Niezdecydowanie, obietnice bez pokrycia, zabawa uczuciami to coś, co skutecznie rani zakochaną osobę. Te postawy nie idą w parze z prawdziwą miłością. Jeśli się bowiem kogoś kocha, wówczas się go nie rani. Czy jednak zawsze tak jest? Czy, tak jak nie ma róży bez kolców, nie ma też miłości bez cierpienia?
Głos Czarnego Maga otworzył przed Ryiah drogę do realizacji upragnionego marzenia. Po ukończeniu pierwszego roku w Akademii Magii, dziewczyna rozpoczyna czteroletni okres praktyk. Gdy w trakcie jego trwania sąsiedni kraj zaczyna wszczynać bunty, zarówno ona jak i jej towarzysze będą zmuszeni wcielić w życie zdobytą naukę i sprawdzić skuteczność swoich umiejętności. Czy Ryiah sprosta zadaniu? I jak w tej trudnej, politycznej sytuacji potoczy się jej znajomość z księciem Darren'em?
Zostanie adeptką to niezaprzeczalny sukces Ryiah, który z jednej strony zakończył pierwszoroczny wyścig uczniów ubiegających się o miejsce w wybranej piętnastce, zaś z drugiej rozpoczął kolejny, niesamowicie wymagający etap, w którym członkowie poszczególnych frakcji rozwijają swoje zdolności. Nastolatka, jak na prawdziwą wojowniczkę przystało, daje z siebie wszystko. Chce udowodnić, że wybór Czarnego Maga nie był pomyłką. Niebawem przekona się, że czas praktyk nie będzie wyłącznie elementem dalszego, magicznego szkolenia. Adepci staną bowiem twarzą w twarz ze śmiertelnym niebezpieczeństwem, które odbierze im dwoje towarzyszy. Kolejne lata w Akademii Magii okażą się również ogromnym, uczuciowym obciążeniem. To oczywiście zasługa księcia Darren'a i jego niezrozumiałego zachowania, które stanie się przyczyną sercowych rozterek Ryiah.
Obserwując ścieżkę rozwoju Ryiah oraz jej udział w kilku akcjach, z całą pewnością można stwierdzić, że bycie magiem bojowym jest jej powołaniem. Frakcja Boju wymaga w sposób szczególny wielkiej odwagi, wytrzymałości na ból oraz magicznych zdolności i ta dziewczyna to wszystko ma. Choć wiadomo, że jest jedną z najlepszych adeptek, jej postać nie jest stylizowana na wzór nieomylnej superbohaterki. Ryiah zdarza się popełniać błędy. W niektórych sytuacjach trochę mnie to dziwiło, ale, gdy próbowałam zrozumieć jej położenie, uznawałam, że to po prostu ludzka cecha. Owe błędy nadawały jej autentyzmu, pokazywały, że niezależnie od starań, czasem coś po prostu idzie źle, nawet jeśli jest się utalentowanym magiem. Perypetie Ryiah to nie tylko zagadnienia związane z jej frakcją. To także życie uczuciowe, w którym, oprócz Darren’a, pojawia się – teoretycznie – również Ian. Jako że jej myśli tak naprawdę zajmuje tylko książę , nie popieram jej postawy wobec Ian'a. Przebieg znajomości z Darren'em nastolatka mogłaby zaś określić hasłem „serce nie sługa” – po przyjaznych chwilach następowały te pełne napięcia, które sprawiały, że wolałaby o nim zapomnieć, lecz serce uparcie przy nim trwało. Co jednak ważne, Ryiah nie jawi się w tej relacji jako naiwne dziewczę. Ocenia całkiem racjonalnie swoje szanse, ale nawet jeśli zupełnie nie unika ryzyka, dobrze radzi sobie z konsekwencjami swoich decyzji. Ponownie więc uznaję ją za pozytywną postać, godną polubienia.
Książęcy tytuł zobowiązuje. Świadomość tego nie jest niczym nowym dla Darren'a. Chłopak wie, że zaręczyny z Priscillą są przykrym obowiązkiem, wie też, że w jego życiu nie ma miejsca na to, czego chce on sam. No...poza jednym wyjątkiem, czyli dążeniem do bycia magiem bojowym. Darren'a nie zadowala jednak samo ukończenie Akademii Magii. Książę chce być najlepszy, dlatego, w dalszym ciągu, z ogromnym zaangażowaniem, doskonali swój talent i zarazem przygląda się postępom Ryiah, dziewczyny, z którą połączyła go niespodziewana, głęboka przyjaźń. Najbliższe cztery lata okażą się niezwykle ważne dla młodego księcia. Jego myśli zaprzątać będą nie tylko praktyki, polityczne rozgrywki i konieczność odparcia buntowników, ale również niepokojące uczucie wobec nowej przyjaciółki.
Obraz Darren'a, którego obserwujemy w drugiej części, jest w dużej mierze podobny do tego, który widzieliśmy tom wcześniej: jest więc bardzo ambitny i pracowity, a gdy coś nie idzie po jego myśli, nie kryje swojego niezadowolenia. Tym razem dowiadujemy się natomiast więcej o jego zainteresowaniu Ryiah. Dokładnie rzecz biorąc, Darren wie, że, nie jest już tylko przyjaciółką – niestety. Dlaczego niestety? Bo książę nie może pozwolić sobie na tego typu uczucia, nie może jej niczego zaoferować. Jest ona świadoma, że, co najwyżej, może być jego faworytą, a na to zgodzić się nie może. Mimo ujawnienia części przepełniających go emocji, jego stosunek do Ryiah i tak pozostaje nieodgadniony. Książę ciągle jest kameleonem. W jednej chwili odkrywa przed nią nieznane dotąd, pozytywne oblicze, lecz w drugiej, wycofuje się (szczególnie jedno z wydarzeń, następujących po pewnej misji, drastycznie sprowadza Ryiah na ziemię. Nie pochwalam takich „wahań nastroju” Darren'a, uważam, że lepiej powiedzieć prawdę niż krzywdzić drugą osobę. On woli postępować inaczej – dlaczego? To już musicie sprawdzić sami). Choć jednak książę nie jest nieskazitelny, bardzo podoba mi się jego autentyzm. Potrafi być radykalny, chwilami nieprzyjazny, ale dobro, które stara się przykryć obojętnością, oraz po prostu „to coś”, co w sobie ma, sprawia, że zdecydowane jest moją ulubioną postacią.
Na koniec zaś pewna kwestia techniczna, czyli dziwny sposób prowadzenia wątku z księciem. Zazwyczaj on i Ryiah nawiązują jakiś kontakt, a później jest dłuższa przerwa w jego obecności – ta prawidłowość powtarza się. W efekcie, przez większość książki miałam wrażenie, jakby Darren ponownie umykał autorce, a przecież pojawiał się częściej niż w poprzedniej odsłonie cyklu. Wolałabym więc, aby w trzeciej części jego obecność była bardziej „płynna”.
Bohaterowie drugoplanowi to: Ian (fajny chłopak, którego trudno nie lubić, jego sympatia wobec Ryiah była ciekawym motywem), Alex i Ella (fajny duet, szczególnie do gustu przypadł mi Alex - wypadł bardzo autentycznie).
I ponownie bardzo, bardzo epizodyczna postać Czarnego Maga. Żałuję, że autorka nie poświęciła mu więcej miejsca - to bardzo charyzmatyczny mężczyzna.
Okładka - jest średnia.
Podsumowując: jak już wspominałam, pierwszotomowe szkolenia bohaterów wchodzą na kolejny etap. Z tego też względu, oprócz treningów, obserwujemy ich podczas prawdziwych walk, bliżej przyglądamy się stosowanej przez nich strategii. Przy okazji pierwszej części pisałam, że nie przepadam za taką tematyką, ale w wydaniu Rachel E. Carter w ogóle mi to nie przeszkadza. Wtedy jak i teraz te zagadnienia były tak prezentowane, że, mimo ich szczegółowości, nie czułam się nimi przytłoczona. Zamiast tego zastanawiałam się, jak adepci wybrną z, niejednokrotnie, trudnych sytuacji w jakich się znaleźli. Największą zaletą książki jest urozmaicenie tej „walecznej” historii wątkiem romantycznym. Co najistotniejsze - Darren pojawia się częściej (choć w dziwnie rozplanowany sposób). Jest jednak pewien problem, który trochę przysłonił błysk tych atutów. To sceneria. Przyszli magowie co raz zmieniali swoje miejsce pobytu, ale te lokalizacje miały zbyt wojskową atmosferę. Zabrakło tu tego klimatu, który krył się w murach Akademii. Przez to moja ocena nie wzrosła, a utrzymała się na takim poziomie, jak przy części poprzedniej. Nie zmienia to faktu, że książka jest naprawdę dobra, a zakończenie daje dużo ciekawych możliwości. Już nie mogę się doczekać dalszych perypetii bohaterów. Tak więc: polecam.
Obserwując ścieżkę rozwoju Ryiah oraz jej udział w kilku akcjach, z całą pewnością można stwierdzić, że bycie magiem bojowym jest jej powołaniem. Frakcja Boju wymaga w sposób szczególny wielkiej odwagi, wytrzymałości na ból oraz magicznych zdolności i ta dziewczyna to wszystko ma. Choć wiadomo, że jest jedną z najlepszych adeptek, jej postać nie jest stylizowana na wzór nieomylnej superbohaterki. Ryiah zdarza się popełniać błędy. W niektórych sytuacjach trochę mnie to dziwiło, ale, gdy próbowałam zrozumieć jej położenie, uznawałam, że to po prostu ludzka cecha. Owe błędy nadawały jej autentyzmu, pokazywały, że niezależnie od starań, czasem coś po prostu idzie źle, nawet jeśli jest się utalentowanym magiem. Perypetie Ryiah to nie tylko zagadnienia związane z jej frakcją. To także życie uczuciowe, w którym, oprócz Darren’a, pojawia się – teoretycznie – również Ian. Jako że jej myśli tak naprawdę zajmuje tylko książę , nie popieram jej postawy wobec Ian'a. Przebieg znajomości z Darren'em nastolatka mogłaby zaś określić hasłem „serce nie sługa” – po przyjaznych chwilach następowały te pełne napięcia, które sprawiały, że wolałaby o nim zapomnieć, lecz serce uparcie przy nim trwało. Co jednak ważne, Ryiah nie jawi się w tej relacji jako naiwne dziewczę. Ocenia całkiem racjonalnie swoje szanse, ale nawet jeśli zupełnie nie unika ryzyka, dobrze radzi sobie z konsekwencjami swoich decyzji. Ponownie więc uznaję ją za pozytywną postać, godną polubienia.
Książęcy tytuł zobowiązuje. Świadomość tego nie jest niczym nowym dla Darren'a. Chłopak wie, że zaręczyny z Priscillą są przykrym obowiązkiem, wie też, że w jego życiu nie ma miejsca na to, czego chce on sam. No...poza jednym wyjątkiem, czyli dążeniem do bycia magiem bojowym. Darren'a nie zadowala jednak samo ukończenie Akademii Magii. Książę chce być najlepszy, dlatego, w dalszym ciągu, z ogromnym zaangażowaniem, doskonali swój talent i zarazem przygląda się postępom Ryiah, dziewczyny, z którą połączyła go niespodziewana, głęboka przyjaźń. Najbliższe cztery lata okażą się niezwykle ważne dla młodego księcia. Jego myśli zaprzątać będą nie tylko praktyki, polityczne rozgrywki i konieczność odparcia buntowników, ale również niepokojące uczucie wobec nowej przyjaciółki.
Obraz Darren'a, którego obserwujemy w drugiej części, jest w dużej mierze podobny do tego, który widzieliśmy tom wcześniej: jest więc bardzo ambitny i pracowity, a gdy coś nie idzie po jego myśli, nie kryje swojego niezadowolenia. Tym razem dowiadujemy się natomiast więcej o jego zainteresowaniu Ryiah. Dokładnie rzecz biorąc, Darren wie, że, nie jest już tylko przyjaciółką – niestety. Dlaczego niestety? Bo książę nie może pozwolić sobie na tego typu uczucia, nie może jej niczego zaoferować. Jest ona świadoma, że, co najwyżej, może być jego faworytą, a na to zgodzić się nie może. Mimo ujawnienia części przepełniających go emocji, jego stosunek do Ryiah i tak pozostaje nieodgadniony. Książę ciągle jest kameleonem. W jednej chwili odkrywa przed nią nieznane dotąd, pozytywne oblicze, lecz w drugiej, wycofuje się (szczególnie jedno z wydarzeń, następujących po pewnej misji, drastycznie sprowadza Ryiah na ziemię. Nie pochwalam takich „wahań nastroju” Darren'a, uważam, że lepiej powiedzieć prawdę niż krzywdzić drugą osobę. On woli postępować inaczej – dlaczego? To już musicie sprawdzić sami). Choć jednak książę nie jest nieskazitelny, bardzo podoba mi się jego autentyzm. Potrafi być radykalny, chwilami nieprzyjazny, ale dobro, które stara się przykryć obojętnością, oraz po prostu „to coś”, co w sobie ma, sprawia, że zdecydowane jest moją ulubioną postacią.
Na koniec zaś pewna kwestia techniczna, czyli dziwny sposób prowadzenia wątku z księciem. Zazwyczaj on i Ryiah nawiązują jakiś kontakt, a później jest dłuższa przerwa w jego obecności – ta prawidłowość powtarza się. W efekcie, przez większość książki miałam wrażenie, jakby Darren ponownie umykał autorce, a przecież pojawiał się częściej niż w poprzedniej odsłonie cyklu. Wolałabym więc, aby w trzeciej części jego obecność była bardziej „płynna”.
Bohaterowie drugoplanowi to: Ian (fajny chłopak, którego trudno nie lubić, jego sympatia wobec Ryiah była ciekawym motywem), Alex i Ella (fajny duet, szczególnie do gustu przypadł mi Alex - wypadł bardzo autentycznie).
I ponownie bardzo, bardzo epizodyczna postać Czarnego Maga. Żałuję, że autorka nie poświęciła mu więcej miejsca - to bardzo charyzmatyczny mężczyzna.
Okładka - jest średnia.
Podsumowując: jak już wspominałam, pierwszotomowe szkolenia bohaterów wchodzą na kolejny etap. Z tego też względu, oprócz treningów, obserwujemy ich podczas prawdziwych walk, bliżej przyglądamy się stosowanej przez nich strategii. Przy okazji pierwszej części pisałam, że nie przepadam za taką tematyką, ale w wydaniu Rachel E. Carter w ogóle mi to nie przeszkadza. Wtedy jak i teraz te zagadnienia były tak prezentowane, że, mimo ich szczegółowości, nie czułam się nimi przytłoczona. Zamiast tego zastanawiałam się, jak adepci wybrną z, niejednokrotnie, trudnych sytuacji w jakich się znaleźli. Największą zaletą książki jest urozmaicenie tej „walecznej” historii wątkiem romantycznym. Co najistotniejsze - Darren pojawia się częściej (choć w dziwnie rozplanowany sposób). Jest jednak pewien problem, który trochę przysłonił błysk tych atutów. To sceneria. Przyszli magowie co raz zmieniali swoje miejsce pobytu, ale te lokalizacje miały zbyt wojskową atmosferę. Zabrakło tu tego klimatu, który krył się w murach Akademii. Przez to moja ocena nie wzrosła, a utrzymała się na takim poziomie, jak przy części poprzedniej. Nie zmienia to faktu, że książka jest naprawdę dobra, a zakończenie daje dużo ciekawych możliwości. Już nie mogę się doczekać dalszych perypetii bohaterów. Tak więc: polecam.
„[...] Gdy po raz pierwszy zobaczyłam Darrena na górskim szlaku, jego chłodne ciemnoczerwone oczy spojrzały w moje butnie i protekcjonalnie. Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że to on złamie mi serce, zaśmiałabym mu się w twarz. Teraz jednak rozpadało się ono na kawałki, które już nigdy nie miały się zrosnąć [...]”.
Zobacz także:
"Czarny Mag. Pierwszy rok" - Rachel E. Carter (cykl: "Czarny Mag", t. 1)
"Czarny Mag. Kandydatka" - Rachel E. Carter (cykl: "Czarny Mag", t. 3)
"Czarny Mag. Ostatnia walka" - Rachel E. Carter (cykl: "Czarny Mag", t. 4)
"Czarny Mag. Kandydatka" - Rachel E. Carter (cykl: "Czarny Mag", t. 3)
"Czarny Mag. Ostatnia walka" - Rachel E. Carter (cykl: "Czarny Mag", t. 4)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz