Większość ludzi w mniejszym lub większym
stopniu zachowuje pozory. Decyduje się na to, aby ukryć przed innymi jakąś prawdę.
Gdy robią to sporadycznie, nie stanowi to poważnego problemu. Nie można jednak powiedzieć
tego samego wówczas, kiedy ktoś ogranicza się niemal wyłącznie do udawania. W
taki bowiem sposób zatraca swoją tożsamość i staje się więźniem swoich własnych
kłamstw, a w konsekwencji pozbawia się szans na prawdziwie szczęśliwe życie.
Waverly Camdenmar to perfekcjonistka.
Perfekcyjnie nosi maskę idealnej, ambitnej uczennicy i członkini szkolnej
elity. Jej prawdziwe oblicze jest zupełnie inne. Pod powłoką, którą stworzyła
dla ludzkich oczu, skrywa się bezbronna i zagubiona dziewczyna, cierpiąca na
bezsenność. Problemy ze snem skłaniają ją do wypróbowania techniki
relaksacyjnej. Metoda okazuje się skuteczna. Waverly może wreszcie przespać
kilka godzin. W śnie odwiedza Marshalla Holta. Zna go wprawdzie ze szkoły, lecz
tak naprawdę są sobie obcy. Podczas nocnej wędrówki rozmawiają ze sobą. Nie
byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Waverly śniąc, naprawdę przenosi
się do chłopaka. Z niewytłumaczonych przyczyn jawa i sen przenikają się. Nocne
spotkania zbliżają do siebie nastolatków. Za dnia dzieli ich jednak tak wiele.
Ona należy do elity, on jest chłopcem z problemami. Ona nie może pozwolić sobie
na uczucia i zniszczyć tak skrupulatnie budowanej maski, on z kolei nie chce
ukrywać ich znajomości. Czy Marshall i Waverly znajdą jakieś rozwiązanie sytuacji,
w jakiej się znaleźli? Czy przepaść, jaka ich dzieli, nie przekreśla szansy na
szczęśliwy związek?
Waverly to połączenie robota w ludzkiej
skórze i samotnej dziewczyny. Pierwsza wersja jest dominująca, to oblicze,
które zawsze pokazuje swojemu otoczeniu. Jest wówczas chłodna, niedostępna,
wyrachowana. Wszystko poddaje kalkulacji, nie uznaje działań, które mogłyby
naruszyć jej wizerunek. Co gorsze, pozwala manipulować sobą przyjaciółce,
Maribeth Withman, co sprawia, że staje się jeszcze bardziej sztuczną,
bezuczuciową istotą. Kiedy jest sama, sztuczne oblicze znika. Odsłania
siedemnastolatkę, która nie ma swojego miejsca, nie ma szczerego przyjaciela,
przy którym mogłaby się naprawdę otworzyć. Zmienia się to wówczas, gdy
rozpoczynają się jej nocne spotkania z Marshallem. Przy nim wreszcie czuje się
wolna, wreszcie może być sobą. Bardzo szybko ich skryta, nadnaturalna więź
staje się najcenniejszym punktem jej codzienności, lecz kres tych chwil
wytchnienia zbliża się nieubłaganie. Świeczka, która umożliwiała jej
przenoszenie się do Marsa, stopiła się. Żadna inna nie ma jej mocy, więc
Waverly nie może już odwiedzać go w śnie. Jedyne wyjście to kontynuowanie
znajomości w realnym świecie, na oczach innych ludzi. Siedemnastolatka nie chce
się na to zgodzić, choć nieobecność Marshalla bardzo ją przytłacza. Do niej
należy decyzja, czy ważniejszy jest sztuczny wizerunek, który stworzyła, czy
bycie u boku kogoś, przy kim wreszcie czuje się sobą.
Waverly jest skomplikowaną osobą. Nie
bardzo rozumiem, jak mogła chcieć funkcjonować w stworzonym przez siebie
więzieniu. Często zdarza się, że ktoś jest zamknięty w sobie, że nie chce
otwierać się prze obcymi. Nie wiem jednak, jak można chcieć wcielić się w rolę
manekina. Jej rozumowanie w tej kwestii trudno pojąć, bo z jednej strony
twierdzi, że maska jest jej ochroną, a z drugiej chce uciec od tej
wyimaginowanej wersji samej siebie. Waverly jest doskonałym przykładem na to, że
przesadne analizowanie wszystkiego przynosi więcej szkody niż pożytku. Nie
pojmuję, jak strzeżenie fałszywego wizerunku może być ważniejsze, niż
ujawnienie przed innymi swojego związku z chłopakiem, który nadaje sens jej
życiu. Kiedy tak uparcie odpycha go od siebie uważam, że nie zasługuje na
niego. Jest problematyczną dziewczyną i musi nauczyć się zmagać ze swoimi
problemami, jednak to nie usprawiedliwia tego, że swoją zawziętością krzywdzi
tak dobrego człowieka. Waverly daje się poznać jako dość chłodna osoba, która
nie przejmuje się zbytnio innymi. Gdzieś głęboko skrywa się w niej więcej
dobra, ale tylko od niej zależy, czy pozwoli mu wypłynąć na światło dzienne.
