Ludzie
chętnie nawiązują kontakt z kimś, z kim mogą dzielić swoje pasje, tym bardziej,
gdy nie są one zbyt popularne. Możliwość opisania swoich przemyśleń i brak
konieczności wyjawiania swojej tożsamości ułatwiają wzajemną komunikację i
minimalizują stres związany z otworzeniem się przed drugą osobą. Nic więc
dziwnego, że wspólne zainteresowania i anonimowość mogą stanowić początek
ciekawej znajomości.
Lily Abbott jest załamana. Nauczyciel
chemii zakazał jej przynosić na lekcję ukochany zeszyt, w którym skrupulatnie
zapisywała pomysły na piosenki. Pewnego dnia pisze więc na ławce fragment
utworu jednego ze swoich ulubionych, aczkolwiek niezbyt znanych, zespołów.
Przeżywa prawdziwy szok, kiedy okazuje się, że ktoś, podzielając jej muzyczny
gust, dopisał kolejną część tekstu, rozpoczynając tym samym anonimową
korespondencję. Z kontekstu wypowiedzi może wywnioskować jedynie, że
"rozmawia" z dziewczyną. Wkrótce jednak przeżywa kolejny szok, kiedy
dowiaduje się, że autorem listów jest chłopak. Ten korespondencyjny epizod
bardzo szybko przeradza się w ekscytujący zwyczaj. Lily z zapartym tchem czeka
na kolejną lekcję, aby móc wymienić się wiadomościami z nowym kolegą. Czar
pryska, kiedy okazuje się, że w rzeczywistości daleko mu do chłopaka, jakiego
poznała z listów. W tej sytuacji, nie zdradzając mu swojej tożsamości, decyduje
się zakończyć tę szaloną przygodę. Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić. Trudno
bowiem, tak od razu, zerwać kontakt z kimś, z kim się tak świetnie dogadywało.
Czym chłopiec zraził do siebie Lily? Czy dziewczyna ostatecznie zakończy ich
znajomość?
Lily to fanka muzyki i kreatorka dość
specyficznego stylu ubierania się. Rytm jej życia w znacznym stopniu wyznacza
zwariowana, a zarazem urocza rodzina, która absorbuje większość jej wolnego
czasu. Jej życie towarzyskie? To skomplikowana sprawa. Niewątpliwym plusem jest
jej najlepsza przyjaciółka, Isabel, która ceni sobie ich przyjaźń tak bardzo,
że dla jej dobra zdecydowała się zerwać z chłopakiem. Na tym jednak kończą się
towarzyskie pozytywy. Na pozostałą część tej sfery życia Lily składają się:
Lucas, jej platoniczna sympatia, do której wzdycha od dwóch lat, Cade, były
chłopak Isabel, który, jak nikt inny, potrafi ją drażnić i ośmieszać oraz
David, z którym Isabel próbuje ją wyswatać. Biorąc pod uwagę tę sytuację,
trudno się dziwić, że z takim zapałem angażuje się w korespondencję z
tajemniczym kolegą. Listowna i anonimowa komunikacja działa na jej korzyść. Bez
skrępowania może bowiem pisać to, co myśli. Nie musi się też obawiać, że stres
tak ją sparaliżuje, że nie będzie w stanie wydusić słowa, a to niestety się jej
zdarza. Bardzo szybko dostrzega, że ona i jej rozmówca mają ze sobą wiele
wspólnego i świetnie się rozumieją. Uważa, że są jak bratnie dusze. To sprawia,
że coraz chętniej myśli o tym, aby osobiście go poznać. Wierzy, że mają szansę
na fajną znajomość. Kiedy jednak dowiaduje się, jaki jest w realnym życiu, cała
jej radość znika w jednej chwili. Choć chłopak jest niewątpliwie bardzo
przystojny, jego charakter to jedno wielkie rozczarowanie. Dziewczyna nie ma
już ochoty na utrzymywanie listownego kontaktu, lecz, kiedy czyta kolejne
wiadomości, żal jej odwrócić się od niego. Musi jednak zdecydować, czy może
zignorować tak wielką rozbieżność w charakterze chłopaka.
Podoba mi się w Lily jej zwyczajność,
pomijając styl ubierania się, który zwyczajny raczej nie jest. To normalna
dziewczyna, z którą można się zaprzyjaźnić. Ma fajną relację z Isabel i swoją
rodziną. W jej postaci nie ma w zasadzie żadnej przesady - wyjątkiem jest
dziwny paraliż, który ogarnia ją w pobliżu Lucasa. Bardzo naturalne były zaś
jej emocje związane z anonimowym chłopakiem. Rozumiem jej euforię i
rozczarowanie. Popieram też decyzję, którą podjęła w sprawie korespondencyjnej
znajomości. Szkoda tylko, że fabuła bardziej skupia się na Lily. W efekcie mam
wrażenie, że autor listów jest drugoplanową postacią. Sądzę jednak, że ich
wątki powinny być tak samo wyeksponowane. Tak byłoby ciekawiej.
Anonimowy chłopiec zaczyna swoją
listowną przygodę od dopisania wersu piosenki. Fakt, że trafił na osobę gustującą
w jego ulubionej, choć nieznanej dla szerszego grona, muzyce podziałał na niego,
jak zaproszenie do dalszej rozmowy. Bardzo szybko przechodzi do dyskusji na
temat swojego prywatnego życia. Opowiada o sobie, ale też chętnie dowiaduje się
czegoś więcej na temat swojej rozmówczyni. Ta wymiana wiadomości jest swego
rodzaju wewnętrzną potrzebą otworzenia się przed kimś. Co ważne, tym kimś jest
dziewczyna, która dobrze go rozumie, dlatego też pisanie listów nie jest dla
niego chwilowym kaprysem, ale czymś, co sprawia mu przyjemność. Czuje bowiem,
że oboje się dopełniają. Tę część siebie, którą odsłania w wiadomościach
przeznaczonych dla swojej nowej przyjaciółki, skrywa przed innymi. Na widok
publiczny ma zarezerwowane inne oblicze. To właśnie ono tak uprzedza Lily. Jak
jednak możliwe, że ten miły i przyjazny chłopak, który pisał urocze listy,
okazał się tak arogancki? Czy będzie w stanie wytłumaczyć tę niekorzystną
metamorfozę?
W książce poznajemy teoretycznie dwie
twarze anonimowego chłopca: tę z listów i tę rzeczywistą. Z jednej strony, nie
mają ze sobą zbyt wiele wspólnego, z drugiej, łączy je więcej, niż by się
wydawało. Problem w tym, że na pierwszy rzut oka, trudno dostrzec to
podobieństwo. W efekcie, łatwo posądzić go o arogancję. Mimo to uważam, że
zanim osądzi się go negatywnie, warto wziąć pod uwagę motywy, którymi się
kierował. W ostatecznej ocenie mogą mieć bowiem istotne znaczenie. Inną, ważną
kwestią jest jego magnetyzm, który bez wątpienia dodawał mu uroku. Wyczuwałam
go jednak tylko wtedy, kiedy był sam z Lily. Tych sytuacji, niestety, nie było
zbyt dużo, a szkoda, bo należały do najfajniejszy momentów. Jak już
wspominałam, autorka zbyt mało miejsca poświęciła tajemniczemu chłopcu - o
listach dwójki bohaterów powiedziane jest tyle samo, jednak jego
pozakorespondencyjny wątek został zepchnięty na dalszy plan. To właściwie moje
główne zastrzeżenie, ponieważ jego perypetie interesowały mnie najbardziej.
I na koniec postacie drugoplanowe, czyli
Isabel oraz rodzina Lily. Wszyscy razem tworzą uroczą grupę. Nie ma w nich
sztuczności. Są zwariowani, i choć zdarza się im popełniać niewielkie błędy, to
zawsze mogą na siebie liczyć.
Okładka nie jest zła, ma w sobie coś
optymistycznego.
Podsumowanie: książka
przykuwa uwagę wątkiem anonimowych listów i więzi, jaka dzięki nim rodzi się
między parą głównych bohaterów. To dość lekka historia, mająca w sobie
potencjał, który, moim zdaniem, nie został w pełni wykorzystany ze względu na
(powtórzę to raz jeszcze, bo traktuję to jako ogromny minus) znaczne okrojenie
roli głównego bohatera. Gdyby nie to, uznałabym lekturę za ciekawszą, tym
bardziej, że spodobał mi się pomysł z tajemniczą korespondencją.
„ - Uważasz mnie więc za przystojniaka? [...]
- Jak chyba każda dziewczyna.
Zaskoczyło mnie, że policzki mu lekko poróżowiały. Nie
miałam pojęcia, czemu miałby się czuć skrępowany. Byłam przekonana, że i tak to
wiedział. Przeczesał dłonią włosy. Potem powiedział szeptem, ale tak, bym mogła
to usłyszeć:
- Ty nie jesteś każda”.
Jeden błąd ortograficzny wyryty na ławce może zniweczyć wszystko, ale nie powinna się aż tak zrazić z tego powodu ;)
OdpowiedzUsuńNa okładce widziałbym ławkę z jakimiś bazgrołami, oraz rękę dziewczyny trzymającą pilnik do paznokci i chłopaka ze scyzorykiem :D
O ludzie :D Świetnie to ująłeś :) Myślę, że od dzisiaj wydawnictwa zaczną się bić o Ciebie jako grafika :) Takich pomysłów nie wolno zmarnować ;)
OdpowiedzUsuń