16.02.2021

"Porwana pieśniarka" - Danielle L. Jensen


Miała zostać śpiewaczką – dzięki talentowi odziedziczonemu po matce, świat stałby przed nią otworem. Oni mieli jednak inne plany. Brutalnie pozbawili jej szansy na normalne życie i sprowadzili do krainy wiecznej ciemności. A wszystko przez pewną przepowiednię.
 
   To niewiarygodne! Niemożliwe! Cecile de Troyes nie pojmuje koszmaru, który stał się jej udziałem. Młoda pieśniarka nie tylko zostaje porwana przez trolle, ale też przeznaczona na żonę ich księcia, Tristan’a. Choć obrzęd małżeński nie przynosi spodziewanych efektów, dziewczyna i tak zmuszona jest pozostać w zaginionym mieście, Trollus. Mimo początkowych uprzedzeń, Cecile stopniowo zaczyna akceptować swoją nową rzeczywistość. Ciągle jednak nie potrafi zrozumieć postawy zjawiskowego Tristan’a, który najwyraźniej skrywa jakąś tajemnicę.   

  Typowa, ludzka codzienność to coś, o czym Cecile powinna zapomnieć. Jej życie zostało bezpowrotnie związane z pogrążonym w mroku miastem i jego księciem. Choć pierwotnie marzyła jedynie o ucieczce, niebawem przekonuje się, że upływ czasu potrafi przynosić zaskakujące zmiany. Podobnie jak nigdy nie przypuszczałaby, że rzucona przed kilkuset laty na Trollus klątwa ściągnie na nią tak fatalne skutki, tak nie uwierzyłaby, że ten znienawidzony zakątek może być dla niej czymś więcej niż tylko więzieniem. A jednak, uwierzyła. I choć wpływ na metamorfozę Cecile mieli jej nowi przyjaciele oraz potrzeba społecznych zmian, tym, kto poruszył ją dogłębnie, okazał się książę Tristan.
Cecile to silna dziewczyna, która, mimo dramatycznych przeżyć, nie załamuje się. W efekcie, umie odnaleźć się w zupełnie obcym miejscu, w towarzystwie...nietypowych istot, umie też działać pod presją. Jest zadziorna, o czym przekonuje się Tristan. Razem z nim tworzy ciekawy duet, któremu, z pewnością, nie można odmówić autentyczności. Jest też sympatyczna, więc bez trudu można ją polubić. Umiejętne wykreowanie jej postaci sprawia zaś, że, choć jest główną bohaterką, nie dominuje przesadnie w całej opowieści.
 
   Złączenie ze śmiertelniczką, którą wybrano zgodnie z przepowiednią, miało zapewnić mieszkańcom Trollus wolność. Choć rytuał zakończył się fiaskiem i, rozczarowując społeczeństwo, wolności nikomu nie zapewnił, już na zawsze połączył losy Cecile i księcia Tristan’a de Montigny. Cóż to dla niego oznacza? Kolejną grę. Siedemnastoletni następca tronu, a zarazem jeden z najpotężniejszych trolli, doskonale wie, że każdy ich krok będzie pilnie obserwowany. Ogranicza się więc wyłącznie do odgrywania roli męża i zabiega o to, aby wszyscy wokoło byli przekonani o istniejącym między nimi konflikcie. Zachowanie dystansu wobec żony staje się wprawdzie coraz trudniejsze, lecz Tristan kontynuuje małżeńską farsę, nieustannie pracując nad realizacją wielkiego planu.
Nonszalancki, zabawny, życzliwy, zdeterminowany i odpowiedzialny – taki właśnie jest Tristan, choć niektórzy mogą postrzegać go jako aroganckiego i bezdusznego. W rzeczywistości jednak arogancja i bezduszność w ogóle nie odzwierciedlają jego wnętrza. Są maską, po którą sięga z konieczności, dla uzyskania większego dobra. Książę jest wspaniałą postacią. Taką, która w jednej chwili przekonuje do siebie swoją magią i naturalnością, która bawi swoim przekomarzaniem, która urzeka szlachetnością i rodzącą się miłością. Z zaciekawieniem poznawałam wszystko, co wiązało się z jego osobą, lecz nic nie mogło pokonać wątku romantycznego. Uczucie Tristan’a do Cecile było fascynujące i autentyczne. Po prostu – niesamowite. Podobnie jak sam książę.
 
   Spośród bohaterów drugoplanowych moją uwagę przykuł hrabia Marc, kuzyn i najlepszy przyjaciel Tristan’a. To bardzo sympatyczna postać, wiernie wspierająca księcia i zaliczająca się do grona przyjaciół Cecile. 
 
Okładka – przepiękna!
 
Podsumowując: po raz pierwszy z twórczością Danielle L. Jensen spotkałam się przy okazji lektury „Królestwa Mostu”. Choć książka miała dobre opinie, nie przypadła mi szczególnie do gustu. Zastanawiałam się więc, czy podobne wrażenie będzie mi towarzyszyć przy innej publikacji autorki – „Porwanej pieśniarce”. Odpowiedź brzmi – zdecydowanie nie! Zaginione miasto, ciążąca na nim klątwa, trolle w zupełnie innej odsłonie niż zazwyczaj i, wreszcie, perypetie Cecile i Tristana, których ukoronowaniem jest świetny wątek romantyczny – wszystko to sprawia, że nie można przejść obojętnie obok wspomnianej powieści. Dodatkowym plusem jest w zasadzie równomierne skupianie się przez Danielle L. Jensen zarówno na Cecile jak i księciu (nie zaś wyłącznie na samej bohaterce – jak to często bywa). Jedyne zastrzeżenie, jakie mam, dotyczy zbytniego rozbudowania niektórych epizodów (np. uprowadzenie Cecile i wędrówka przez labirynt, wyprawa do kopalni). W żaden sposób nie zmienia to jednak faktu, że „Porwana pieśniarka” jawi się jako udane połączenie ciekawej fabuły z interesującymi postaciami, co skutecznie zachęca do kontynuacji cyklu. Zdecydowanie, polecam!
 

„[...] Właściwie weszło mi w nawyk odszukiwanie jej, kiedy tylko słyszałem jej śpiew – głos Cecile był moim jedynym wytchnieniem. Jedyną chwilą dnia, gdy pozwalałem sobie zapomnieć o coraz większych ciężarach, które mnie przytłaczały. Jedyną chwilą, kiedy pozwalałem sobie zapomnieć, kim jestem [...]”.



Na Instagramie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz