Życie płynie, a ona
stoi w miejscu. Albo robi krok wstecz. Nieoczekiwana decyzja przerywa
dotychczasową stagnację, lecz czy chwilowe zmiany to prognoza pomyślnej
przyszłości, czy wielkiego rozczarowania?
Evie ma dosyć. Kolejna miłosna porażka, zawodowy niefart i
niełatwa sytuacja rodzinna przelewają czarę goryczy. Aby przerwać złą passę,
nabrać dystansu oraz odkryć swoje cele, kobieta opuszcza Chicago i udaje się na
miesięczne wakacje do malowniczej, angielskiej wioski. Praca w urokliwej
księgarence i nawiązane znajomości z mieszkańcami osładzają jej pobyt w
Alnster. Nikt jednak nie jest w stanie przyćmić Roane’a, przystojnego farmera,
i niezwykłej więzi jaka ich połączyła...A to źle. Bardzo źle, zważywszy na jej randkową
przerwę, w której planowała wytrwać. I pewien sekret, który mężczyzna skrzętnie
przed nią ukrywa...
Trzydziestotrzyletnia Evangeline Starling zdecydowanie
potrzebuje chwili wytchnienia. Świadomość, że wszyscy wokół zrobili ze swoim
życiem coś konstruktywnego, a ona została na szarym końcu, nie napawa
optymizmem. Mająca być odskocznią podróż do Anglii, niespodziewanie napełnia
jej rzeczywistość kolorami. Nowi przyjaciele, a wśród nich Roane, sprawiają, że
szczęście wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Do chwili, gdy na jaw wychodzi
zaskakująca tajemnica...
Jest miłośniczką książek, szczególnie twórczości Williama Shakespeare’a i osobą, która angażuje się w perypetie innych po to, aby ich historie mogły zakończyć się happy end’em. Jest też postacią, z którą nie jednemu przyjdzie się łatwo utożsamić, bo nie każdego życie rozpieszcza (czy to w sferze zawodowej, czy prywatnej), a trudności, z jakimi borykała się Evie, są dosyć powszechne. Osobiście klasyfikuję ją jako bohaterkę neutralną. O ile jednak przez większość opowieści nie miałam do niej zastrzeżeń, o tyle jej reakcję na sekret Roane’a uważam za przejaskrawioną i bezsensowną. Sam fakt przemilczenia pewnych spraw mógł być rozczarowujący, ale bez przesady. Robienie dramatu z czegoś, co zdecydowanie dramatem nie jest to jedna z tych postaw bohaterów, których nie lubię. Szkoda, że Evie nie uniknęła tego typu skrajności, zwłaszcza, że dotyczyły człowieka, który był jej tak bliski. Trochę to egoistyczne.
Gdy przypadkowe zdarzenie krzyżuje drogi Roane’a Robson’a i
pięknej nieznajomej, mężczyzna wie, że nie może pozwolić jej tak po prostu
odejść. Choć Evie, przez wzgląd na trudne doświadczenia, zgadza się wyłącznie
na przyjaźń, obydwoje zdają sobie sprawę z wzajemnego przyciągania. Fakt, że
znajomość z uroczą Amerykanką szybko podbija jego serce napawa go radością jak
i obawami. Z jednej bowiem strony Roane cieszy relacja z tak wyjątkową kobietą,
z drugiej jednak martwi jej nadchodzący wyjazd i skrywany przed nią sekret.
Roane to przystojny, figlarny, szczery, troskliwy, pracowity mężczyzna i stuprocentowy monogamista. Tym co można uznać za cechę wyróżniającą go z tłumu literackich bawidamków jest poważne podejście do związku, nie zaś zachłystywanie się przygodnymi romansami. Choć jednak jest bohaterem, który wzbudza w zasadzie wyłącznie dobre emocje, brak mu magnetyzmu, czegoś wyjątkowego, czym przykułby moją uwagę. Tym samym uważam go za kolejną, zwyczajną postać, nie zapadającą w pamięć.
Bohaterowie drugoplanowi tworzą całkiem liczne grono. To
głównie mieszkańcy Alnster, wśród których są: kuzynka Roane – Caroline i właściciele
jednego z pubów – Milly i Dexter (oraz ich córka Viola). Ich perypetie mieszają
się z perypetiami Roane’a i Evie i chociaż są dosyć interesujące, zajmują zbyt
dużą część całej opowieści.
Okładka – nieszczególna.
Podsumowując:
angielska wioska z klimatyczną księgarnią (a do tego ciekawy pomysł z
wynajmowaniem jej przez turystów) i nawiązania do Harrego Potter’a (nagrywanego
m.in. w opisywanym przez autorkę Alnwick) to największy atut książki. Początkowo
podobał mi się również jej lekki i wyciszający charakter, ale z czasem to
pozytywne wrażenie zaczęło gubić się wśród nadto wyeksponowanych przez Samanthę
Young historii mieszkańców. Ich losy same w sobie nudne nie były, ale już
rozciąganie ich na całą powieść zaczęło być nużące. Ocenie książki nie pomogła
też neutralność głównych bohaterów oraz nie wywołujący większych emocji wątek
romantyczny. W efekcie „Wiele hałasu o ciebie” okazało się przeciętną
publikacją, tak więc do lektury – nie zachęcam.
Jest miłośniczką książek, szczególnie twórczości Williama Shakespeare’a i osobą, która angażuje się w perypetie innych po to, aby ich historie mogły zakończyć się happy end’em. Jest też postacią, z którą nie jednemu przyjdzie się łatwo utożsamić, bo nie każdego życie rozpieszcza (czy to w sferze zawodowej, czy prywatnej), a trudności, z jakimi borykała się Evie, są dosyć powszechne. Osobiście klasyfikuję ją jako bohaterkę neutralną. O ile jednak przez większość opowieści nie miałam do niej zastrzeżeń, o tyle jej reakcję na sekret Roane’a uważam za przejaskrawioną i bezsensowną. Sam fakt przemilczenia pewnych spraw mógł być rozczarowujący, ale bez przesady. Robienie dramatu z czegoś, co zdecydowanie dramatem nie jest to jedna z tych postaw bohaterów, których nie lubię. Szkoda, że Evie nie uniknęła tego typu skrajności, zwłaszcza, że dotyczyły człowieka, który był jej tak bliski. Trochę to egoistyczne.
Roane to przystojny, figlarny, szczery, troskliwy, pracowity mężczyzna i stuprocentowy monogamista. Tym co można uznać za cechę wyróżniającą go z tłumu literackich bawidamków jest poważne podejście do związku, nie zaś zachłystywanie się przygodnymi romansami. Choć jednak jest bohaterem, który wzbudza w zasadzie wyłącznie dobre emocje, brak mu magnetyzmu, czegoś wyjątkowego, czym przykułby moją uwagę. Tym samym uważam go za kolejną, zwyczajną postać, nie zapadającą w pamięć.
„[…] – Znajdziesz to, Roane – stwierdziłam z przekonaniem.– Nie możesz tego wiedzieć – odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się prawie niewidocznie. – Nie znasz ani mnie, ani przyszłości.– Fakt, przyszłości nie znam. Ale ciebie już trochę tak. I wyraźnie cię widzę.– […] Ja też cię widzę, Evie […]”.
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz