Zagadkę
zwiększonej aktywności duchów w Chelsea udało się im rozwiązać. A na horyzoncie
już czeka nowe wyzwanie, w ramach którego przyjdzie się im zmierzyć z kolejnym
miejscem naznaczonym obecnością zadziwiająco licznej grupy zmarłych.
Minęły cztery miesiące od odejścia Lucy z
agencji Lockwood i Spółka. W tym czasie nastolatka kontynuuje swoją
parapsychiczną działalność jako niezależna agentka. Dzięki swoim Talentom z
powodzeniem wykonuje otrzymywane zadania. I choć nie narzeka na brak zleceń,
tęskni za przyjaciółmi. Wygląda jednak na to, że ich drogi ponownie się
skrzyżują. Wszystko przez niespodziewaną ofertę współpracy...
Z ciężkim sercem opuściła Anthony’ego i
Georga. Choć jako freelancerka radzi sobie dobrze, z nikim nie stworzyła tak zgranego
zespołu jak z nimi. Gdy więc nadarza się okazja na wspólne rozwikłanie sprawy
nawiedzonego domu, zgadza się do nich dołączyć. Chwilowo.
Jak zwykle Lockwood, Lucy, George (i od
niedawna – Holly) nie mogą się nudzić. Niczym magnes przyciągają kłopoty i,
jakże by inaczej, podejmują się skomplikowanych wyzwań. Tym razem przyjrzą się
historii Kanibala z Ealing i będą próbowali wyjaśnić przyczynę masowych
nawiedzeń w jednej z wiosek. A w między czasie zerkną na czarny rynek
parapsychicznych artefaktów.
Niezmiennie atutem cyklu są bohaterowie. To
oni sprawiają, że z taką chęcią sięgam po kolejne tomy (oczywiście cała ekipa
jest świetna, ale numerem jeden pozostaje Anthony). Niezmiennie też zaletą jest
fabuła i świat duchów. Autor wie jak wzbudzać dreszcz emocji, jak tworzyć nowe
nadprzyrodzone historie i niezwykły klimat powieści (choć akurat atmosfera w nawiedzonej
wiosce była dosyć dziwna). Zabrakło mi natomiast szerszego wątku, który
dotyczył wydarzeń następujących zaraz po zakończeniu poprzedniej części. Byłam
bowiem bardzo ciekawa reakcji Anthony’ego i George’a na wieść o rezygnacji
Lucy. Wprawdzie pojawia się o tym krótka, interesująca wzmianka, ale wolałabym,
aby ten temat był bardziej rozbudowany.
Bohaterem drugoplanowym, którego nie można
pominąć jest czaszka. Ten duch ma wiele do powiedzenia, najczęściej średnio
przyjemnych rzeczy. Mimo swojej niebezpiecznej natury ma w sobie coś
pozytywnego. Jest fajną postacią, nietypową, a przez duże upodobanie do
sarkazmu – także zabawną.
Okładka – całkiem ładna.
Podsumowując: ten cykl jest tak dobry, że nie miałabym nic przeciwko, gdyby każda
część była znacznie dłuższa. Spędzanie czasu z Lockwoodem i jego przyjaciółmi
to prawdziwa przyjemność. Autor nie zawodzi. Doskonale kreuje autentycznych
bohaterów i realistycznie ukazuje duchy, z którymi będą musieli uporać się nasi
młodzi agenci. A gdzieś pomiędzy wplata wzmianki dotyczące przyjaźni Anthony’ego
i Lucy (oczywiście przedstawia przyjacielskie relacje całej czwórki, ale jednak
ten duet najbardziej przykuwa moją uwagę). I naświetla pewne kwestie, które
mogą okazać się pomocne przy poznawaniu genezy Problemu. Krótko mówiąc – „Poławiacz
dusz” utrzymuje wysoki poziom wypracowany przez poprzednie tomy. Pozostaje mi więc
czekać na finał przygód nieustraszonych agentów. A Wam polecam czwartą odsłonę
cyklu „Lockwood i Sp.”.
„[…] w ostatnim czasie brawura Lockwooda się nasilała. Żołądek mi się ścisnął z poczucia winy. Egoistycznie wykorzystywałam jego skłonność do ryzyka. Gdyby nie ja, nie byłoby go w tym miejscu […]”.
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz