że z łatwością go polubiłam. Nie ma w nim niczego, co mogłabym uznać za wadę. To typ idealnego mężczyzny, który wie, co dla niego ważne. Niestety, przez to, że autorka skupiła swoją opowieść na głównej bohaterce, nie mamy możliwości dokładniejszego poznania dwudziestoośmiolatka. A szkoda, bo to sympatyczny młodzieniec, który zasłużył na to, aby poświęcono mu więcej miejsca. Żałuję, że w jednym z kulminacyjnych punktów Kirsty Moseley nie zechciała skupić się na uczuciach naszego stratega. Zajrzenie wówczas w zakamarki jego serca byłoby niesamowicie interesujące.

Wśród postaci drugoplanowych wyróżnia się brat Jared’a, Theo, którego również bardzo polubiłam. To on, razem z Jared’em, dzieli tytuł mojego ulubionego bohatera. Widać, bracia Stone mają urok we krwi.

Okładka – taka sobie.

Podsumowując: przez znaczną część książki zastanawiałam się, jaki cel przyświecał autorce, gdy ją pisała. Początek (pomysł z „pociągową” znajomością i poznanie się bohaterów) był całkiem fajny, lecz później fabuła skoncentrowała się na codziennym życiu Amy i Jared’a, co po którymś z kolei rozdziale zaczęło być nudne, zaś czytanie o tym – męczące. Wystarczyła jednak chwila, aby tę nużącą historię wywrócić do góry nogami. Opowieść nabiera wówczas tępa, staje się naprawdę ciekawa i bardzo emocjonująca. Ów raptowny rozwój miał zbawienny wpływ na moje wrażenie wywołane tą książką. Szkoda, że potrzeba było tyle monotonii, aby w końcu tchnąć w nią życie (cóż...najważniejsze, że tak się stało). Wniosek jest więc taki, że jeśli nie zrazicie się fabularnym bezruchem, dalszy rozwój zdarzeń powinien Was usatysfakcjonować.  

„[...] – Wyluzuj, będzie dobrze. Ode mnie nikt się o tym nigdy nie dowie, okej? To będzie nasz sekret [...]”.




Na Instagramie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz