„Co z
oczu to z serca”? Gdyby tylko była to prawda, z łatwością mogłaby zacząć nowy
rozdział. Bez wspomnień. I bez niego.
➤ Spoilery z pierwszego tomu!
Tyle lat na nią czekał, a mimo to musiał pozwolić jej odejść. Chciał ją uszczęśliwić, a ostatecznie ją skrzywdził. Teraz znowu jest tak blisko, lecz on nie ma prawa burzyć jej spokoju. Musi uszanować decyzję Hailey i wycofać się z jej życia.
Przez trzynaście miesięcy Hailey próbowała wyrzucić Victora z myśli, ale to zadanie okazało się niezwykle trudne. W pewien sposób rozumiem jej dylematy i w zasadzie, podobne jak w pierwszym tomie, nie mogę jej zarzucić nic konkretnego. Poza jedną kwestią, która zaczęła być nieco drażniąca. Otóż, po ich ponownych spotkaniach Hailey tak naprawdę nie wie, czego chce. Szuka dziury w całym, a chęć pomocy ze strony Victora jest przez nią traktowana jako próba kontroli (ja akurat postrzegam to inaczej). Na szczęście ta tendencja nie dominuje zachowania bohaterki, a po czasie nie jest już dostrzegalna, wiec, biorąc pod uwagę całokształt, oceniam ją pozytywnie.
Victor niezmiennie pozostaje wyciszony i opanowany. To całkiem ciekawe ujęcie jego postaci. Przez dwa tomy nie dowiedziałam się natomiast, na czym polega jego diabelskość. Oficjalnie odnosi się ona do wyobrażeń ludzi na temat Victora, którzy, z braku informacji, stworzyli wokół niego tę mroczną otoczkę. Cóż, to nie powód, żeby widzieć w nim diabła, więc takie wyjaśnienie mnie nie satysfakcjonuje. Pozostaje więc inne ujęcie, najbardziej interesujące – przeszłość Victora, związana z nią tajemnica ujawniająca jego prawdziwy mrok. Bohater przemilcza ją jednak i choć rozumiem, że na wyjaśnienia autorka przeznaczyła finałowy tom, uważam, że ten wątek został zbyt przeciągnięty. A poza tym – nie mam uwag. Victor nadal jest łagodny i czarujący. Lubię go. Po prostu.
„[…] oni nie byli nikim więcej niż nieznajomymi, którzy nie pamiętali już, że kiedyś byli dla siebie wszystkim […]”.
Zobacz także:
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz