9.07.2020

"Wojna makowa" - Rebecca F. Kuang


Potęga boskiego Feniska przyzywa ją niczym magnes. Jest tak kusząca. I tak niebezpieczna. Jeśli ulegnie, jeśli skorzysta z jego mocy – przypieczętuje swój los. Cena jest ogromna, lecz, gdy wszystko wokół się rozpada, tak trudno zrezygnować z bezcennego wsparcia ognistego boga.

Perspektywa poślubienia starca sprawia, że Runin Fang decyduje się przystąpić do egzaminów na Sinegardzką Akademię Wojskową. Wiadomość o dostaniu się na najbardziej prestiżową uczelnię w Cesarstwie Nikan jest dla szesnastolatki spełnieniem najśmielszych marzeń. Nauka wymaga od niej ciężkiej pracy, lecz nie tylko przynosi zadowalające efekty, ale pozwala jej odkryć w sobie przedziwną moc. Dziewczyna dowiaduje się, że jest szamanką i ma możliwość nawiązywania kontaktu z Feniksem, mściwym bogiem ognia. Gdy Cesarstwo zostaje zaatakowane przez Federację Mugen, a wojsko nikaryjskie nie jest w stanie odeprzeć nieprzyjaciela, jedyną szansą może okazać się interwencja bóstwa. Czy Runin zdecyduje się poprosić Feniksa o pomoc? 

Runin (Rin) Fang to sierota wojenna wychowywana przez rodzinę adopcyjną, której z pewnością nigdy nie zależało na dobru i szczęściu podopiecznej. Opiekunowie nie mieli najmniejszych oporów przed zatrudnieniem jej do roznoszenia opium, czy wplątaniem (dla ich własnych korzyści) w małżeństwo z dużo starszym mężczyzną. Nic więc dziwnego, że możliwość pobierania nauk w Sinegardzkiej Akademii Wojskowej jest dla niej niczym raj. Dziewczyna nie spodziewa się jednak, że początkowa euforia minie w mgnieniu oka. Wszystko przez przepaść w pochodzeniu i doświadczeniu między nią, a pozostałymi uczniami. Bycie wykpiwaną, choć przykre, nie załamuje szesnastolatki. Możliwość szkolenia się na żołnierza to wielka szansa od losu, ona zaś nie zamierza jej zaprzepaścić. W tym czasie nie przypuszcza jeszcze, że przyjdzie się jej zmierzyć z czymś poważniejszym niż tajniki strategii, czy umiejętności walki. Odkrycie szamańskich zdolności spada na nią jak grom z nieba. Ten niezwykły talent skrywa w sobie wielki potencjał, a zarazem wielkie niebezpieczeństwo. Przyzywający ją Feniks to chciwe i nienasycone bóstwo, którego Runin nie potrafi kontrolować. Niestety, wybuch wojny uniemożliwia jej poznawanie nadprzyrodzonego świata krok po kroku, a brutalność wrogiej Federacji Mugen i konieczność patrzenia na śmierć przyjaciół sprawia, że sięgnięcie po potęgę mściwego boga wydaje się coraz bardziej kuszące.
Historia Runin obejmuje dwa etapy – pierwszy, skupiający się na jej akademickim życiu, drugi – na jej służbie podczas wojny. Perypetie rozgrywające się na uczelni wprawdzie nie poruszają znaczących zagadnień (poza ujawnieniem się niezwykłego talentu), ale całkiem dobrze się o nich czyta. Wyjątkiem jest etap, kiedy, po odkryciu szamańskiego potencjału, Rin zaczyna być szkolona przez swojego zbyt filozoficznego mistrza. Z kolei przydzielenie do dywizji rozpoczyna okres coraz poważniejszych zdarzeń, które, w miarę rozwoju, stają się też coraz ciekawsze. Na tym tle nastolatka jawi się jako inteligentna i zacięta dziewczyna, niekiedy też radykalna. Trudno mi jednoznacznie określić, jakie wzbudza emocje. Odnoszę bowiem wrażenie, że w pierwszym tomie nie daje się w pełni poznać. Nie jest neutralną osobą, a o tym, czy bliżej jej ku byciu pozytywną, czy negatywną bohaterką, przekonam się pewnie w drugiej części „Trylogii wojen makowych”.

Altan Trengsin to jeden z najlepszych kadetów Sinegardzkiej Akademii Wojskowej oraz ostatni przedstawiciel wymarłego, a właściwie wymordowanego, ludu Speerytów mogący, podobnie jak Runin, poszczycić się nadprzyrodzonym talentem. Jego zdolności wynoszą go na czele formacji, która, choć nie cieszy się powszechnym uznaniem, z pewnością skupia ludzi o wyjątkowych umiejętnościach. Gdy bezwzględność oraz znaczna przewaga Federacji Mugen stawia wojska nikaryjskie pod murem, Altan decyduje się na realizację ryzykownego planu, lecz ten, zamiast prawdziwego zwycięstwa, może przynieść jedynie chaos.
U boku Runin nie ma innego, pierwszoplanowego bohatera, jednak Altan (będący raczej bohaterem drugoplanowym) znajduje się w centrum jej wojennych perypetii. To samotny, brutalnie doświadczony przez los wojownik. Szkoda, że autorka nie zechciała inaczej poprowadzić jego historii – miał bowiem zadatki na całkiem interesującą postać. Co prawda mam minimalną nadzieję, że jeszcze o nim usłyszymy, ale to chyba raczej nadzieja z rodzaju tych płonnych.

W gronie bohaterów drugoplanowych znalazł się także Kitaj, sympatyczny przyjaciel Runin. Moją uwagę przykuł też Nezha, „kolega” Rin z Akademii. O ile do ich uczelnianych, problematycznych relacji podchodziłam dosyć neutralnie, o tyle (epizodyczny) ciąg dalszy ich znajomości był ciekawy.

Okładka – przepiękna! Jedna z najładniejszych okładek, jakie widziałam, a widziałam ich dużo. Grafikowi należą się ogromne słowa uznania! Warto również dodać, że uroku książce dodają przeplatające się z tekstem rysunki.

Podsumowując: choć książka należy do gatunku fantasy, nie jest zdominowana tą tematyką – Rebecca F. Kuang stopniowo rozwija nadprzyrodzony wątek. Stopniowo rozwija się właściwie cała historia (pierwszy tom jest obszernym wstępem do głównej tematyki cyklu). Niektóre jej fragmenty mogły być krótsze, lecz ich zbytnie rozbudowanie wynagradza to, że, wraz z rozwojem fabuły, powieść staje się coraz bardziej wciągająca. Plusem jest również osadzenie jej w azjatyckich realiach. Jako że mam do nich ogromny sentyment, żałuję, że nie zostały wyraźniej zaakcentowane. Inne zastrzeżenia? Posługiwanie się przez autorkę takimi pojęciami jak kadeci, czy milicja  (mało to klimatyczne) i brak wątku romantycznego. Kwestie te nie zmieniają jednak faktu, że książka zasługuje na uwagę. Nie jest szablonowa, nie jest przewidywalna, w interesujący sposób przedstawia relację między bóstwem, a człowiekiem zaś jej zakończenie zachęca do kontynuacji „Trylogii wojen makowych”. Polecam.

„[...] Mogę obdarzyć cię mocą pozwalającą obalać imperia. Sprawię, iż będziesz trawić wrogów płomieniem, dopóki ich kości nie obrócą się w popiół. Obdarzę cię tym i nie tylko tym. Wiesz, czego chcę w zamian. Znasz warunki [...]”.
 
Zobacz także:


Na Instagramie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz