„Patrz w przyszłość z nadzieją, nie w
przeszłość z żalem”. Czyż nie jest to mądra myśl? Zdecydowanie, tak. Czasem
jednak łatwiej powiedzieć niż zrobić. Jak bowiem myśleć o przyszłości, skoro
przeszłość okazała się końcem wszystkiego?
Emerson i Mereki są nierozdzielni od
dziecięcych lat. Wyjątkowa przyjaźń, która ich połączyła, z biegiem czasu
przekształciła się w wyjątkową miłość. Choć byli młodzi, wiedzieli, że już na
zawsze będą razem. Z utęsknieniem oczekiwali na zbliżający się wielkimi krokami
moment, kiedy opuszczą rodzinne miasto i rozpoczną wspólne życie. Przyszłość
malowała się w pięknych kolorach...do pewnego, tragicznego dnia, w którym ich
marzenia legły w gruzach. Co takiego się wydarzyło? Jaka tajemnica wiąże się z
tak diametralną metamorfozą Mereki’ego? I kim dla Emerson okaże się przypadkowo
poznany Josh?
Emerson Hart nie miała łatwego
dzieciństwa. Wychowywała się bez ojca, u boku zgorzkniałej i złośliwej matki
oraz prześladującego ją przybranego brata. Punktem zwrotnym w życiu tej osamotnionej
dziewczynki okazuje się przyjaźń z Mereki’m, chłopcem, który wiernie towarzyszy
jej przez kolejne lata, chłopcem, który staje się jej wielką miłością. Gdy
szczęście jest już w zasięgu ręki, dochodzi do tragedii, która odmienia ich
los. Mereki, który przez cały ten czas był dla niej źródłem siły, przytłacza
ją, mimo że Emerson stara się, aby wszystko było jak dawniej. Życie
dwudziestodwulatki znowu staje się szare. Smutna rzeczywistość dziewczyny zaczyna
się jednak zmieniać, gdy na jej drodze pojawia się Josh. Emerson staje na
rozdrożu. Z jednej strony jest bowiem jej ukochany (choć nie taki jak kiedyś)
Mereki, z drugiej zaś Joshua, mężczyzna, który, mimo jej oporów, porusza jej
serce.
Gdybym miała wybrać jedną, najlepiej
charakteryzującą Emerson cechę, byłoby nią to, że nie zagubiła swojej dobroci,
pomimo skomplikowanego życia. Pewne wydarzenia sprawiły jednak, że utknęła w
zamkniętej klatce. Tę postawę uznaję za jej mechanizm obronny względem
przeżytego dramatu, a także wyraz tego, że nie wyobraża sobie dalszej egzystencji
bez obecności Mereki’ego. W efekcie, trzyma się go kurczowo, choć ich
rzeczywistość diametralnie różni się od tej sprzed lat. Nowa życiowa
perspektywa, zarówno w kwestii uczuć jak i w kwestii zawodowej (czyli jej
miłości do sztuki) wiąże się z pojawieniem się Josh’a. I tu sytuacja zaczyna
robić się problematyczna. Potrafiłam zrozumieć to, że miała już dość przytłaczającej
relacji z Mereki’m, ale nie potrafiłam zaakceptować jej postawy względem
Joshuy...do czasu, gdy Emerson wyjawia swój sekret, który ponownie pokazuje, z
jakimi trudami musiała sobie radzić. Jaka jest więc moja ocena jej postaci?
Poznając jej historię nie sposób oszczędzić jej pozytywnych słów, bez wątpienia
jest dobrą dziewczyną, ale jako bohaterka otrzymuje neutralną notę.
Josh Holland to trzydziestojednoletni
artysta, który poznaje Emerson podczas wizyty u mamy. To jedno krótkie
spotkanie wystarczyło, aby ta niezwykła dziewczyna zapadła mu w pamięć. Choć
bardzo zależy mu na tym, aby utrzymali ze sobą kontakt, napotyka z jej strony
na opór. Dopiero po pewnym czasie udaje się mu zaprosić ją na prowadzone przez
siebie zajęcia z terapii sztuką, które okazują się faktycznym początkiem ich
znajomości. Ten nowy etap bardzo go cieszy. Czy jednak radość nie zniknie w
chwili, gdy Joshua dowie się o Mereki’m?
Josh to sympatyczny mężczyzna, którego
zainteresowania Emerson z pewnością nie można uznać za chwilowe zauroczenie. W
swoich zabiegach o jej uwagę jest subtelny, ale i konsekwentny. Nie narzuca
się, lecz próbuje znaleźć okazję na zaprzyjaźnienie się. Jest kimś, komu
dziewczyna może zaufać, na kim może się oprzeć. Kimś, kto potrafi okazać jej
zrozumienie. To po prostu dobry, fajny człowiek, jednak nie mogę powiedzieć, że
wywarł na mnie szczególne wrażenie. Relacja tej dwójki także mnie nie
zauroczyła. Była dosyć skomplikowana, a przeszłość Emerson tak mocno na niej
ciążyła, że nawet nad tym, co pozytywne, unosił się swego rodzaju cień.
Mereki (Ki) od dzieciństwa był
towarzyszem Emerson. Podczas gdy ona nie mogła liczyć na nikogo ze swojej
rodziny, on był jedynym, który się o nią troszczył. Był jej bratnią duszą,
życiowym drogowskazem. Ona była dla niego całym światem. Ten troskliwy chłopak
znikł jednak w dniu tragedii, która ich spotkała. Po tym wydarzeniu w niczym
nie przypominał dawnego Ki będącego tak wielkim wsparciem dla Emerson. Zamiast
dodawać jej skrzydeł, ciągnął ją w dół. Czy tak znacząca, negatywna przemiana
Mereki’ego oznacza, że jego miłość się skończyła?
Mereki to spokojny, (i ponownie) dobry
chłopak. Bez wątpienia był mocno zakochany w Emerson, dlatego też nie mogłam
pojąć jak mógł aż tak bardzo się zmienić, zamiast uczucia okazywać jej
lekceważenie. Wytłumaczenie tej metamorfozy okazało się zaskakujące. Choć nie
podważam możliwości zaistnienia takiej sytuacji, uważam, że autorka trochę ją
naciągnęła (po co było wspominać o życiu zawodowym Mereki’ego? Oczywiście można
stwierdzić, że traktuje to jako „punkt widzenia” Emerson, jednak moim zdaniem
ujmuje wszystko w taki sposób, żeby na siłę zagwarantować sobie zaskoczenie
czytelnika). Nie udało się jej również przekonać mnie do relacji Mereki’ego i
Emerson. Tak jak wspominałam, nie wątpiłam w ich miłość - ich historia ją
potwierdziła, lecz perypetie tej dwójki postrzegam jedynie jako opowieść z
książki, a nie coś, co swoim autentyzmem potrafiło wzbudzić we mnie prawdziwe
emocje. W efekcie neutralnie na tym tle prezentuje się też sam Mereki.
Z bohaterów drugoplanowych żaden nie
wyróżnił się na tyle, aby o nim wspominać.
Okładka - może być, choć nie za bardzo
pasuje do klimatu powieści. Okładka emanuje beztroską, wakacyjną atmosferą, co
nie idzie w parze z treścią.
Podsumowując: byłam ciekawa „Kocham
tylko tak” ze względu na Josh’a - dość interesująco przedstawiał go opis
książki. W rzeczywistości ani on, ani Mereki, ani Emerson nie mieli w sobie
niczego, czym mogliby przykuć uwagę. Fabuła jest taka sobie. Klimat powieści
dziwny i chwilami nie szczególnie przyjemny. Dwie rzeczy, które w całej
powieści można uznać za charakterystyczne, to wspomniany wyżej, naciągany
nieco, pomysł z metamorfozą Ki i historia z „wędrującym” autoportretem.
Ostatecznie jak więc oceniam tę publikację? Średnio. Jeśli nie szukacie
lekkiej, pogodnej książki, możecie po nią sięgnąć, jeśli jednak szukacie
historii, przy której się zrelaksujecie, zdecydujcie się na coś innego.
„[...] - Jesteś moim światłem, ilekroć mroki spowijają świat. [...]”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz