Jest
rozczarowana tym, co ostatnimi czasy dzieje się w jej życiu. Decyduje się więc
na chwilę przerwy. I właśnie wtedy na jej drodze pojawia się chłopak, który
przed laty bardzo ją zawiódł...
Zakończenie związku i partner matki, który
działa jej na nerwy – tak aktualnie przedstawia się sytuacja życiowa Oliwii.
Nie jest najlepiej, dlatego też Święta Bożego Narodzenia postanawia spędzić z
babcią. Aby urozmaicić sobie czas, dziewiętnastolatka zgłasza się do
świątecznego wolontariatu w fundacji. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt,
że będzie musiała współpracować z Maksymilianem. Kiedyś była nim zauroczona,
ale swoim zachowaniem szybko sprowadził ją na ziemię. Nie ma więc najmniejszej
ochoty przebywać w jego towarzystwie. Zwłaszcza, że chłopak zachowuje się tak,
jakby nigdy wcześniej jej nie znał.
Od czterech lat mieszka w Anglii. Jest
odnoszącą sukcesy influencerką, której mogłaby pozazdrościć nie jedna
nastolatka. I ponownie przekonuje się, że nie ma szczęścia do związków. Dlatego
po dwóch rozstaniach ma dość. Nie będzie też tolerowała partnera matki. A
święta zamierza spędzić z dala od calego rozgardiaszu. W Polsce, z babcią u
boku, pomagając w założonej przez nią fundacji. Teoretyczne wszystko idzie
zgodnie z planem, przynajmniej do chwili, kiedy podczas wolontariatu spotyka
Maksymiliana. Zważywszy na to, co wydarzyło się w przeszłości, jest on ostatnią
osobą (nie licząc byłych chłopaków), którą miałaby ochotę oglądać.
Gdybym miała opisać Oliwię dwoma słowami,
powiedziałabym, że jest zranioną nastolatką. Jej zachowanie jest podyktowane
nagromadzonymi rozczarowaniami, co ostatecznie wpływa na jej decyzje czy
postawy. Choć dwa nieudane związki są ważnym rozdziałem w jej perypetiach,
najistotniejszym punktem okazuje się Maksymilian, a w zasadzie niechęć do
niego. Oliwia nie potrafi zapomnieć tego, co zrobił i okazuje mu to w każdy
możliwy sposób. I tu pojawia się istotna rysa. Otóż, mimo że rozumiem jej
rozżalenie, uważam, że to, jak traktuje Maksa jest nieadekwatne do jego...
winy. Zachowuje się po prostu dziecinnie. Jeśli koniecznie chciała uzewnętrznić
swoje pretensje, wystarczyło zrobić to przy pierwszym, a nie przy każdym
spotkaniu. Czytanie tego wprawdzie nie było męczące (zapewne przez to, że
całość utrzymana jest raczej w stylu komedii romantycznej), ale ten wątek nie
najlepiej świadczy o samej Oliwii, a właściwie o jej dojrzałości. Do kompletu
dochodzi jeszcze jej impulsywność, której w niektórych momentach najwyraźniej
nie umiała się „oprzeć”. A poza tym? Jest zwyczajną nastolatką (pomimo sukcesu
odniesionego w social mediach). I ma dobre serce.
Oto ona – zadziorna wolontariuszka, czyli jego
nowa współpracownica. Cóż... jest wdzięczny za aktywną pomoc Oliwii w fundacji,
ale zupełnie nie pojmuje, dlaczego jest wobec niego złośliwa. I to bez przerwy.
Starał się traktować jej postawę z przymrużeniem oka, ale ciągła wrogość
okazuje się nieco drażniąca. Czy to nie powód, aby się do niej uprzedzić? Jak
najbardziej. Lecz mimo to ta złośnica i tak zaczyna wzbudzać jego
zainteresowanie.
Maksymilian to miły i ciepły młodzieniec
(właśnie dlatego zachowanie Oliwii tak kontrastuje z jego uprzejmością). Jest
najciekawszym bohaterem w książce, który, na swój sposób, dodaje jej uroku.
Przez większość czasu z chęcią przyglądałam się jego poczynaniom. Tym, czym zasłużył
na pochwałę, była jego cierpliwość wobec Oliwki (sądzę, że niewiele osób na
jego miejscu tak spokojnie reagowałoby na kolejne docinki). W ogóle jego
charakter sprawia, że łatwo go polubić. Dodatkowo ma fajną relację z rodziną. Krótko
mówiąc – jest kulturalnym, dobrym chłopakiem. Mam jednak zastrzeżenia do wątku
romantycznego. Początkowo nie było źle, ale od pewnego momentu zaczęło być
nieco... za słodko. I choć bardzo lubię pieszczotliwie określenia, sądzę, że
nazywanie Oliwii „blondyneczką” mógłby... odrobinę ograniczyć. A tak poza tym –
nie mam więcej uwag.
Wśród bohaterów drugoplanowych jest przede
wszystkim Paweł/Pablo (kolega Maksa i Oliwki). Oprócz niego pojawia się też
pewien niespodziewany gość.
Okładka – może być.
Podsumowując: kiedyś wspominałam, że nie jestem fanką historii, które rozgrywają się
w Polsce, jednak tutaj autorce udało się stworzyć całkiem przyjemny klimat. To
istotny plus. Co do fabuły – jest lekka, w sam raz na świąteczną lekturę.
Ciekawie rozwiązana została też kwestia spotkania Maksa i Oliwii sprzed pięciu
lat, które wywołało jej niechęć do chłopaka. A wątek romantyczny? Jest raczej
subtelny. Nie wzbudza większych emocji. Ogólnie rzecz biorąc, książka jest
nieskomplikowana. Nie mogę powiedzieć, że mnie zauroczyła, ale nie była też
stratą czasu. Sądzę, że w swoich czytelniczych planach uwzględnią ją miłośnicy
bożonarodzeniowych powieści i ci, którzy szukają przerywnika od publikacji z
trudniejszą tematyką.
„[…] Ta dziewczyna miała w sobie coś, co nie pozwalało mi na chowanie urazy. Irytowała mnie swoimi złośliwymi uwagami, ale jednocześnie, z niezrozumiałych powodów, zależało mi, żeby choć trochę mnie polubiła, a przynajmniej zaczęła szanować […]”.
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz