Nocna
wyprawa miała dostarczyć im mocnych wrażeń. Może i oglądanie tego upiornego
miejsca nie było zbyt bezpieczne, ale co mogło się stać? Niebawem przecież
wrócą do domu. Tak przynajmniej sądzą. Niestety, nie wiedzą jak bardzo się
mylą...
Nikt nie ma pojęcia, co wydarzyło się tej
feralnej nocy. Mara Dyer również. Choć jako jedyna przeżyła, szczegóły tragedii
są dla niej wielką tajemnicą. Podobnie jak przyczyna dręczących ją omamów i
innych niepokojących zdarzeń. Rzeczywistość zaczyna mieszać się z fikcją, coraz
bardziej utrudniając jej życie. Odskocznią od ponurej rzeczywistości okazuje
się obecność Noaha Shawa, chłopaka poznanego w nowej szkole, który, z jakiegoś
powodu, uparcie zabiega o uwagę Mary...
Mara jest zdruzgotana, lecz próbuje pogodzić
się ze śmiercią przyjaciół. Wraz z rodziną przeprowadza się do innego miasta,
wierząc, że zmiana otoczenia pomoże jej w powrocie do normalności. Niestety,
wyjazd nie przynosi spodziewanej ulgi. Co więcej, stan psychiczny nastolatki
pogarsza się. Dręczące ją halucynacje sprawiają, że gubi się w odróżnianiu
prawdy od wytworów swojego umysłu. Jednego może być jednak pewna – omamem nie
jest Noah Shaw. Ten chłopak, choć mógłby zdobyć wiele dziewczyn, zechciał
zbliżyć się właśnie do niej…
Do niedawna Mara Dyer była zwykłą nastolatką.
Wraz z wypadkiem zakończyła się jej zwyczajność. Zagadką pozostają okoliczności
dramatu, w którym uczestniczyła i przyczyny jej dziwnego stanu. Właśnie to w
historii Mary interesuje mnie najbardziej. Normalnie priorytetowe znaczenie
miałby też wątek romantyczny, ale okazał się tak bardzo nijaki, że w ogóle nie
uważam go za atut. Gdyby bohaterów połączyła przyjaźń, wówczas nawet
uwierzyłabym w nią. Kiedy jednak patrzę na ich znajomość jako na rozwijający
się wątek miłosny, nie czuję żadnego magnetyzmu. W konsekwencji więc obiecująco
wypada jedynie sfera paranormalna perypetii Mary, a to trochę za mało,
zwłaszcza, że relacja jej i Noaha (która jest mi obojętna) stanowi znaczną
część fabuły.
To zadziwiające. Jest tyle dziewczyn, które
chcą mu się przypodobać, a on usiłuje przykuć uwagę tej, która próbuje go
unikać. Mara Dyer najwyraźniej nie wie, że jest cierpliwy i nie da za wygraną.
Nie po tym, co zobaczył...
Nie wiele mogę powiedzieć o Noahu. I nie
chodzi o brak informacji na jego temat, ale o to, że nie przekonał mnie do
siebie. Nie czułam, że przyglądam się perypetiom osoby z krwi i kości. Jego
poczynania, same w sobie, nie byłyby nudne, ale Noah... W żaden sposób nie
trafił do mnie. A szkoda, bo pojawia się dosyć często i w innej sytuacji
doceniłabym to, ale nie tym razem.
Na drugim planie mamy Daniela, brata Mary – fajny
chłopak. Bezproblemowy i troskliwy.
Okładka – może być. Jest w niej coś
charakterystycznego.
Podsumowując: książka skupia się na dwóch
tematach. Pierwszy to niewyjaśnione okoliczności tragedii, w której zginęli
przyjaciele Mary i, w konsekwencji, początek jej dziwnego zachowania. Drugi zaś to jej relacja z Noahem. Obiecująco
wypada wątek numer jeden, numer dwa natomiast – nie robi większego wrażenia.
Choć kuszące jest poznanie odpowiedzi dotyczących feralnej nocy zakończonej
śmiercią nastolatków oraz tego, co wywołuje nietypowy stan Mary, aktualnie nie
czuję się szczególnie zachęcona do kontynuacji cyklu.
„[…] byłam zaburzona. Tylko dlaczego miałam poczucie, że chodzi tu o coś jeszcze. Że coś mi umknęło. Coś bardzo ważnego […]”.
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz