16.06.2021

"Manik" - Amo Jones


Jest fenomenalny. Rozchwytywany. Uwielbiają go tłumy, lecz tylko nieliczni znają jego prawdziwą, potworną naturę. I choć jest jak ogień, który trawi wszystko na swojej drodze, ona, zamiast uciekać, biegnie ku niemu...Ku swojej własnej zgubie...
 
   Beatrice Kennedy przypieczętowuje swój los, gdy przypadkowo staje się świadkiem przestępstwa, w którym bierze udział sławny raper, Manik. Mimo że dziewczyna doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego fatalnego położenia, jej relacja z hip-hopowcem zaczyna nabierać nieoczekiwanego charakteru. Choć Beatrice trudno oprzeć się Manikowi, musi mieć się na baczności. Szczególnie, że mężczyzna ma wobec niej pewien plan...

  Znaleźć się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie...to dopiero pech. Dobitnie przekonuje się o tym Beatrice Kennedy. Dwudziestotrzylatka, będąca na etapie poszukiwania swojego azylu na świecie, nie sądziła, że wbrew własnej woli jej los podporządkowany zostanie mrocznemu raperowi. Nie sądziła również, że ten niepokojący układ będzie ją pociągał. Jakże to niefrasobliwe, zwłaszcza w kontekście zagadki sprzed lat, która wypali głęboki ślad na jej najbliższej przyszłości.
Beatrice to ucieleśnienie cech, których nie lubię i postaw, których nie pojmuję. Nie wiem więc, skąd bierze się ekspresowa fascynacja człowiekiem grożącym jej śmiercią i traktującym niczym zwykłą zabawkę. Nie wiem, skąd bierze się brak poczucia godności i bezsensowna chęć podporządkowania się cielesnym pragnieniom, w jakże typowym stylu: „wiem, że nie powinnam tego robić, jednak nie potrafię się mu oprzeć”. Nie rozumiem też, z jaką łatwością Beatrice potrafi tłumaczyć sobie zło, jakim obdarowuje ją Manik i bez większego trudu przechodzić do zwyczajnej, wspólnej rzeczywistości po piekle, które chwilę wcześniej jej zafundował. Najwidoczniej bohaterki mające słabość do zagrażających im chłopaków, to schemat, którym lubi posługiwać się autorka („Srebrny łabędź” (skutecznie zakończył moją przygodę z cyklem „Elite King’s Club”), a teraz „Manik”). Cóż, nie podzielam podobnego upodobania. Choć zaś nie po drodze mi z życiowymi decyzjami Beatrice, w jej zachowaniu podoba mi się jedna rzecz – potrafi zachować otwarty umysł i przyjąć do wiadomości przykrą prawdę. To jednak nie zmienia mojej niezbyt pochlebnej oceny dwudziestotrzylatki.
 
  Utalentowany, najpopularniejszy raper, bestialski mafijny wor i syn szefa rosyjskiej bratwy. Oto Aeron Romanov-Reed, znany jako Manik. Ten przystojny, zimny i mroczny dwudziestosiedmiolatek perfekcyjnie łączy dwie pasje: hip-hop i morderczą naturę. I jest ostatnim, czego powinna życzyć sobie Beatrice Kennedy. Jej życzenia nie mają jednak najmniejszego znaczenia. Liczy się tylko to, czego chce on. I na pewno nie jest to szczęście pięknej...”nieznajomej”. Lecz cóż, każdy ma jakąś słabość...
Przyglądając się portretowi psychologicznemu Aeron’a i jego perypetiom, zastanawiałam się, z kim właściwie mam do czynienia: z newadult’owym bad boyem, czy psychopatycznym mafiosem? Bo otrzymałam i to, i to, problem tylko w tym, że takie połączenie wypadło mało spójnie i mało przekonująco (jak zresztą większość książki). W jednej chwili bowiem obserwujemy młodzieńca szpanującego bezsensownymi, seksualnymi tekstami (naprawdę, tak ludzie ze sobą rozmawiają? Poza książkami, oczywiście (szczególnie tymi młodzieżowymi)?), w drugiej mężczyznę skrywającego w sobie bestię (i to budzoną na zawołanie, podczas kuriozalnego „klatkowego” procesu). Dziwne i niespecjalnie udane zespolenie. Choć sam pomysł ze sławnym i zabójczym (dosłownie) raperem mógł być interesujący, jego realizacja okazała się bardzo problematyczna. Nie lepiej wypadł wątek romantyczny, pozbawiony, podobnie jak bohaterowie, autentyzmu. Do tego dochodzi jeszcze nienaturalne, bo zdecydowanie za grzeczne jak na Manika, określanie ojca „tatą” i zbyt częste nazywanie Beatrice „Małą”. W efekcie raper jawi się jako postać przerysowana i niezbyt konkretna. I, mimo swoich radykalnych zachowań, nie przykuwająca uwagi.
 
  Wśród bohaterów drugoplanowych prym wiedzie Katiya, siostra Manika, całkiem sympatyczna dziewczyna i nowa przyjaciółka Beatrice (tyle tylko, że ich przyjaźń, jak dla mnie, rozpoczęła się za szybko). Oprócz niej można wymienić również dwie neutralne postacie: Kyle’a (przyjaciela Beatrice) i Lenny’ego (przyjaciela Aeron’a) oraz Vladimir’a Romanov’a, ojca Manika, brutalnego mafioso (sposób jego wykreowania (choć nie tylko jego) nasuwa mi jedno spostrzeżenie – przerost formy nad treścią).
 
Okładka – świetna! To największy atut książki.
 
Podsumowując: miało być mrocznie, namiętnie i nieco zagadkowo...I w teorii było, bo przecież Manik, jako wor, mordował i bardzo to lubił, bo jego relacja z Beatrice nie była pozbawiona erotyki, bo mamy pewną tajemnicę z przeszłości. Niestety, realizacja wszystkich tych punktów była przekombinowana, mało wiarygodna, i, w efekcie, nie wywoływała żadnych emocji. Mam wrażenie, jakby autorka nie wiedziała, na co się zdecydować w swojej opowieści, więc umieściła w niej wszystkiego po trochu. Co więcej, próbowała budować jakąś głębszą historię, jednak punkt kulminacyjny i sam finał idealne odzwierciedla stwierdzenie „z dużej chmury mały deszcz”. Czasem naprawdę najlepszym wyjściem jest prostota, nie zaś szokowanie na siłę, czy posługiwanie się szpanerskimi, płytkimi tekstami. Choć więc książka swój potencjał miała, zgubił się on w natłoku zbytecznych (i przegadanych) treści. Nie polecam.
 

„[…] Jak ktoś tak dojmująco piękny może mieć tak mroczną duszę? A może tak to właśnie działa, może ci o najpiękniejszych twarzach skrywają najmroczniejsze dusze […]”. 

 

Na Instagramie 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz