Ona –
ucieka przed rodzącym się uczuciem. On – nie pozwala jej odejść. Wzajemne
przyciąganie prowadzi ich ku sobie, lecz demony przeszłości zagłuszają
podszepty serca…
Brianna i Yuri to wybuchowa mieszanka – obydwoje
nieustępliwie walczą o swoje racje, które kłócą się z zamiarami drugiej strony.
I nawet gdy porozumienie jest na wyciągnięcie ręki, los zdaje się im nie
sprzyjać. Nieprzyjemne, zaskakujące, a co gorsza, niebezpieczne zdarzenia stają
na drodze do ich szczęścia. Czy w tej sytuacji zdołają przezwyciężyć złą passę?
A może nie jest im pisana wspólna przyszłość?
Bolesne wspomnienia pochłaniają Briannę
Accardo. Dziewczyna nie potrafi zapomnieć o przeszłości, przez co nie wierzy,
że zasługuje na kolejną szansę. I choć Yuri przyciąga ją niczym magnes, ze
wszystkich sił stara się mu oprzeć. Zwłaszcza, że mężczyzna nie szczędzi jej
rozczarowań.
Yuri Ivanov przeszedł przez prawdziwe piekło.
Bestialska tresura, jakiej go poddano, uczyniła z niego maszynę do mordowania,
a utrata najbliższej mu osoby zabiła nadzieje na nowe życie. Dopiero pojawienie
się Brianny niespodziewanie wstrząsnęło jego egzystencją. Ten zadziorny anioł
obudził w nim to, co od lat pozostawało uśpione. I nawet jeśli Bri się temu
opiera, on zrobi wszystko, aby na zawsze pozostała u jego boku.
Związek Brianny i Yuriego to ciągłe
przepychanki. Ona chwilami sama nie wie, czego chce. On nie uznaje jej odmowy.
Ten schemat powtarza się w zasadzie przez całą książkę. Przez ponad połowę nie
dzieje się nic innego, poza ich wzajemną „walką”. Tę fabularną monotonię
odrobinę przerywa wyjazd do Rosji. Od tego momentu jest nieco ciekawiej, ale
nie na tyle, żeby całość uznać za interesującą. Niestety, problemem nie jest
wyłączne historia, ale i główni bohaterowie. Brianna i Yuri od początku do
końca byli mi obojętni, a ich przeżycia nie wywoływały żadnych emocji.
Wśród bohaterów drugoplanowych są Alessia i
bracia Castello – te krótkie chwile, kiedy się pojawiają, stanowią najlepsze
punkty powieści.
Okładka – całkiem ładna, choć mogła bardziej
różnić się od poprzedniczki.
Podsumowując: jestem rozczarowana. I to bardzo. Między pierwszą a drugą częścią
cyklu jest fabularna przepaść. Perypetie Vincenta i Alessi były autentyczne i
wciągające, Brianny i Yuriego – wymuszone i nużące. Nie zaciekawiły mnie wzmianki
o nich w „Zrodzonych z krwi”, tym bardziej więc żadnej przyjemności nie
sprawiało mi czytane książki w całości skupionej na tej dwójce. Zdecydowałam
się na to z jednego powodu. Jestem bardzo ciekawa historii Antonia, dlatego, chcąc
zachować ciągłość cyklu, sięgnęłam po „Splamionych krwią”. Mam nadzieję, że
niebawem będę miała szansę przyjrzeć się jego perypetiom, a za Brianną i Yurim
z pewnością nie będę tęsknić.
„– Kto uratuje mnie przed tobą? – wyszeptałam i lekko przygryzłam jego dolną wargę.– Przede mną nie ma ratunku, aniele… […]”.
Zobacz także:
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz