To miał
być beztroski pobyt na imprezie w gronie znajomych. W rzeczywistości niewinny
wieczór okazał się początkiem piekła…
Sielankowe życie siedemnastoletniej Jaymerson
przerywa wypadek, w którym ginie Colton – jej chłopak, a ona i jego brat
bliźniak, Hunter, cudem unikają śmierci. Fizyczne rany są poważne, ale to nic w
porównaniu z rozpaczą, która rozdziera jej serce. Przeżyta tragedia sprawia, że
nie jest już dawną osobą. Mimo początkowego współczucia, nikt nie jest w stanie
zrozumieć jej emocji. Nikt poza Hunterem. I choć go nienawidzi i wie, że
powinna trzymać się z daleka, tylko w jego obecności może być sobą. Może zacząć
znowu oddychać.
Dziewczyna szkolnej gwiazdy futbolu, cheerleaderka,
świetna uczennica i idealna córka. Oto kim była. Dziś to wszystko jest wspomnieniem.
Coltona już nie ma, podobnie jak Jaymerson Holloway sprzed wypadku. Jej
otoczenie oczekuje, że tak po prostu zamknie ten rozdział. Zapomni. Ale to
niemożliwe. Tylko jedna osoba czuje tak samo. Hunter. Lustrzane odbicie
zmarłego chłopaka. Bliźniak, którym gardzi. I ku któremu podąża.
Jayme to bardzo przekonująca bohaterka. W jej
perypetiach obserwujemy dwa główne aspekty. Pierwszym – jest żałoba po Coltonie
i zachodząca w niej metamorfoza. Dziewczyna przechodzi potworne katusze, nie
umie odnaleźć się w nowej rzeczywistości, a jednocześnie nie chce być dawną,
potulną Jaymerson dopasowującą się do tego, jak chcieli widzieć ją inni. To
bolesne i poważne tematy, lecz przedstawione tak realnie i z takim wyczuciem,
że, choć przeżywa się jej rozterki, nie odnosi się wrażenia bycia przytłoczonym
rozpaczą czy dochodzącym do głosu buntem. Drugi aspekt (najciekawszy) to
znajomość z Hunterem. Biorąc pod uwagę jej niechęć do bliźniaka, nie jest to łatwa
relacja, ale właśnie to dodaje jej kolorytu. Wszystko jest tu wyważone, rozwija
się stopniowo. Krok po kroku, przez co jest tak bardzo sensowne, a nie ekspresowe
i powierzchowne. Podoba mi się sposób przedstawienia jej postaci. I choć nie
zawsze się z nią zgadzałam, chętnie przyglądałam się jej poczynaniom.
Hunter Harris kochał swojego brata. Zrobiłby
dla niego wszystko. Gdyby mógł, wolałby sam zginąć, aby on mógł żyć. Właśnie
tego wszyscy pragnęli. Chcieli odzyskać złotego chłopca. Na niego nawet by
się nie obejrzeli. W końcu był tym złym bliźniakiem. A jednak los chciał
inaczej. Zmusił go do stawienia czoła niewyobrażalnej tragedii. Z dziewczyną
Coltona u boku.
Hunter jest niesamowitym bohaterem. Jest tak
autentyczny, tak niezwykły, że z niecierpliwością czekałam na każdą kolejną
wzmiankę o nim. Ten chłopak łączy w sobie teoretycznie skrajne cechy. Jest
przecież buntownikiem, ma nieciekawą reputację, można więc spodziewać się po
nim tego co najgorsze. A mimo to jest tak dobry. Bardzo zasmucała mnie
okazywana mu pogarda. Zwłaszcza w świetle tego, o czym z czasem się
dowiadujemy. Jestem zachwycona jego postacią. Nie ma ani jednej rzeczy, którą
bym w nim zmieniła. Szkoda, że autorka nie stworzyła więcej okazji do tego, aby
móc go poznać, dowiedzieć się czegoś więcej o jego życiu. O tak genialnie
wykreowanych bohaterach można czytać bez końca. Hunter nie tylko jest numerem
jeden wśród wszystkich osób z powieści. Jest także jednym z moich ulubionych
książkowych bohaterów w ogóle. Po prostu kapitalny.
Bohaterowie drugoplanowi to głównie rodzice
Jaymerson i przyjaciółka, Stevie. Co do rodziców – to dobrzy ludzie, którym zależało
na córce, jednak próba narzucania jej ich własnego planu na życie była
denerwująca. Stevie zaś to zwariowana dziewczyna, która zdecydowanie popiera
nowe oblicze Jaymerson.
Okładka – ładna, nawiązująca do pewnego,
szkolnego epizodu.
Podsumowując: to jedna z najlepszych książek młodzieżowych, jakie czytałam. Wszystko
w tej historii jest naturalne, nieprzejaskrawione. Co istotne, autorka
udowodniła, że można pisać o uczuciu czy namiętności bez epatowania
bezsensowną, płytką erotyką. Jednak tym, kto czyni tę opowieść wyjątkową jest
Hunter. Rozczarowujące jest więc to, że Stacey Marie Brown bardziej skupiła się
na przeżyciach Jayme niż Huntera. Ich obojga dotknęła tragedia, dlatego tyle
samo uwagi powinna była poświęcić bliźniakowi, co dziewczynie jego brata. Przez
ten brak równowagi oceniam książkę nieco niżej. Poza tą kwestią nie dostrzegam
w niej żadnych innych wad. I czekam na premierę drugiego tomu. A „The Boy She
Hates” zdecydowanie polecam!
„[…] – Nieważne, co o mnie myślisz. Kochałem swojego brata i nie ma chwili, w której nie życzyłbym sobie, by go to nie spotkało albo bym to ja był na jego miejscu. Dla satysfakcji ogółu […]”.
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz