Są
na świecie ludzie, którzy mogą pochwalić się niezwykłymi talentami. Podczas,
gdy jedni potrafią mądrze z nich korzystać, inni bezmyślnie nadużywają swoich
zdolności. Ich geniusz przeradza się w szaleństwo, stając się tym samym
poważnym i nieokiełznanym zagrożeniem.
Linia mocy została przebudzona! Jest to, bez wątpienia, istotna informacja dla młodych poszukiwaczy grobu Glendower'a. Przed nimi jednak dość skomplikowany czas. Będą musieli wyjaśnić zarówno przyczynę nieoczekiwanych zmian jak i to, kim jest tajemniczy Greywaren, którego szuka tylu nieproszonych gości.
Blue coraz bardziej zaprzyjaźnia się z
chłopcami, dostrzegając unikalność każdego z nich. Przygnębia ją jednak fakt,
że oprócz ciągłego zachowywania rozsądku i wzmagania zdolności ezoterycznych
innych osób, w jej życiu tak naprawdę nic się nie dzieje. Cóż...poza jednym
wyjątkiem. Jest nim obecność Gansey'a, sposób, w jaki zaczyna o nastolatku
myśleć. Z takim stanem rzeczy wiążą się dwa problemy: po pierwsze, wcale jej
się nie podoba to, jak go postrzega, po drugie - jest przecież związana z
Adamem.
Gansey, jak zwykle, uprzejmy młodzieniec
ze starą duszą nie może narzekać na życiowy zastój. Aktualnie jego myśli zaprzątają
następujące kwestie: zakłócenia linii mocy, zaskakujące zmiany dotyczące
Cabeswater - pradawnego lasu, metamorfoza Adama, niespodziewane zdolności
Ronan'a i...Blue zwana Jane. Całkiem sporo tego. Teraz pozostaje Gansey'owi
tylko to jakoś...zrozumieć...ogarnąć.
Choć staram się każdemu bohaterowi z
osobna poświęcać akapit dotyczący wrażeń, jakie na mnie wywarł, tym razem
opiszę wspólnie Blue i Gansey'a. Kryje się za tym jeden, bardzo istotny powód:
nic szczególnego nie dzieje się wokół nich. Są jak postacie drugoplanowe, które
stanowią tło dla rozgrywających się wydarzeń. Rozpoczynając lekturę cyklu
zauważyłam, że autorka dosyć dużo miejsca poświęca wielu osobom, zacierając tym
samym wyraźny podział na tych pierwszo i drugoplanowych. Uznałam jednak, że z
całej tej grupy to Gansey (jako inicjator poszukiwań) i Blue (jako ta, która
dostrzegła duszę właśnie Gansey'a) pełnić będą rolę głównych bohaterów, lecz po
drugim tomie ta kwestia zaczyna być wątpliwa. Podobnie zresztą jak rozwój wątku
romantycznego, który jest epizodyczny, a szkoda, bo te mikroskopijne wzmianki,
które „serwuje” autorka mają duży potencjał. Żałuję, że tak to wgląda, bo
bardzo polubiłam tę parę. Ciągle mam jednak nadzieję, że zmieni się to w
dalszych tomach. W końcu „nadzieja matką tych, którzy umieją patrzeć daleko”.
Pozostali, mniej lub bardziej
drugoplanowi, bohaterowie to:
Ronan Lynch, czyli nieokiełznany i
mroczny chłopak, któremu w sposób szczególny poświęcony jest drugi tom sagi z
uwagi na jego niezwykły talent (stanowiący jednocześnie okazję do poznania
rodzinnych tajemnic). Muszę przyznać, że wątek z jego udziałem nie przypadł mi
do gustu (pomijając pomysł na jego nadprzyrodzone umiejętności), a do tego
chwilami był zbyt rozbudowany (np. wyścigi). Sam Ronan jest natomiast całkiem w
porządku - jak wspominałam w recenzji pierwszej części, to taki buntownik o
dobrym sercu.
Adam Parrish czyli ten, który zbudził
linię mocy. W skutek dokonanego rytuału nastąpiły w nim pewne zmiany. Nastolatek
stał się bardziej zdystansowany wobec przyjaciół, ale nadal interesuje go misja
poszukiwacza (po ostatnich zdarzeniach bardziej niż na początku). W dalszym
ciągu przesadnie reaguje na ofiarowaną pomoc (jego duma to bardzo
problematyczna kwestia), samemu zapędzając się w błędne koło. Wśród gnębiących
go rozterek jest też relacja z Blue. Wszystko to sprawia, że ciężar tego, co
dzieje się wokół zaczyna go przytłaczać. Pytanie tylko, czy uda mu się stawić
czoło wszystkim problemom? Sytuacja Adama nie jest lekka. Chłopak właściwie
jest w potrzasku, odchodzi od równowagi i kroczy w kierunku chaosu. Jest
niewątpliwie dobrym człowiekiem, ale jego ambicje, chęć wydostania się z
dotychczasowej beznadziei chwilami zamiast pchać go ku górze, ciągną go w dół.
Szary Mężczyzna, czyli nowy bohater,
człowiek o mrocznej duszy, w swoim fachu najlepszy z najlepszych. Niestety,
jego wątek nie jest najmniejszy - wolałabym, gdyby był ograniczony do minimum.
A jaki jest Szary Mężczyzna? Cóż, daje się poznać zarazem jako zły i całkiem
fajny, jednak jego „drapieżna” natura uniemożliwia mi uznania go za pozytywną
postać.
Okładka - nie jest zła.
Podsumowując: o ile w „Królu
kruków” pierwsza część książki była nieszczególna, a druga część nadrabiała
wszelkie mankamenty, o tyle w „Złodziejach snów” poziom jest wyrównany. Jakieś
minusy, plusy? Wśród minusów znalazły się następujące rzeczy: wątek
fantastyczny (oczywiście nadal podoba mi się pomysł poszukiwań Glendower'a, ale
w drugim tomie autorka skupia się głównie na zakłóceniach linii mocy i
zdolnościach Ronan'a), wątki Ronan'a i Szarego Mężczyzny, a przede wszystkim
zepchnięcie Gansey'a i Blue na dalszy plan i niemal całkowite pominięcie
historii miłosnej (wygląda na to, że powieść bardziej zmierza ku młodzieżowemu
fantasy, niż Paranormal/Fantasy romance). Wśród zalet są zaś: charakterystyczny
klimat opowieści, bohaterowie, wątek romantyczny (bardzo niewielki, ale
przyciągający uwagę) i, wymienione wyżej, poszukiwania miejsca spoczynku
walijskiego króla. Chociaż zazwyczaj opisane wady wpłynęłyby negatywnie na moją
opinię o książce, tym razem jest inaczej. Ten cykl, jak dotąd, ma w sobie coś
tak niezwykłego, że niezależnie od różnych zastrzeżeń ciągle jest interesujący,
ciągle jest dobry. Ja z kolei ciągle mogę powiedzieć: polecam.
„[...] uniósł delikatnie jej dłoń ze swojej szyi, trzymając ją jak w tańcu. Przyłożył do ust. Blue zamarła w absolutnym bezruchu. Serce jej nie biło. Nie mrugała. Nie mogła powiedzieć: «Nie całuj mnie». Nie mogła nawet powiedzieć: «Nie»”.
Zobacz także:
"Król kruków" - Maggie Stiefvater (cykl: "The Raven Cycle", t. )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz