Gdy
dowiedział się o przysługującym mu spadku, nie przypuszczał, że jego przyjęcie
pociągnie za sobą aż takie konsekwencje.
Kurier kasty, Maximus Opoka, ma poważny
problem. Został oskarżony o kradzież i jeśli czegoś nie wymyśli, pożegna się z
życiem. Choć udaje mu się uciec oprawcom wie, że, aby przetrwać, musi zniknąć
na dobre. Kiedy więc dowiaduje się, że jest spadkobiercą posiadłości zwanej
Lawendowym Dworkiem oraz otaczającego ją terenu, przyjmuje należny mu majątek.
Uważa, że dzięki temu umknie przed żądnym zemsty szefem. Nie spodziewa się
jednak, że wraz z otrzymanymi włościami, odziedziczy także niemal dwustuletni
cmentarz osobliwości. I jego mrocznych mieszkańców.
On, miejski cwaniak, został dziedzicem. Cóż za
niespotykany zwrot sytuacji. Mógłby uznać, że tym razem los się do niego
uśmiechnął. Ale ten cmentarz... Ma wobec niego poważne zobowiązania. Musi też
zachować ostrożność przed zmarłymi, których na nim pogrzebano, a którzy z
pewnością nie spoczywają w pokoju.
Maximus nie byłby sobą, gdyby po przybyciu do
Lawendowego Dworku, nie zastanawiał się, co powinien zrobić, aby przyniósł mu
pokaźny zysk. Nie wszystko okazuje się jednak takie proste, jakby tego chciał.
Bycie dziedzicem ściąga na barki Maxa spory ciężar, głównie w postaci starego
cmentarza – mrocznego „dzieła” jego przodka, hrabiego Muertona. Jako nowy
spadkobierca stara się jak najwięcej dowiedzieć o tej przedziwnej nekropolii,
która skrywa niejedną tajemnicę. Choć negatywnie oceniam początkową chciwość
Maximusa, dalsze perypetie pozwalają poznać go z lepszej strony. Nie jest
wprawdzie bohaterem, który wywarł na mnie szczególne wrażenie (postrzegam go
raczej neutralnie), ale i tak z pewnym zainteresowaniem śledziłam jego
poczynania.
Postacie drugoplanowe stanowią tu liczne
grono. To przede wszystkim mieszkańcy dworku, ale też zmarli z cmentarza
osobliwości (w dosyć nietypowych formach).
Okładka – ładna.
Podsumowując: największym atutem książki jest miejsce, w którym rozgrywa się cała
historia, czyli Lawendowy Dworek i cmentarz. Wątek z duszami miał potencjał,
jednak nie podobał mi się sposób przedstawienia niektórych z nich. Zdecydowanie
bardziej wolałabym, aby zostały ukazane w upiornej, ale ludzkiej postaci (jak
Odo czy Śmiercian). Nawiązywanie zaś do roślin, zwierząt, czy innych stworów
nie przypadło mi do gustu. Całkiem nieźle wypadły natomiast perypetie Maxa,
zwłaszcza próby rozwikłania historii cmentarza osobliwości, ale też epizody
związane z Opal i studentami. Choć plusem jest również styl autorki, uważam, że
fabuła została za bardzo przeciągnięta. Ogólnie rzecz biorąc – powieść czytało
mi się dobrze, jak widać miała swoje zalety, niemniej, na ten moment nie
planuję sięgać po kontynuację.
„[…] tutaj gra toczyła się o coś ważnego. Nie miałem jeszcze pojęcia o co, ale to była naprawdę istotna noc […]”.
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz