Nie tak
powinna zakończyć się ich znajomość. Tyle razem przeszli. Byli rodziną. A
jednak demony przeszłości nie dały o sobie zapomnieć...
Choć przez ostatnie miesiące los nie
rozpieszczał Gwen, wszystko wskazuje na to, że w końcu jej życie zaczęło się
powoli układać. Praca, synek, przyjazne relacje z mamą i nowy chłopak na
horyzoncie – oto jej aktualna codzienność, do której ponownie próbuje wkroczyć
Nathan. Mężczyźnie bardzo zależy na odbudowaniu ich relacji, lecz tym razem
Gwen odnosi się do jego planów z dystansem. Czy po tym, jak zakończył się jej
pobyt w domu Nathana, może mu zaufać? I czy w ogóle ich bliska znajomość ma
sens – w końcu jest bratem jej zmarłego narzeczonego?
Z Calebem wszystko było takie idealne.
Nieskomplikowane. Zupełne przeciwieństwo tego, co niesie ze sobą Nathan. Ale
teraz Gwen już wie, przez jakie piekło przeszedł w dzieciństwie. Wie, jak
został skrzywdzony. I wie, że nie jest jej obojętny. To sprawia, że trudno jej
wymazać go ze swojego życia. Czy jednak będzie uważała tak samo, gdy pozna
kolejny sekret – tym razem dotyczący jej samej.
Chyba nie ma za wiele do powiedzenia o Gwen.
Mam wrażenie, że czytałam wyłącznie o jej codzienności. W poprzedniej części
było podobnie, tyle że wówczas ta codzienność była znacznie ciekawsza. Tyczy
się to również jej relacji z Nathanem, która w drugim tomie już nie była tak
emocjonująca. Gdzieś znikł czar, który krążył nad tą parą. Jedynym
istotniejszym momentem było poznanie wspomnianego sekretu – to natomiast, co
następuje po nim wydaje się takie... wymuszone. Bez rewelacji.
To fakt. burzliwie zakończył ich... przyjaźń.
W tamtej chwili nie chciał jej widzieć, lecz prawda jest taka, że nie można bez
niej żyć. Nie podda się więc i odzyska Gwen – niczego innego nie pragnie. Jest
tylko jeden problem – sekret. Jeśli go pozna, jego świat legnie w gruzach.
Bardzo spodobała mi się postać Nathana – w
pierwszym tomie. W drugim – nie było czym się zachwycać. Dosyć sporo miejsca
autorka poświęca jego sferze intymnej, temu jak wpłynęły na niego doświadczenia
z dzieciństwa. Mam jednak wobec tej tematyki nieco mieszane uczucia. Z jednej strony uważam, że ta trauma została
dobrze ukazana, lecz jednocześnie dziwnie się o tym czytało. Oczywiście – Nathan
dalej pozostaje skomplikowanym człowiekiem, nadal ma wahania nastroju, co z
pewnością trudno uznać za zaletę. Lecz tym co uważam za największy minus jest
fakt, że tym razem nie zainteresował mnie swoją osobą.
Z grona bohaterów drugoplanowych najbardziej
wyróżnia się Eric – nowy znajomy Gwen, ale raczej nie przez swoją osobowości
(choć jest sympatycznym chłopakiem), a przez to, że w pewien sposób „wkradł”
się pomiędzy nią a Nathana. Lubię, kiedy w książkach pojawia się kolejny
bohater męski, wzbudzający zazdrość tego głównego, niemniej Eric wypadł bardzo
neutralnie.
Okładka – ładna.
Podsumowując: cóż mogę powiedzieć? Chyba lepiej trafiać na cykle, które z tomu na
tom stają się ciekawsze, a nie na odwrót. Niestety, ta odsłona perypetii
Nathana i Gwen nie dorównała tym z części pierwszej. Najbardziej przeszkadzają
mi w książkach nieprzekonywujący bohaterowie. Skoro nie potrafią wywołać we
mnie emocji, czytanie o nich nie sprawia szczególnej przyjemności. I tak
właśnie było tutaj. Nie dość, że wspomniana dwójka była mi raczej obojętna, to
i fabuła średnio mnie przekonała (wyższą ocenę wystawiłam tylko dlatego, że
opowiadała o duecie, którego losów byłam bardzo ciekawa i można było dopatrzyć
się w niej kilku lepszych momentów). Całość okazała się po prostu zbyt...
papierowa. Szkoda, bo liczyłam na coś znacznie bardziej wartego uwagi. Efekt
okazał się jednak na tyle niezadawalający, że nie zamierzam sięgać po finał tej
historii.
„[…] – Ja za tobą tęsknię. O wiele bardziej, niż powinnam […]”.
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz