Walczyła o lepszą
przyszłość Nikan. Wierzyła w szansę, jaką dawała republika. Czekała na triumf,
lecz zamiast niego posmakowała zdrady...Niespodziewany cios zaskoczył ją, ale
nie złamał. Przed nią rozstrzygająca misja. Niebawem przekona się, jaki będzie jej
finał...
➤ Spoilery z drugiego tomu!
Współpraca z przedstawicielami rodu Yin: Vaisrą i Nezhą
okazała się bolesną porażką. Okaleczona i wykorzystana Rin nie zamierza się
jednak poddawać. Zamiast tego, wraz z Koalicją Południa u boku, rozpoczyna
realizację najważniejszego zadania: pokonania republiki, wyzwolenia południowej
części kraju i pozbycia się Hesperian. Pytanie tylko, jak tego dokonać i komu
zaufać?
Poczucie zdrady, ogromny zawód i chęć zemsty – te emocje to
wierni towarzysze Runin, którzy nie pozwalają zapomnieć jej o tym, co przeżyła
i zarazem dopingują ją do dalszej walki. A ona ciągle chce walczyć. Choć
doskonale wie, że nie łatwo będzie sprostać przewadze Yin'ów wspieranych przez
hesperiańskich, technologicznych mocarzy, wie też, że ma po swojej stronie
Feniksa żywiącego się jej gniewem i z utęsknieniem czekającego na obrócenie
przyszłych ofiar w pył. To istotny atut, lecz czy wystarczający?
Szamanka upajająca się swoją mocą, odważna i bezwzględna
wojowniczka potrafiąca poświęcić życie innych w imię większego dobra, niezmiennie
arogancka i impulsywna – oto Rin Fang jaką doskonale znamy. Jeśli ktoś
oczekiwał zmian w jej charakterze, miał nadzieję na to, że dziewczyna nabierze
pewnej delikatności, raczej nic takiego nie znajdzie w finałowej odsłonie jej
perypetii. Z jednej strony niezmienność Speerytki podkreśla jej autentyczność –
raptowna metamorfoza w przypadku tak wyrazistej postaci mogła by być mało
przekonująca. Z drugiej jednak strony pozostała bohaterką, która nie każdemu
przypadnie do gustu (choć w trzecim tomie jej trudna osobowość nie była dla
mnie aż tak problematyczna). Jako że zaś dotarliśmy do końca całej historii i
to ostatni moment na wyrażenie ostatecznej opinii o Rin, swoje wrażenia ujmę tak:
była radykalna, a duma potrafiła przysłaniać jej rozsądek, ale nie mogę
powiedzieć, że była zła. Mimo popełnionych błędów, miała dobre
intencje. I chociaż nie usprawiedliwiają one niektórych jej czynów, pokazują,
że szczerze walczyła o lepszą przyszłość swojego kraju.
Wśród bohaterów drugoplanowych prym wiedzie Kitaj, genialny
umysł, człowiek o niezłomnych zasadach moralnych, kotwiczny bliźniak Rin, jej
ostoja, a zarazem ktoś, kto umiał dotrzeć do jej buntowniczego umysłu. Drugą
postacią, o której należy wspomnieć jest Nezha. Niestety, chłopak pojawia się w
zasadzie epizodyczne (w „Republice Smoka” jego rola została bardziej
wyeksponowana). Szkoda, że autorka nie zdecydowała się poświęcić mu przynajmniej
tyle miejsca, ile w poprzednim tomie (choć i tak mogło być go tam znacznie
więcej). Nezha to charyzmatyczny, bardzo przekonujący bohater z wielkim
potencjałem, który został wykorzystany jedynie w niewielkim procencie. To
jednocześnie postać, która w całym cyklu najbardziej przykuła moją uwagę, więc
tym bardziej czuje się rozczarowana zepchnięciem go na margines opowieści.
Okładka – świetna, jak każda w trylogii.
Podsumowanie: co
znajdziemy w „Płonącym Bogu”? Niełatwą, brutalną tematykę skupioną wokół
szarej, pogrążonej w walce rzeczywistości oraz opowieść niezwykle starannie
dopracowaną pod kątem wojenno-strategicznym. Choć normalnie nie gustuję w
podobnych klimatach, książka napisana jest tak, że czyta się ją z
zainteresowaniem. Za mankament uważam jednak zbytnie przeciągnięcie fabuły, a
przede wszystkim niemal całkowite pominięcie Nezhy. Niemniej zarówno finalna
część jak i cały cykl wyróżnia się na tle innych publikacji i zapada w pamięć.
Polecam.
„[…] Rin nie miała cierpliwości, by odsiewać winnych od tych bez winy. Speerycka sprawiedliwość była bezwzględna. Jej zemsta rozstrzygająca. Nie miała czasu roztrząsać wszystkich możliwych ewentualności; ojczyzna czekała na wyzwolenie […]”.
Zobacz także:
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz