26.03.2024

"Poławiacz dusz" - Jonathan Stroud


Zagadkę zwiększonej aktywności duchów w Chelsea udało się im rozwiązać. A na horyzoncie już czeka nowe wyzwanie, w ramach którego przyjdzie się im zmierzyć z kolejnym miejscem naznaczonym obecnością zadziwiająco licznej grupy zmarłych.
 
Minęły cztery miesiące od odejścia Lucy z agencji Lockwood i Spółka. W tym czasie nastolatka kontynuuje swoją parapsychiczną działalność jako niezależna agentka. Dzięki swoim Talentom z powodzeniem wykonuje otrzymywane zadania. I choć nie narzeka na brak zleceń, tęskni za przyjaciółmi. Wygląda jednak na to, że ich drogi ponownie się skrzyżują. Wszystko przez niespodziewaną ofertę współpracy...

Z ciężkim sercem opuściła Anthony’ego i Georga. Choć jako freelancerka radzi sobie dobrze, z nikim nie stworzyła tak zgranego zespołu jak z nimi. Gdy więc nadarza się okazja na wspólne rozwikłanie sprawy nawiedzonego domu, zgadza się do nich dołączyć. Chwilowo.
Jak zwykle Lockwood, Lucy, George (i od niedawna – Holly) nie mogą się nudzić. Niczym magnes przyciągają kłopoty i, jakże by inaczej, podejmują się skomplikowanych wyzwań. Tym razem przyjrzą się historii Kanibala z Ealing i będą próbowali wyjaśnić przyczynę masowych nawiedzeń w jednej z wiosek. A w między czasie zerkną na czarny rynek parapsychicznych artefaktów.
Niezmiennie atutem cyklu są bohaterowie. To oni sprawiają, że z taką chęcią sięgam po kolejne tomy (oczywiście cała ekipa jest świetna, ale numerem jeden pozostaje Anthony). Niezmiennie też zaletą jest fabuła i świat duchów. Autor wie jak wzbudzać dreszcz emocji, jak tworzyć nowe nadprzyrodzone historie i niezwykły klimat powieści (choć akurat atmosfera w nawiedzonej wiosce była dosyć dziwna). Zabrakło mi natomiast szerszego wątku, który dotyczył wydarzeń następujących zaraz po zakończeniu poprzedniej części. Byłam bowiem bardzo ciekawa reakcji Anthony’ego i George’a na wieść o rezygnacji Lucy. Wprawdzie pojawia się o tym krótka, interesująca wzmianka, ale wolałabym, aby ten temat był bardziej rozbudowany.
 
Bohaterem drugoplanowym, którego nie można pominąć jest czaszka. Ten duch ma wiele do powiedzenia, najczęściej średnio przyjemnych rzeczy. Mimo swojej niebezpiecznej natury ma w sobie coś pozytywnego. Jest fajną postacią, nietypową, a przez duże upodobanie do sarkazmu – także zabawną.
 
Okładka – całkiem ładna.
 
Podsumowując: ten cykl jest tak dobry, że nie miałabym nic przeciwko, gdyby każda część była znacznie dłuższa. Spędzanie czasu z Lockwoodem i jego przyjaciółmi to prawdziwa przyjemność. Autor nie zawodzi. Doskonale kreuje autentycznych bohaterów i realistycznie ukazuje duchy, z którymi będą musieli uporać się nasi młodzi agenci. A gdzieś pomiędzy wplata wzmianki dotyczące przyjaźni Anthony’ego i Lucy (oczywiście przedstawia przyjacielskie relacje całej czwórki, ale jednak ten duet najbardziej przykuwa moją uwagę). I naświetla pewne kwestie, które mogą okazać się pomocne przy poznawaniu genezy Problemu. Krótko mówiąc – „Poławiacz dusz” utrzymuje wysoki poziom wypracowany przez poprzednie tomy. Pozostaje mi więc czekać na finał przygód nieustraszonych agentów. A Wam polecam czwartą odsłonę cyklu „Lockwood i Sp.”.
 
„[…] w ostatnim czasie brawura Lockwooda się nasilała. Żołądek mi się ścisnął z poczucia winy. Egoistycznie wykorzystywałam jego skłonność do ryzyka. Gdyby nie ja, nie byłoby go w tym miejscu […]”.



Na Instagramie 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz