To
przeznaczenie? A może po prostu pech? Z resztą, nie ważne. Nawet jeśli coś
zacznie układać się po jej myśli, i tak ostatecznie zostanie z niczym...
Wyprowadzka z Londynu i konieczność
zamieszkania w starej rodzinnej rezydencji, zlokalizowanej w pobliżu lasu i
mokradeł, to dla Mili Thompson totalna porażka. Skoro została zmuszona do
pożegnania się z dawnym życiem, teraz musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości,
do której ewidentnie nie pasuje. Przełomem okazuje się jednak poznanie
luzackiego Noaha Harrisona i jego zdystansowanego przyjaciela, Caleba Wooda.
Gdy w końcu cała trójka zbliża się do siebie, Mila czuje, że los zaczyna się do
niej uśmiechać. Niestety, jej zadowolenie nie trwa długo. Wszystko rozpada się
bowiem wraz z otrzymaniem tragicznej wiadomości.
Pobyt w tym miasteczku to katorga. Nie chce tu
być. Nic jej tu nie cieszy. Nic nie podoba. No, może z pewnym wyjątkiem o imieniu Noah.
Choć Mila próbuje go unikać, ten figlarny sportowiec przyciąga ją. A przy
okazji bardzo zabiega o to, aby przekonała się do jego przyjaciela, Caleba. To
nie lada wyzwanie, bo chłopak zdecydowanie za nią nie przepada. Do czasu...
Pierwsze wrażenie na temat Mili? Irytująca.
Nastolatka tak źle znosi przeprowadzkę, że krytykuje wszystko. Rozumiem jej
niezadowolenie, niemniej było ono na tyle wyeksponowane, że nie przypadło mi do
gustu. Na szczęście to przejściowy etap, dalej więc widzimy jej stopniowe
odnajdywanie się w nowym otoczeniu. Swoje zasługi ma tutaj Noah, który chętnie
przebywa w towarzystwie bohaterki. Początek tej znajomości nie przekonuje mnie,
uważam bowiem, że rozwija się zbyt szybko. Do dalszego ciągu nie mam
zastrzeżeń. Choć relacja z Noah wypada nieźle, bardziej ciekawił mnie wątek z
udziałem Caleba, zwłaszcza, gdy jego dystans wobec Mili zaczął się zmniejszać.
Lecz perypetie głównej bohaterki to nie tylko przyjazd do Rowcroft i rozwój jej
przyjaźni z Noahem i Calebem. To także tragedia, która się wówczas wydarzyła,
wszystko to, co następuje później i co po latach sprowadza ją ponownie do
miasteczka. Aktualnie więc obserwujemy Milę, która próbuje poukładać swoje
życie, nie zdając sobie jednak sprawy z tego, co jeszcze ją czeka...
Noah to utalentowany lekkoatleta nie stroniący
od imprez i dobrej zabawy. Caleb to cichy i poważny chłopak zaczytany w
książkach. Znają się od lat, wzajemnie wspierają, są jak bracia. Teraz do ich
duetu dołącza Mila. I choć Caleb najchętniej trzymałby się od niej z daleka,
Noah zdecydowanie nie podziela jego niechęci wobec nowej koleżanki.
Podobnież przeciwieństwa się przyciągają.
Najwyraźniej ta zasada dotyczy również przyjaciół... Patrząc na tych chłopaków
można odnieść wrażenie, że są tak różni, że trudno im będzie odnaleźć wspólny
język. A mimo to połączyła ich bardzo silna przyjaźń. Właśnie ona jest jedną z
tych rzeczy, które przykuły moją uwagę. W znajomości Noaha i Caleba jest coś
wyjątkowego. To nie jest płytka relacja, ale prawdzie braterstwo. Doceniam ten
wątek. A jakie wrażenie wywołują indywidualnie? Z jednej strony Noah jest
sympatyczny i nieskomplikowany, ale pewne decyzje, które podejmuje sugerują, że
nie jest... jednoznaczny. I choć rozumiem, czym się kierował, nie pochwalam
tego. Gdybym miała powiedzieć, kto jest moją ulubioną postacią, wskazałabym na
Caleba. To typ bohatera, który rzuca się w oczy, choć trzyma się na uboczu.
Bardzo ciekawiła mnie jego znajomość z Milą. Szkoda, że nie została wyraźniej
wyeksponowana w książce. To była naprawdę interesująca i przekonywująca
historia. Tak jak sam Caleb.
Postacie drugoplanowe to matka Mili i Alex,
szkolna koleżanka. Obydwie odgrywają swoją rolę w powieści, ale perypetie
jednej z nich wzbudzają we mnie mieszane uczucia. I nie chodzi o to, czy
postępowała dobrze czy źle (bo tu nie mam wątpliwości), lecz o autentyzm
pewnych zdarzeń.
Okładka – może być.
Podsumowując: w książce ukazane zostają dwie perspektywy czasowe: kiedyś i teraz.
Pierwsza skupia się na losach nastoletniej Mili, w drugiej widzimy jak z
upływem lat potoczyło się jej życie. Teraźniejszość bohaterki dodatkowo
zaopatrzona została o elementy thrillera, wobec których mam obiekcje. Za zaletę
uznałabym to, że autorka chciała dodać coś nieoczywistego do fabuły, ale, choć
ten zamysł miał swoją logikę, niestety nie przekonał mnie. W efekcie
najciekawsze są dla mnie licealne perypetie Mili. Te wypadają naprawdę dobrze.
Są wciągające. Plusem jest też lekki i przyjemny styl autorki, a największym
atutem – Caleb. Mając to na względzie, książkę oceniam pozytywnie. Sądzę, że jest warta uwagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz