22.04.2021

"Narodziny królowej" - Rebecca Ross

 
Siedemnaste przesilenie letnie miało być jej wielkim dniem. Dniem zwieńczającym naukę i wytyczającym drogę, którą będzie podążać jako Mistrzyni Wiedzy. Takie było marzenie Brienny, lecz ono, jak za dotknięciem magicznej różdżki, obróciło się w pył. Ku zdumieniu nastolatki, szansą na nową przyszłość okazuje się jej tajemnicza zdolność.
 
 W wieku dziesięciu lat, Brienna Colbert, pół Valenianka, pół Maevanka, rozpoczyna naukę w Domu Magnalia, gdzie młode adeptki rozwijają jedną z pięciu pasji: Sztukę, Muzykę, Sztuki dramatyczne, Błyskotliwość i Wiedzę. Gdy w dniu pasjonowania, będącym punktem kulminacyjnym siedmioletniego pobytu w szkole, dziewczynie nie udaje się zyskać patrona, jej dalszy los staje pod znakiem zapytania. Z pomocą nastolatce przychodzi niejaki Alderic Jourdain, który, dowiedziawszy się o jej niezwykłych wizjach, oferuje swój patronat. W zamian za uzyskaną opiekę, Brienna zobowiązuje się wesprzeć jego dążenia zmierzające do zdetronizowania okrutnego króla władającego sąsiadującą z Valenią krainą – Maevaną.
  
  Studiowanie pasji to dla Brienny Colbert nie lada wyzwanie. Dziewczynka, w odróżnieniu od koleżanek, nie posiada talentu. Z tego też względu, przez cztery lata nie odnalazła się w żadnej specjalizacji. Jej jedyną szansą pozostaje Wiedza. Tajniki tej właśnie dziedziny zgłębia pod okiem wymagającego i fascynującego Mistrza Cartier’a, Fakt, że nauczyciel wierzy w jej zdolności, napawa ją nadzieją. Pozwala nieśmiało myśleć, że, wraz ze swoimi siostrami adeptkami, otrzyma tytuł mistrzowski. Niestety, nastolatka nie tylko musi pogodzić się z porażką, ale, gdy szkołę opuszczają przyjaciółki i ukochany Mistrz, również z samotnością. Nowe możliwości przed niedoszłą mistrzynią otwierają, o dziwo, nawiedzające ją od niedawna wizje. Wspomnienia tajemniczego mężczyzny stanowią bezcenną wskazówkę do tego, jak, zgodnie z dawną tradycją kobiecej monarchii, przywrócić tron Maevany w ręce królowej.
Brienna nie jest problematyczną bohaterką. Nie wywołuje skrajnych emocji, więc ze spokojem obserwuje się jej kolejne poczynania. Jedynym, co początkowo mnie raziło, było jej nieodpowiedzialne podejście do wyboru pasji. Zasadniczo każdy wie, czy ma zdolności artystyczne, czy muzyczne, więc przynajmniej ze studiowania trzech dziedzin od razu mogła zrezygnować. Na szczęście Wiedza okazała się właściwą drogą. Niemniej, szkolne wybory nastolatki są tylko dłuższym wstępem do całej jej historii, i gdy Brienna podejmuje się misji zdetronizowania maevańskiego króla, nie mają już takiego znaczenia. Tego samego nie można natomiast powiedzieć o jej przywiązaniu do Mistrza Cartier’a. Ich znajomość to ciekawy aspekt stanowiący podstawę do bardzo subtelnego rozwoju wątku romantycznego, będącego istotną zaletą fabuły.
 
  Mistrz Cartier Evariste, podejmując się nauki Brienny wie, że to niezmiernie trudne zadanie, ale wie też, że nie może jej odmówić. Po trzech latach ciężkiej pracy wierzy, że zostanie pasjonowana. Świadomość, że jako jedyna nie zyskuje patrona, bardzo go zasmuca, lecz nadal nie wątpi w jej sukces. Los siedemnastolatki jest bliski jego sercu, dlatego też, mimo wyjazdu ze szkoły, utrzymuje z nią kontakt listowny. Gdy korespondencja nagle się urywa, Cartier zaczyna się niepokoić. Nie pomaga również fakt, że próby uzyskania informacji o jej miejscu pobytu nie przynoszą efektów. Kiedy w końcu ich drogi się krzyżują, ogromnym zaskoczeniem są dla Mistrza okoliczności, w jakich dochodzi do ich spotkania.
Cartier to inteligentny, poważny, nieprzenikniony i wymagający nauczyciel oraz historyk, który swoimi cechami (oraz mistrzowskim tytułem) przypomina mi Wielkiego Mistrza, Akkarin’a, z „Trylogii Czarnego Maga” Trudi Canavan. W sposób szczególny to podobieństwo uwidacznia się podczas jego pracy w szkole, ale także w romantycznym aspekcie jego znajomości z Brienną. Jako że bardzo polubiłam Akkarin’a, nie trudno się domyśleć, że bez trudu polubiłam też Cartier’a. Choć nie jest dominującą postacią, ma w sobie czar, delikatność i autentyzm, które sprawiają, że wyczekuje się jego obecności na kolejnych kartach książki.
 
  Postacie drugoplanowe to m.in. Alderic Jourdain i jego syn, Luc (których tożsamość, podobnie jak tożsamość Brienny, skrywa pewien sekret) oraz Merei, serdeczna przyjaciółka głównej bohaterki. 
 
Okładka – jest prześliczna.
 
Podsumowując: czytając „Narodziny królowej”, kilkukrotnie odnosiłam wrażenie, że autorka proponowała w swojej opowieści zbyt łatwe rozwiązania. O ile nie lubię przesadnego rozciągania każdego, najmniejszego elementu fabuły, o tyle niektóre z nich powinny mieć głębszy zarys. Choć jego brak sprawiał, że pewne kwestie wydawały się niedopracowane, nie przekreślało to jednak mojego pozytywnego odbioru całej historii. Mimo że zagadnienia polityczne nie były szczególnie ciekawe, to całokształt był interesujący (za atuty uważam pobyt Brienny w Magnalii, tajemnicę jej pochodzenia i zagadkowe wizje oraz, co najważniejsze, wątek romantyczny z Cartier’em będącym moim ulubionym bohaterem). W efekcie, powieść zasługuje na uwagę – tak więc, polecam.  
 

„[...] – Byłaś dla mnie tym wyzwaniem, którego potrzebowałem, Brienno. [...] To, o co mnie poprosiłaś, było prawie niewykonalne, ale uparłem się dopilnować, abyś zdobyła to, czego pragnęłaś. Tak bardzo mnie absorbowałaś, że prawie nie miałem czasu myśleć o czymkolwiek innym [...]”.


Na Instagramie 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz