8.03.2017

"P.S. I Like You" - Kasie West


Ludzie chętnie nawiązują kontakt z kimś, z kim mogą dzielić swoje pasje, tym bardziej, gdy nie są one zbyt popularne. Możliwość opisania swoich przemyśleń i brak konieczności wyjawiania swojej tożsamości ułatwiają wzajemną komunikację i minimalizują stres związany z otworzeniem się przed drugą osobą. Nic więc dziwnego, że wspólne zainteresowania i anonimowość mogą stanowić początek ciekawej znajomości.

Lily Abbott jest załamana. Nauczyciel chemii zakazał jej przynosić na lekcję ukochany zeszyt, w którym skrupulatnie zapisywała pomysły na piosenki. Pewnego dnia pisze więc na ławce fragment utworu jednego ze swoich ulubionych, aczkolwiek niezbyt znanych, zespołów. Przeżywa prawdziwy szok, kiedy okazuje się, że ktoś, podzielając jej muzyczny gust, dopisał kolejną część tekstu, rozpoczynając tym samym anonimową korespondencję. Z kontekstu wypowiedzi może wywnioskować jedynie, że "rozmawia" z dziewczyną. Wkrótce jednak przeżywa kolejny szok, kiedy dowiaduje się, że autorem listów jest chłopak. Ten korespondencyjny epizod bardzo szybko przeradza się w ekscytujący zwyczaj. Lily z zapartym tchem czeka na kolejną lekcję, aby móc wymienić się wiadomościami z nowym kolegą. Czar pryska, kiedy okazuje się, że w rzeczywistości daleko mu do chłopaka, jakiego poznała z listów. W tej sytuacji, nie zdradzając mu swojej tożsamości, decyduje się zakończyć tę szaloną przygodę. Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić. Trudno bowiem, tak od razu, zerwać kontakt z kimś, z kim się tak świetnie dogadywało. Czym chłopiec zraził do siebie Lily? Czy dziewczyna ostatecznie zakończy ich znajomość?
Lily to fanka muzyki i kreatorka dość specyficznego stylu ubierania się. Rytm jej życia w znacznym stopniu wyznacza zwariowana, a zarazem urocza rodzina, która absorbuje większość jej wolnego czasu. Jej życie towarzyskie? To skomplikowana sprawa. Niewątpliwym plusem jest jej najlepsza przyjaciółka, Isabel, która ceni sobie ich przyjaźń tak bardzo, że dla jej dobra zdecydowała się zerwać z chłopakiem. Na tym jednak kończą się towarzyskie pozytywy. Na pozostałą część tej sfery życia Lily składają się: Lucas, jej platoniczna sympatia, do której wzdycha od dwóch lat, Cade, były chłopak Isabel, który, jak nikt inny, potrafi ją drażnić i ośmieszać oraz David, z którym Isabel próbuje ją wyswatać. Biorąc pod uwagę tę sytuację, trudno się dziwić, że z takim zapałem angażuje się w korespondencję z tajemniczym kolegą. Listowna i anonimowa komunikacja działa na jej korzyść. Bez skrępowania może bowiem pisać to, co myśli. Nie musi się też obawiać, że stres tak ją sparaliżuje, że nie będzie w stanie wydusić słowa, a to niestety się jej zdarza. Bardzo szybko dostrzega, że ona i jej rozmówca mają ze sobą wiele wspólnego i świetnie się rozumieją. Uważa, że są jak bratnie dusze. To sprawia, że coraz chętniej myśli o tym, aby osobiście go poznać. Wierzy, że mają szansę na fajną znajomość. Kiedy jednak dowiaduje się, jaki jest w realnym życiu, cała jej radość znika w jednej chwili. Choć chłopak jest niewątpliwie bardzo przystojny, jego charakter to jedno wielkie rozczarowanie. Dziewczyna nie ma już ochoty na utrzymywanie listownego kontaktu, lecz, kiedy czyta kolejne wiadomości, żal jej odwrócić się od niego. Musi jednak zdecydować, czy może zignorować tak wielką rozbieżność w charakterze chłopaka.
Podoba mi się w Lily jej zwyczajność, pomijając styl ubierania się, który zwyczajny raczej nie jest. To normalna dziewczyna, z którą można się zaprzyjaźnić. Ma fajną relację z Isabel i swoją rodziną. W jej postaci nie ma w zasadzie żadnej przesady - wyjątkiem jest dziwny paraliż, który ogarnia ją w pobliżu Lucasa. Bardzo naturalne były zaś jej emocje związane z anonimowym chłopakiem. Rozumiem jej euforię i rozczarowanie. Popieram też decyzję, którą podjęła w sprawie korespondencyjnej znajomości. Szkoda tylko, że fabuła bardziej skupia się na Lily. W efekcie mam wrażenie, że autor listów jest drugoplanową postacią. Sądzę jednak, że ich wątki powinny być tak samo wyeksponowane. Tak byłoby ciekawiej.
Anonimowy chłopiec zaczyna swoją listowną przygodę od dopisania wersu piosenki. Fakt, że trafił na osobę gustującą w jego ulubionej, choć nieznanej dla szerszego grona, muzyce podziałał na niego, jak zaproszenie do dalszej rozmowy. Bardzo szybko przechodzi do dyskusji na temat swojego prywatnego życia. Opowiada o sobie, ale też chętnie dowiaduje się czegoś więcej na temat swojej rozmówczyni. Ta wymiana wiadomości jest swego rodzaju wewnętrzną potrzebą otworzenia się przed kimś. Co ważne, tym kimś jest dziewczyna, która dobrze go rozumie, dlatego też pisanie listów nie jest dla niego chwilowym kaprysem, ale czymś, co sprawia mu przyjemność. Czuje bowiem, że oboje się dopełniają. Tę część siebie, którą odsłania w wiadomościach przeznaczonych dla swojej nowej przyjaciółki, skrywa przed innymi. Na widok publiczny ma zarezerwowane inne oblicze. To właśnie ono tak uprzedza Lily. Jak jednak możliwe, że ten miły i przyjazny chłopak, który pisał urocze listy, okazał się tak arogancki? Czy będzie w stanie wytłumaczyć tę niekorzystną metamorfozę?
W książce poznajemy teoretycznie dwie twarze anonimowego chłopca: tę z listów i tę rzeczywistą. Z jednej strony, nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego, z drugiej, łączy je więcej, niż by się wydawało. Problem w tym, że na pierwszy rzut oka, trudno dostrzec to podobieństwo. W efekcie, łatwo posądzić go o arogancję. Mimo to uważam, że zanim osądzi się go negatywnie, warto wziąć pod uwagę motywy, którymi się kierował. W ostatecznej ocenie mogą mieć bowiem istotne znaczenie. Inną, ważną kwestią jest jego magnetyzm, który bez wątpienia dodawał mu uroku. Wyczuwałam go jednak tylko wtedy, kiedy był sam z Lily. Tych sytuacji, niestety, nie było zbyt dużo, a szkoda, bo należały do najfajniejszy momentów. Jak już wspominałam, autorka zbyt mało miejsca poświęciła tajemniczemu chłopcu - o listach dwójki bohaterów powiedziane jest tyle samo, jednak jego pozakorespondencyjny wątek został zepchnięty na dalszy plan. To właściwie moje główne zastrzeżenie, ponieważ jego perypetie interesowały mnie najbardziej.
I na koniec postacie drugoplanowe, czyli Isabel oraz rodzina Lily. Wszyscy razem tworzą uroczą grupę. Nie ma w nich sztuczności. Są zwariowani, i choć zdarza się im popełniać niewielkie błędy, to zawsze mogą na siebie liczyć.

Okładka nie jest zła, ma w sobie coś optymistycznego.

Podsumowanie: książka przykuwa uwagę wątkiem anonimowych listów i więzi, jaka dzięki nim rodzi się między parą głównych bohaterów. To dość lekka historia, mająca w sobie potencjał, który, moim zdaniem, nie został w pełni wykorzystany ze względu na (powtórzę to raz jeszcze, bo traktuję to jako ogromny minus) znaczne okrojenie roli głównego bohatera. Gdyby nie to, uznałabym lekturę za ciekawszą, tym bardziej, że spodobał mi się pomysł z tajemniczą korespondencją.

„ - Uważasz mnie więc za przystojniaka? [...]
- Jak chyba każda dziewczyna.
Zaskoczyło mnie, że policzki mu lekko poróżowiały. Nie miałam pojęcia, czemu miałby się czuć skrępowany. Byłam przekonana, że i tak to wiedział. Przeczesał dłonią włosy. Potem powiedział szeptem, ale tak, bym mogła to usłyszeć:
- Ty nie jesteś każda”.



2 komentarze:

  1. Jeden błąd ortograficzny wyryty na ławce może zniweczyć wszystko, ale nie powinna się aż tak zrazić z tego powodu ;)
    Na okładce widziałbym ławkę z jakimiś bazgrołami, oraz rękę dziewczyny trzymającą pilnik do paznokci i chłopaka ze scyzorykiem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O ludzie :D Świetnie to ująłeś :) Myślę, że od dzisiaj wydawnictwa zaczną się bić o Ciebie jako grafika :) Takich pomysłów nie wolno zmarnować ;)

    OdpowiedzUsuń