31.10.2016

"Kruk" - Kelly Creagh





Budzisz się i mówisz czasami "uff...to tylko sen". Myślisz "nie ma się czym przejmować". Co jednak, jeśli jawa i sen zaczęłyby się wzajemnie przenikać? Jeśli świat ze snu ożyłby, zaczął cię prześladować? Czasami ucieczka w sen może nieść oderwanie od szarej rzeczywistości,  innym razem może odebrać to, co jest częścią i sensem życia.

Nauczyciele potrafią wszystko utrudniać.  Przekonała się o tym Isobel Lanley, kiedy usłyszała, że projekt na lekcję z języka angielskiego ma przygotować z Varenem Nethersem, małomównym, ponurym i cynicznym,  a do tego, gdyby wierzyć plotkom - niebezpiecznym i niezrównoważonym gotem. Gdy jednak zapisuje jej swój numer telefonu na ręce...cóż, dotyk jego dłoni coś w niej porusza. Wiadomość o ich współpracy porusza z kolei jej chłopaka,  Brada i prowadzi do konfliktu z przyjaciółmi.  Isobel postanawia zrezygnować ze wspólnego projektu, lecz zmienia zdanie, kiedy na własne oczy przekonuje się, jak podle zachowali się wobec Varena. Spotkania, których wymaga zadanie, pozwalają dziewczynie poznać go z zupełnie innej strony. Wizerunek Varena, który odkrywa, zaczyna ją coraz bardziej przyciągać.  Tej nowo zawartej znajomości zaczynają jednak towarzyszyć dziwne wydarzenia.

 Są tacy pisarze, którzy opisując najzwyklejszą sytuację potrafią wydobyć z niej niesamowitą atmosferę.  Tak jest w przypadku Kelly Creagh. Powieść zachwyciła mnie niemal od samego początku, dokładniej rzecz biorąc od chwili, kiedy pojawia się w niej Varen Nethers. Ten chłopak,  choć skryty i zachowujący dystans wobec otaczających go osób, ma w sobie coś tak niezwykłego,  że bez trudu pokonuje niejednego błyskotliwego, książkowego bohatera, na widok którego mdleją dziewczyny. Varen jest inny. Jego wyróżniają gotycki image i powściągliwy styl bycia, ale to właśnie one sprawiają, że tak czeka się na każde jego słowo. To naprawdę mistrzostwo autorki, że w tak prosty sposób potrafiła wykreować postać tego chłopca. Ujawniła jego osobistą magię.

 A Isobel Lanley - to po prostu sympatyczna dziewczyna. Początkowo blisko związana ze swoimi przyjaciółmi, nie miała problemu z tym, żeby odciąć się od nich, kiedy w godny potępienia sposób wyrazili niechęć wobec Varena. Tym zyskała w moich oczach, stała się postacią, którą bez problemu można polubić.  Jej atutem jest otwarte wyrażanie opinii, umiejętność adekwatnego zachowania do danej sytuacji oraz dostrzeganie dobrego serca i wrażliwości tam, gdzie mało kto potrafi dostrzec.

 Ta spostrzegawczość może się okazać jednak zgubna.  Wraz z nicią porozumienia, jaka nawiązuje się między tą dwójka, do ich świata zaczyna się wkradać coś,  co teoretycznie nie powinno istnieć.  Zastanawiałam się, jaki pomysł będzie miała autorka na wątek paranormalny, ale o takim rozwiązaniu nie pomyślałam.  W interesujący sposób wykorzystała koncepcję snu oraz jego przenikania się z tym, co dzieje się na jawie. Wykreowała rzeczywistość demonicznej królowej snów oraz jej demonicznych poddanych,  a wśród nich przerażającego Pinfeathersa, pełniącego dość tajemniczą rolę.

Do gustu nie przypadła mi tylko wędrówka Isobel po tym fantastycznym świecie.  Zostało to zbyt rozlegle opisane, choć rozumiem, że autorka chciała dokładnie przedstawić motyw sennego wymiaru. Ach, i jeszcze jeden minus, czyli zbyt mało Varena.  Znacznie więcej w książce jest mowa o Isobel.  Osobiście wolałabym żeby było na odwrót,  ponieważ o niezwykłości powieści decyduje przede wszystkim postać młodego gota.

Tak na marginesie, jeśli ktoś interesuje się osobą i twórczością Edgara Poe, to publikacja ta może go zainteresować.  Autorka bowiem bardzo zgrabnie wplata  pisarza w fabułę swojej opowieści.

 No i okładka: dość prosta, ale pasuje do tematyki i atmosfery "Kruka".

Podsumowując: książka zdecydowanie zasługuje na uznanie. Ciekawi bohaterowie i interesujący świat fantasy tworzą udane połączenie. To historia, do której chętnie wrócę. Polecam.


 "Odwrócił głowę i pochwycił ją wzrokiem. Zamarła, zdumiona intensywnością tego spojrzenia. Oczy miał surowe i zimne, zielone niczym blady nefryt. Podkreślone rozmazanym czarnym cieniem, nie mrugały, lecz wpatrywały się w nią przez pierzaste kosmyki czarnych jak smoła włosów. Miała wrażenie, że przygląda się jej zadowolony z siebie i wyrachowany kot".

Zobacz także:



1 komentarz:

  1. Bardzo ładnie i lekko napisana recenzja.
    Z niecierpliwością oczekuję kolejnych.

    OdpowiedzUsuń