Marshall Holt jest inteligentnym,
melancholijnym, skrytym i uczuciowym chłopakiem. Rodzinne problemy sprawiły, że
bardzo się pogubił. W efekcie droga, którą obrał, okazała się destrukcyjna.
Zaczął sięgać po używki i zaniedbywać szkołę. A do tego zakochał się w Waverly
Camdenmar, dziewczynie, będącej poza jego zasięgiem. Ta świadomość dodatkowo go
przygnębiała. Była kolejną porażką w życiu. Gdy pewnej nocy Waverly zjawiła się
u niego, był przekonany, że to halucynacje, skutki środków odurzających, które
zażył. Szybko jednak przekonał się, że to nie omamy. Jakimś nadnaturalnym
sposobem dziewczyna naprawdę go odwiedza i jest widoczna tylko dla niego.
Podczas tych spotkań dostrzega, że oblicze, które pokazuje mu nastolatka,
znacznie różni się od tego, które zna ze szkoły. Są do siebie podobni, rozumieją
się. Nic więc dziwnego, że stają się sobie bliscy. Nocne spotkania są
wyjątkowe, jednak Mars nie chce ograniczać się tylko do nich. Zależy mu na
Waverly oraz na tym, aby mogli być razem nie tylko w ukryciu. Gdy dziewczyna
uparcie trzyma się swojego wymyślonego wizerunku i nie potrafi przyznać się do
Marshalla, ten wycofuje się.
Bardzo polubiłam Marsa. Jest moją
ulubioną postacią w książce. Przypomina mi trochę Varena z cyklu "Nevermore". Ujmuje mnie jego wrażliwość. Nie jest obojętny na
krzywdę innych. Historia jego zainteresowania Waverly jest urocza: to jak na
nią reagował oraz to, jak szczere były jego uczucia. Było mi go szkoda, kiedy
ukochana odpychała go przez wzgląd na własne przekonania, tym bardziej, że Mars
chciał się nią zaopiekować i ofiarować jej swoją miłość. Marshall to bohater z
duszą. Przykuwa uwagę swoją autentycznością. Jest głównym atutem powieści.
W całej historii istotną rolę odgrywa
Maribeth Withman. Nie wiem, jakim sposobem Waverly mogła uważać za przyjaciółkę
tę narcystyczną i uwielbiającą rządy dziewczynę. Na swój sposób wzajemnie się
uzupełniały, jednak ich relacja nie wiele miała wspólnego z przyjaźnią, tym
bardziej, że Maribeth chętnie uczyniła z Waverly swoją marionetkę. Główna
bohaterka mogła odnaleźć przyjaciółkę w osobie Autumn Pickerel, która
odznaczała się szczerością i potrafiła troszczyć się o tych, którzy byli jej
bliscy. To samo można powiedzieć o Olliem Poe, który wspierał Marshalla, za co Mars
odwdzięczał mu się tym samym.
Jak już wspomniałam, największym atutem
książki jest Marshall, który, bez wątpienia, jest magnetyczną postacią. Choć
jest jednym z głównych bohaterów (i jednym z dwóch narratorów - taki podział
uznaję za zaletę), wydaję mi się, że jest go zbyt mało w powieści. Być może to
tylko subiektywne wrażenie, bo był moim ulubionym bohaterem i byłam ciekawa
przede wszystkim jego perypetii. Odnoszę jednak wrażenie, że wątek Waverly był
bardziej rozbudowany. Nie wiem, po co tyle miejsca poświęcono jej szkolnej
działalności (szczególnie nudne były wzmianki o jej współpracy z Maribeth).
Dosyć denerwujące były też jej dziwne rozterki o wizerunku, który tak starannie
budowała. Zamiast tego wolałabym dowiedzieć się czegoś więcej o Marsie, w tym
oczywiście o jego relacji z Waverly.
Okładka jest bardzo ładna. Podoba mi się
nawiązujący do fabuły pomysł a także trafny dobór kolorów.
Podsumowując: "Wyśnione miejsca" to powieść z bardzo subtelnym wątkiem
paranormalnym, który sprawia, że przedstawiona w niej historia jest ciekawsza.
Pozytywny efekt chwilami psuje męczący wątek Waverly, jednak, ze względu na
uroczego Marshalla. warto przez niego przebrnąć
„[...] Granica między snem a jawą się zatarła, ale nawet
teraz gdzieś w głębi duszy nie wierzę, że to wszystko zdarzyło się naprawdę.
Ludzie nie mogą tak po prostu zamykać oczu, leżąc w sypialni, i otwierać ich,
będąc zupełnie gdzieś indziej. Nie mogą zaczynać rozmów we śnie i kończyć ich w
rzeczywistości. Wszystko to, co dotyczy zeszłej nocy, jest absolutnie
niemożliwe”.
Dziewczyna ma swój biznes i nie może go tak po prostu zostawić bo zbankrutuje :)
OdpowiedzUsuńMi najbardziej się spodobał Ollie Poe, bo z łaciny oznacza to "oleje potem", więc plus za żelazny pęcherz :D