24.03.2020

"Królestwo Mostu" - Danielle L. Jensen


Długie lata morderczego szkolenia Lary dobiegły końca. Teraz dziewczyna ma jeden cel – zemścić się na wrogu. Nie przypuszcza jednak, że w trakcie realizacja misji, zacznie powątpiewać w jej słuszność. W to, czy nieprzyjaciel naprawdę jest nieprzyjacielem. 

  Lara Velient, księżniczka Maridriny, zgodnie z „Traktatem piętnastu lat”, udaje się do Ithicany, aby zostać żoną obecnie panującego króla, Aren’a Kertell’a – taki jest oficjalny powód jej osiedlenia się w „sojuszniczym” królestwie. W rzeczywistości dziewczyna wciela się w rolę szpiega mającego dostarczyć informacji o możliwości zdobycia ithicańskiego mostu ograniczającego swobodę handlową, a tym samym skazującego jej rodaków na głód. Planuje więc uwieść młodego władcę, zdobyć jego zaufanie, a następnie go zdradzić. Odkrywanie tajemnic Ithicany początkowo napełnia ją satysfakcją. Ten stan rzeczy zaczyna się jednak zmieniać, gdy nowa królowa bliżej poznaje swojego męża. Przekonuje się wówczas, że, wbrew wcześniejszemu przekonaniu, nie jest bezwzględnym potworem. Gdy do głosu dochodzi rodzące się wobec Aren’a uczucie, konieczność ukończenie misji staje się prawdziwym koszmarem. Jak w tej sytuacji postąpi Lara? Pozostanie lojalna mężowi, czy wybierze zdradę?

  Lara, dzięki swojej intrydze, otrzymała szansę na objęcie tronu u boku znienawidzonego króla Ithicany. Małżeństwo z Aren’em było zwieńczenie piętnastoletniego szkolenia, które uczyniło z niej nieugiętą wojowniczkę, z utęsknieniem czekającą na upadek wroga. Choć dwudziestolatka zdawała sobie sprawę, że za najmniejszy błąd zapłaci życiem, liczyła na to, że odniesionym sukcesem przekona ojca, aby podarował jej upragnioną wolność. Podejmując się misji szpiegowskiej była gotowa na wiele. Nie była jednak gotowa na prawdę. Prawdę o tym, jak prawym człowiekiem jest Aren i o tym, kto jest faktycznym wrogiem Maridriny.
Szczerze powiedziawszy, nie wiem, jak mam ocenić postać Lary. Z jednej strony, działanie na szkodę męża było zrozumiałe – zgodnie z jej przekonaniem był przecież uosobieniem okrucieństwa i przebiegłości, tym, przez którego cierpiał naród maridriński. Latami wpajano jej nienawiść do Ithicany, trudno oczekiwać więc, że tak po prostu  zmieni swoje nastawienie. Z drugiej strony – choć punkt widzenia bohaterki był oczywisty, przeszkadzała mi jej nieszczerość i kontynuowanie szpiegowania nawet wówczas, gdy coraz bardziej przekonywała się, jaką naprawdę osobą jest Aren. Fakt, znalazła się w potrzasku, mając do wyboru zdradę męża i jego (a teraz także jej, jako królowej) poddanych lub zdradę swoich rodaków. To dodatkowo podkreśla ciężar spoczywający na barkach Lary, lecz nadal, mimo przepełniającej jej odwagi i miłości do króla, nie potrafię się do niej przekonać.

  Posiadasz coś, czego zazdroszczą ci inni? Masz więc problem. Boleśnie przekonał się o tym Aren Kertell. Należący do jego królestwa most jest nie tylko źródłem dochodów, ale również przyczyną nieustannych ataków. Jawna agresja nie jest jednak jedynym kłopotem. Problematyczna może okazać się również wrogość kryjąca się za maską sojuszu. Właśnie taką ewentualność ma na względzie ithicański król, żeniąc się z księżniczką Maridriny. Nie tylko najbliżsi współpracownicy doradzają mu ostrożność. On sam wie, że, aby zaufać żonie, musi przekonać się o jej lojalności. Gdy z czasem na korzyść Lary zaczyna przemawiać jej solidarności z Ithicanami, a w sercu Aren’a zaczyna się rodzić coraz głębsze uczucie, mężczyzna przestaje wątpić w szczerość nowej królowej. Pytanie tylko, czy słusznie? 
Aren to odpowiedzialny władca, świetny wojownik i...troskliwy mąż. To król, który nie wyręcza się poddanymi w walce o bezpieczeństwo królestwa, lecz osobiście staje do walki. To mężczyzna, który, mimo podejrzliwości wobec żony, od początku okazuje jej szacunek i dba o jej komfort. Jego szlachetność zostaje dopełniona nieco luzacką naturą, która czyni z niego sympatycznego młodzieńca. Choć uważam Aren’a za najciekawszą postać, nie mogę zaklasyfikować go do gronach bohaterów, których perypetie śledzi się z zapartym tchem. To raczej typ poprawnego bohatera, takiego, któremu niczego nie mogę zarzucić, który bez większego trudu zyskuje moją przychylność, jednak brakuje mu czaru, dzięki któremu na długo zapadłby w moją pamięć.

  Wśród bohaterów drugoplanowych nie ma nikogo, kto by się wyróżniał. Ewentualnie można tu wspomnieć o babci Aren’a (raczej epizodycznej postaci), inteligentnej, zrzędliwej i nie przebierającej w słowach kobiecie. Jej bezpośredniość była zabawna.

Okładka – taka sobie, zbyt "kanciasta".

Podsumowując: mimo że „Królestwo Mostu” cieszy się uznaniem wśród czytelników, mnie nie zachwyciło. Raczej znudziło. Fabuła – przeciętna, bohaterowie (poza królem Ithicany) – zwyczajni, ogólny klimat – dziwny, nieszczególny. Całość ratuje tak naprawdę tylko Aren. Wątek romantyczny? Rozwija się stopniowo. Jest dobrze wkomponowany w fabułę, ale wywołuje wyłącznie neutralne wrażenie. Choć powieść zaliczana jest do gatunku fantasy, nie ma tu ani magicznych mocy, ani nadprzyrodzonych istot. Są natomiast wykreowane przez autorkę królestwa, ale, dla mnie, w ogóle nie tworzą fantastycznej atmosfery. W efekcie, recenzowana publikacja okazała się książką, którą, od tak, można przeczytać, ale ominięcie jej nie jest żadną stratą.

„[...] – Od kiedy spoczął na tobie mój wzrok, na Południowej Strażnicy, nie było nikogo poza tobą. I nawet jeśli jestem przeklętym głupcem, nigdy nie będzie nikogo poza tobą.
«Jesteś głupcem», pomyślała, gdy spadała w ciemność. A to znaczyło, że było ich dwoje [...]”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz