Nowe
miejsce, nowi ludzie, nowe perspektywy. Być może dzięki nim w końcu uda się jej
uciec od przeżytego koszmaru.
Josselin Hathaway nie sądziła, że pierwszego
dnia nauki na Uniwersytecie Princeton... wpadnie pod koła motocyklu. I nie
sądziła, że przyjdzie jej ponownie spotkać się z jego kierowcą, Deanem Colenem.
A jednak ich drogi krzyżują się szybciej, niż przypuszczała. Jakby tego było
mało, Dean przypadkiem zdobywa listę celów, które Joss planuje zrealizować.
Obiecuje zachować je w sekrecie i pomóc w ich wypełnieniu, w zamian oczekując
od Josselin odegrania roli jego dziewczyny przed kuratorem sądowym – wierzy
bowiem, że wizerunek ustatkowanego chłopaka ułatwi mu uzyskanie opieki nad
bratem. Tak rozpoczynają swój układ, który pociągnie za sobą niespodziewane
konsekwencje...
Josselin od lat stawiała czoła dramatowi,
który rozgrywał się w jej życiu. Teraz, jako studentka prestiżowej uczelni,
próbuje zacząć od nowa. Choć nie wszystko idzie zgodnie z planem, jej
codzienność niespodziewanie ... urozmaica Dean Colen, chłopak, którego, według
niektórych sugestii, powinna unikać.
Podziwiam Joss za to, że potrafi walczyć z
trudnościami. Mimo poważnych problemów, zachowuje się tak, jakby jej jedynym
zmartwieniem była wyłącznie nauka. Do tego doceniam jej styl bycia. To nie jest
typ nieodpowiedzialnej dziewczyny, która bezkrytycznie poddaje się porywom
serca. Dzięki temu jej znajomość z Daenam nie jest tak... przewidywalna. Za
mały mankament uważam retoryczne pytania, które zakradały się do toku
rozumowania dziewiętnastolatki – na zasadzie „dlaczego tak czuję”, „dlaczego
tak robię”. Doskonale wiedziała, co było powodem jej postępowania, więc nie
było nad czym się zastanawiać. No i chyba za bardzo polubiła słowo „szlag” –
sądzę, że mogło pojawiać się nieco rzadziej. Poza tym jednak, Joss wzbudza
pozytywne wrażenia. To przyjazna osoba.
Stałe związki to zdecydowanie nie jego bajka.
Dean Colen korzysta więc z uroków młodości, zyskując opinię playboya. Lecz choć
dziewczyny zabiegające o jego uwagę nie są niczym nowym, nie może powiedzieć
tego samego o Joss, która w tak niecodzienny sposób wkroczyła w jego
życie.
Dean to interesujący bohater. Z pewnością nie
jest nieskazitelny, ma swoje wady, ale oprócz nich daje się też poznać z tej
dobrej strony. Autorce idealnie udało się połączyć dwa różne oblicza
dwudziestolatka, które wzajemnie się uzupełniają i w efekcie korzystanie
wpływają na charakter jego postaci. Wprawdzie zmienne nastroje Deana były
trochę denerwujące, ale jednocześnie wywoływały emocje. Oczywiście bardzo
podobała mi się jego relacja z Joss. A jako że uwielbiam urocze określenia, za „kruszynkę”
dostaje dodatkowy plus.
Wśród bohaterów drugoplanowych są nowi znajomi
Josselin. To bardzo fajni, sympatyczni ludzie (z małym wyjątkiem). Wszyscy są
naturalni, nieprzejaskrawieni.
Okładka – może być.
Podsumowując: początkowo sądziłam, że będzie to lekka historia, ale szybko okazało
się, że książka porusza poważne zagadnienia. Istotną zaletą powieści jest
jednak to, że nie jest przytłaczająca. Choć bowiem z jednej strony obserwujemy
problemy Joss i Deana, z drugiej przyglądamy się ich studenckiej codzienności i
miłosnym rozterkom. To wyważenie wątków, interesujący bohaterowie i wciągająca
fabuła sprawiły, że książka trafiła w mój gust. Jestem ciekawa dalszych
perypetii głównego duetu, czekam więc na kontynuację cyklu. A „Zyskując nadzieję”,
polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz