Nigdy
nie przypuszczała, że tak to się skończy. Nigdy nie uwierzyłaby, że to on
przyjdzie jej z pomocą...
Caleb był dla niej wszystkim. Był przystojny,
troskliwy i kochający. Był idealny. Razem z Gwen tworzyli perfekcyjną parę,
przed którą roztaczała się wspaniała przyszłość. Lecz kiedy ich związek nagle
się kończy, spodziewająca się dziecka dziewczyna zostaje sama. Bez domu.
Wówczas swoją pomoc proponuje jej Nathan, brat Caleba, który zaprasza ją do swojej
posiadłości. Gwen, nie mając wyjścia, zgadza się z nim zamieszkać. Wkrótce
oboje przekonają się, że przebywanie pod jednych dachem okaże się... niemałym
wyzwaniem. Pełnym skomplikowanych emocji.
Była przekonana, że ona i Caleb będą już
zawsze razem. Tak bardzo się pomyliła. Teraz, wbrew sobie, przyjmuje wsparcie
jego brata. Rozpoczyna tym samym nowy rozdział w swoim życiu, który dostarcza
jej zaskakujących wrażeń. Wszystko przez Nathana i jego niejasne zachowanie...
Podziwiam Gwen za to, że mimo fatalnej sytuacji, w której się znalazła, nie poddawała się. Niesamowite, że stawiała czoła trudnościom, choć tak naprawdę nie wiedziała, czego może się spodziewać. Do tego te okropne obelgi, którymi ją obrzucano. Do gustu bardzo przypadła mi jej relacja z Nathanem. Była niełatwa, ale tak wiarygodna. Duży plus za zasady, którymi kierowała się w kwestii ich znajomości. Oprócz początkowej postawy względem ciąży, nie ma niczego, co mogłabym uznać za jej wadę. Bardzo pozytywna bohaterka.
Nathan Weston wiedział, że powinien trzymać
się od niej z daleka. To narzeczona jego brata. I jego dziecko. Skoro jednak
nie mogą liczyć na wsparcie Caleba, chyba nie ma wyjścia. Zaproszenie Gwen do własnego
domu wydawało się więc rozsądnym pomysłem. Ale czy aby na pewno?
Nathan to dosyć specyficzny bohater. Na pierwszy rzut oka bardzo różni się od przyjaznego i towarzyskiego Caleba. Jest bowiem oschły i zdystansowany. Potrafi być impulsywny i bardzo nieprzyjemny. Niemniej, za murem, którym się otoczył, skrywa się dobry i troskliwy mężczyzna. Oczywiście, bardzo chętnie obserwowałam tę jego pozytywną odsłonę, ale, choć wspomniana impulsywność była problematyczna i w pewnych chwilach po prostu zła, dodawała mu wyrazistości. Sprawiała, że wywoływał spore emocje. Co jeszcze? Świetnie wypadł wątek romantyczny z jego udziałem, choć tak naprawdę trudno tu mówić o typowym romansie, biorąc pod uwagę dystans narzucany przez Gwen. Lecz fakt, że relacja ta jest stonowana, nie ujmuje jej atrakcyjności. Wprost przeciwnie. Owa subtelność dodaje temu wątkowi niezwykłości. W efekcie Nathan z pewnością nie jest nudną postacią. Jest charakterystyczny i emocjonujący.
Najważniejszym bohaterem drugoplanowym jest
Caleb. To na nim i Gwen skupia się pierwsza część fabuły. Caleb to chłopak, u
którego zalety zdecydowanie przewyższają wady. Bardzo podobała mi się jego
postawa w sprawie ciąży Gwen. Jednakże ogromną rysą na tym niemal idealnym
obliczu, okazał się jego sekret. Nie wiem, o czym on myślał, decydując się na
taką tajemnicę. Lecz choć Caleb odgrywa istotną rolę w całej historii,
świadomość, iż finalnie skupi się ona na Nathanie sprawiła, że nie
przywiązywałam do niego większej uwagi. I postrzegałam go raczej neutralnie
(wyłączając zakończenie jego związku z Gwen, które do neutralnych nie
należało).
Okładka – całkiem ładna.
Podsumowując: początek książki wydał mi się dosyć toporny, a jako że byłam ciekawa
przede wszystkim Nathana, czekałam na moment, w którym się w końcu pojawi. I o
ile do tej chwili perypetie bohaterów były raczej zwyczajne (poza wspomnianym
finałem związku Gwen i Caleba), tak wraz z obecnością Nathana wszystko staje
się znacznie bardziej interesujące. Nie było tu miejsca na nudę. Nawet jeśli
autorka opisywała codzienność jego i Gwen, chętnie ją poznawałam. Plus za to,
że akcja rozgrywa się w Anglii (głównie w domu na klifie) – nawet jeśli typowy,
angielski klimat nie był tu wyczuwalny, doceniam wybór tej lokalizacji. Całość
sprawia, że książka zdecydowanie wciąga. Jestem więc bardzo ciekawa dalszych
losów Nathana i Gwen i z niecierpliwością czekam na kontynuację. A „Nie tego
brata” oczywiście polecam.
Podziwiam Gwen za to, że mimo fatalnej sytuacji, w której się znalazła, nie poddawała się. Niesamowite, że stawiała czoła trudnościom, choć tak naprawdę nie wiedziała, czego może się spodziewać. Do tego te okropne obelgi, którymi ją obrzucano. Do gustu bardzo przypadła mi jej relacja z Nathanem. Była niełatwa, ale tak wiarygodna. Duży plus za zasady, którymi kierowała się w kwestii ich znajomości. Oprócz początkowej postawy względem ciąży, nie ma niczego, co mogłabym uznać za jej wadę. Bardzo pozytywna bohaterka.
Nathan to dosyć specyficzny bohater. Na pierwszy rzut oka bardzo różni się od przyjaznego i towarzyskiego Caleba. Jest bowiem oschły i zdystansowany. Potrafi być impulsywny i bardzo nieprzyjemny. Niemniej, za murem, którym się otoczył, skrywa się dobry i troskliwy mężczyzna. Oczywiście, bardzo chętnie obserwowałam tę jego pozytywną odsłonę, ale, choć wspomniana impulsywność była problematyczna i w pewnych chwilach po prostu zła, dodawała mu wyrazistości. Sprawiała, że wywoływał spore emocje. Co jeszcze? Świetnie wypadł wątek romantyczny z jego udziałem, choć tak naprawdę trudno tu mówić o typowym romansie, biorąc pod uwagę dystans narzucany przez Gwen. Lecz fakt, że relacja ta jest stonowana, nie ujmuje jej atrakcyjności. Wprost przeciwnie. Owa subtelność dodaje temu wątkowi niezwykłości. W efekcie Nathan z pewnością nie jest nudną postacią. Jest charakterystyczny i emocjonujący.
„[…] Dlaczego tak wszystko analizuję, kiedy tylko Nathan pojawia się w mojej głowie? Nie robię tak z nikim innym. Co jest w nim takiego, że chcę go chronić, a zarazem spoliczkować? Jest dla mnie zagadką […]”.
Zobacz także:
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz