Choć
niekiedy przekraczanie przyjętego porządku świata pozwala zyskiwać pewne
profity, korzystanie z nich obarczone jest ogromną ceną. Nie można bowiem
bezkarnie naginać istniejących praw natury. Nie można sięgać po to, co
zakazane, nie tracąc w zamian cząstki siebie.
Po
dramatycznych wydarzeniach, Alina i Mal próbują zacząć wszystko od nowa. Ich
plany krzyżuje jednak wizyta niespodziewanego gościa. Mężczyzna zabiera ich w
podróż, której celem jest odnalezienia mitycznego morskiego smoka. Wyprawa,
dzięki tajemniczemu korsarzowi, Sturmhond’owi, nabiera nieoczekiwanego obrotu,
a przed Przyzywaczką Słońca pojawia się możliwość powrotu do Ravki i ocalenia
jej przed zagładą. Czy Alinie uda się pokonać potężnego wroga? Kim naprawdę
jest Sturmhond oraz jakie ma zamiary względem Przyzywaczki?
Alina
Starkov, mimo próby pozostawienia za sobą przytłaczających zdarzeń, postanawia
zmierzyć się z niebezpieczeństwem czyhającym na Ravkę. Ten poważny zamiar
nieodłącznie wiąże się z jej wyjątkową mocą, która, przez zdobyte wzmacniacze
Morozov’a, zaczyna mieć coraz silniejszy wpływ na jej życie. Dziewczyna może
pochwalić się wprawdzie ogromną, magiczną siłą, lecz efektem ubocznym
wspomnianych wzmacniaczy są niepokojące zmiany w jej zachowaniu. Czy Alinie uda
ocalić się Ravkę? I czy przebłyski mroku, jakie w sobie dostrzega, nie
upodobnią jej przypadkiem do znienawidzonego Darkling’a, który nawiedza ją w
dziwnych halucynacjach?
Misja, której podejmuje się Alina,
stawia ją niejako na rozdrożu. Z jednej strony napędza ją chęć pomocy Ravce,
lecz z drugiej przytłacza ją świadomość, że jej zobowiązania zaczynają wpływać
negatywnie na relację z Mal’em. Fascynuje ją gryszaicka natura, fakt, że jest
Przyzywaczką Słońca. O ile jednak jej fascynację podzielałby Darkling, o tyle w
oczach Mal’a jej zdolności skrywają w sobie coś obcego, coś, co sprawia, że nie
jest w pełni tą samą dziewczyną, którą znał od lat. Choć Alina czuje się
rozdarta, stara się pogodzić obie te kwestie i, mimo osobistych rozterek,
pamiętać o bezpieczeństwie innych ludzi. Uważam główną bohaterkę za całkiem
fajną postać. Jedynym, maleńkim minusem była jej chęć odnalezienia kolejnego
wzmacniacza, przez co powoli zaczynała kiełkować w niej obsesja zwiększania
własnej mocy, niekorzystnie wpływająca na jej charakter. Cała zaś reszta nie wzbudza
moich zastrzeżeń – autorce udało się tak wykreować tę postać, aby uniknąć
skrajności lub denerwujących postaw.
Mal Orecev i Sturmhond to dwaj
nieodłączni towarzysze Aliny. Choć dla obu młodzieńców jest niezwykle ważna,
każdy z nich ma wobec niej...odmienne oczekiwania. O ile Mal chciałby po prostu
cieszyć się ich związkiem i wieść zwyczajne życie, o tyle tajemniczy korsarz
dostrzega w niej zarówno posiadającą ogromną moc Griszę, jak i otoczoną kultem
Przyzywaczkę Słońca, co może mieć bardzo korzystny wpływ na jego plan. Jako że
Alina nie chce rozstawać się z ukochanym i zarazem widzi potencjał w misji
Sturmhond’a, ścieżki tej trójki połączy wspólna wyprawa.
Sytuacja Mal’a jest dosyć trudna. Jego
życie zawodowe skomplikowało się, podobnie jak jego relacja z Aliną. Miłość do
Przyzywaczki Słońca sprawia jednak, że podąża za nią, a choć odnalezienie się w
nowej rzeczywistości łatwe nie jest, skupia się na realizacji jej celów. Lubię
Mal’a. Jest sympatyczny i szczerze zakochany w Alinie, szkoda więc, że kolejne
wydarzenia zaczynają stwarzać wokół niego swego rodzaju klatkę. Ten stan rzeczy
może być przytłaczający, dlatego też nie dziwie się, że jego dawny entuzjazm
stopniowo znika. Nie wykluczone, że ten utalentowany tropiciel ma do odegrania
jakaś rolę w całej historii. Może więc autorka spojrzy na niego łaskawszym
okiem w trzecim tomie. A czy jego przeznaczeniem faktycznie będzie ukochana
Alina, to się niebawem okaże.
Sturmhond, najbardziej tajemnicza postać
w całej historii, daje się poznać jako sarkastyczny, zuchwały,
nieprzewidywalny, inteligentny i czarujący człowiek. Z uwagi na fakt, że nie
przepadam za piratami, nie szczególnie mnie zainteresował jako korsarz (choć
miał w sobie coś specyficznego). Zupełnie inaczej przedstawia się kwestia jego
prawdziwej tożsamości. W tym względzie Leigh Bardugo miała świetny pomysł. To,
kim jest w rzeczywistości ten młody mężczyzna, nadaje mu pewnej magii – tym
razem klasyfikuje się bowiem w tej grupie postaci literackich, do których mam
ogromny sentyment. Ta rola w połączeniu z jego charakterem sprawia, że nie
sposób go nie dostrzec. Choć lubię Mal’a, ciekawiła mnie osobista relacja Sturmhond’a
z Aliną. W tym temacie wiele się nie dowiedziałam, ponieważ znajomość tej
dwójki skupiała się głównie na planach ochrony Ravki. Niezależnie jednak od
tego, jego urok zagwarantował mu miejsce wśród moich ulubionych bohaterów cyklu
„Grisza”.
Wśród postaci drugoplanowych pojawia się
Darkling. Po pierwszym tomie zastanawiałam się, czy powróci w kolejnych
częściach. W przypadku „Szturmu i gromu” przekonałam się, że choć ma on bardzo
duży wpływ na fabułę, jego „fizyczna” obecność jest raczej epizodyczna.
Niestety, w dalszym ciągu nie wiele dowiadujemy się na jego temat – ten mroczny
bohater okazuje się największym znakiem zapytania całej opowieści. Mam więc nadzieję,
że w finale trylogii autorka poświęci mu więcej miejsca.
Okładka – bardzo ładna, bardzo
klimatyczna.
Podsumowując: w drugiej
części cyklu, magia świata Griszów schodzi trochę na dalszy plan. Choć książka
nadal jest interesująca, traci swój pierwszotomowy urok. Leigh Bardugo
koncentruje całość fabuły na dwóch zagadnieniach: powrocie Aliny do Ravki i na
przygotowaniach do wojny. To ważne kwestie, ale nie uważam, że należało czynić
z nich głównego rysu historii. Żałuję, że autorka nie zechciała bardziej skupić
się na perypetiach Mal’a, Sturmhond’a i Darkling’a, zwłaszcza, że bez tej
trójki, losy Aliny nie wyróżniałyby się szczególnie. Cóż...liczę na to, że
„Szturm i grom” jest jednym wielkim wstępem do wydarzeń z trzeciego tomu, który
okaże się ciekawszy, a wszystko to, co zostało pominięte w drugiej części, będzie
wyeksponowane w finałowej „Ruinie i rewolcie”.
„[...] – Nie możesz pogwałcić reguł rządzących światem, nie płacąc za to ceny. Tych wzmacniaczy miało nigdy nie być. Żaden Grisza nie powinien mieć takiej mocy. Już się zmieniasz. Znajdź trzeci, użyj go, a stracisz siebie całkowicie, kawałek po kawałku [...]”.
Zobacz także:
"Cień i kość" - Leigh Bardugo (cykl: "Grisza", t. 1)
➲ Notka: "Szturm i grom" w wydaniu wydawnictwa Mag nosi tytuł "Oblężenie i nawałnica".
➲ Notka: "Szturm i grom" w wydaniu wydawnictwa Mag nosi tytuł "Oblężenie i nawałnica".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz