Jaar? Fery?
Czarownice? Jeszcze do niedawna nie miała pojęcia o ich istnieniu. Nie zdawała
sobie sprawy, że sama jest częścią magicznej rzeczywistości. A teraz? Teraz nie
tylko musi się w niej odnaleźć, ale też po raz kolejny stanąć do walki o
życie...
➤ Spoilery z pierwszego tomu!
Choć minęły dwa miesiące odkąd Kate Hallander dowiedziała
się o swoim nadprzyrodzonym dziedzictwie, magia wciąż jest dla niej nowością.
Aby jej pomóc, ciotka, ku niezadowoleniu dziewczyny, organizuje wakacyjny
wyjazd w towarzystwie zaprzyjaźnionej grupy. Niebawem Kate przekona się, że
pobyt w nadmorskim miasteczku okaże się niezapomnianym przeżyciem. A wszystko
dzięki niespodziewanej obecności Jonathan’a Charmling’a i podążającego jej
śladem niebezpiecznego przeciwnika.
Sytuacja Kate Hallander jest...nieco skomplikowana.
Doświadczyła niezwykłej przygody w Jaarze, została mianowana Strażniczką
kamienia władcy...a mimo to jej czarodziejskie umiejętności nie są najlepsze.
Choć próbuje oswoić się z nową tożsamością i rozwinąć swoją magię, jej
działania nie przynoszą spodziewanych rezultatów, wzbudzając tym samym
wątpliwości nastolatki, co do posiadanego talentu. Nieświadoma
niebezpieczeństwa dziewczyna nie zdaje sobie jednak sprawy, że prawdziwym
problemem jest osoba, która uczyniła z Kate swój cel i nie cofnie się przed
niczym, aby w końcu zrealizować swój plan.
O ile w pierwszym tomie bez trudu polubiłam Kate, o tyle w
drugim moja sympatia do niej trochę stopniała. Wszystko przez jej postawę wobec
magicznego dziedzictwa, która, z mojego punktu widzenia, wygląda jak zwykła
ignorancja. Siedemnastolatka niby ciągle ćwiczy, ale i tak zachowuje się jak
błądzące we mgle dziecko. W „Księdze Luster” była mniej doświadczona, lecz
bardziej konkretna, a tu taki zastój. Było to trochę irytujące, ale i tak z
zainteresowaniem przyglądałam się jej perypetiom. Mam nadzieję, że w kolejnej
części Kate uwierzy w swoje zdolności, lepiej opanuje magię i zacznie
zachowywać się jak na Strażnika kamienia przystało.
Jonathan Charmling, nowy uczeń...Ileż to już razy był nowym
uczniem? Ile razy musiał przeprowadzać się, z konieczności, nie z wyboru? Gdyby
nie pewne nietypowe zdarzenia, mógłby tego uniknąć. Niestety, los mu nie
sprzyja, ponownie więc rozpoczyna ten sam etap swojego życia. Z jedną tylko
różnicą. Tym razem zamierza stawić czoło największej rodzinnej tajemnicy – historii
ojca i okoliczności jego śmierci.
Po przeczytaniu „Księgi Luster” liczyłam na to, że
pojawiający się, właściwie, epizodycznie Jonathan powróci w drugiej odsłonie „Kronik
Jaaru”. Tak też się stało, z czego się cieszę, bowiem to właśnie on jest moim
ulubionym bohaterem. Jego wątek jest ciekawy, po części zaskakujący, a w
odróżnieniu od Kate, chłopak szybko odnajduje się w tym, co nowe. Dużym plusem
perypetii Jonathan’a jest połączenie ścieżki jego i głównej bohaterki. Choć to
dopiero początek ich opowieści, ich duet zapowiada się obiecująco (a może i
romantycznie?).
Wśród postaci drugoplanowych wyróżnia się fer Fion – jak
zwykle sympatyczny.
Okładka – ładna, klimatyczna, charakterystyczna.
Podsumowując:
choć Jaar jest barwnym miejscem, za ogromny atut książki uważam osadzenie
fabuły przede wszystkim w Anglii. Plusem jest też sama historia, bohaterowie i
lekkość, z jaką autor snuje opowieść. Za odrobinę problematyczne uważam wtrącenie
epizodu dotyczącego pewnego zakonu i jego misji. Ma to być wprawdzie swego
rodzaju zapowiedź przyszłych zdarzeń, lecz takie raptowne wzmianki wydają się
nieco chaotyczne. Niezależnie jednak od tego „Czarny amulet” pozostaje
niebanalną książką, wartą uwagi. Tak więc, polecam.
„[…] Co to było za uczucie? I wcale nie chodziło tu o ból głowy, ale to dziwne kłucie w klatce piersiowej. Czyżby znowu zareagowała na Jonathana tak, jak nie powinna? Przecież wyzbyła się już wszelkich uczuć do niego…Prawda? […]”.
Zobacz także:
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz