5.09.2018

"Biegając boso" - Amy Harmon


Niezobowiązująca znajomość może być początkiem wielkiej przyjaźni i miłości. Takie spotkanie dwóch serc często jest uważane za przypadkowe, lecz, czy aby na pewno jest to zrządzenie przypadku? Czy jednak może jest to dzieło przeznaczenia, które stawia na tej samej drodze dwie pokrewne dusze?

Samuel Yates, w połowie Indianin z plemienia Nawaho, po opuszczeniu szkoły w rezerwacie, ostatni rok swojej edukacji spędza wśród białych rówieśników. Dość skomplikowana przeszłość oraz pochodzenie sprawiają, że niemal wszyscy odnoszą się do osiemnastolatka z rezerwą, on z kolei nie zabiega o niczyje uznanie, nie zależy mu też na nawiązywaniu żadnych znajomości. Wskutek pewnego zdarzenia poznaje jednak w szkolnym autobusie trzynastoletnią Josie Jensen. Wielomiesięczne dojazdy, będące okazją do wspólnego spędzania czasu, stają się początkiem wielkiej przyjaźni. Mimo ogromnego uczucia, które rodzi się w ich sercach wiedzą, że nie mogą być razem. Josie jest bowiem zbyt młoda, zaś Samuel decyduje się na wstąpienie do marines. Czy nieuniknione rozstanie okaże się końcem tej niezwykłej więzi?

Samuel Yates nie wie, czym jest prawdziwa akceptacja i poczucie przynależności. Pogardliwie nazywany „mieszańcem”, jest wytykany przez Indian i białych. Taka postawa otaczających go ludzi sprawia, że staje się zbuntowanym, dumnym, milczącym i, w efekcie, stroniącym od rówieśników nastolatkiem. Całkowitą odmianą jest dla niego znajomość z Josie. Dziewczyna okazuje mu szacunek, nie odwraca się od niego, lecz stara się go poznać, a gdy zachodzi taka potrzeba, także pomóc. Fascynuje go swoją dojrzałością, swoim zachwytem muzyką i książkami. Staje się jego najlepszą przyjaciółką, kimś, kto w odróżnieniu od większości, wierzy w niego. To dla Samuela bezcenny dar, a zarazem ogromny ciężar, bo choć wie, że jest tak młoda, jego serce, wbrew jego woli, zaczyna przepełniać uczucie zdecydowanie wykraczające ponad przyjaźń. Chociaż osiemnastolatek zdaje sobie sprawę, że chcąc odnaleźć swoje powołanie, musi związać swoje życie z marines, wie również, że opuszczenie Josie będzie ogromnym ciosem. Jak dalej potoczą się jego losy? Czy z upływem czasu jego uczucia zmienią się
Samuel to niezwykły chłopak. Dawno nie natrafiłam na bohatera, który byłby tak dogłębnie dobrym i odpowiedzialnym młodym mężczyzną, który z tak wielkim szacunkiem odnosi się do ukochanej dziewczyny. Kiedy czytałam opis książki, moją uwagę zwróciło jego indiańskie pochodzenie - to coś, co nie mogło mi umknąć, jako fance Jacob'a ze „Zmierzchu”. Choć nie do końca udało mi się dostrzec w nim ten indiański rys (mimo że wielokrotnie przytaczał chociażby różne legendy Indian), to nie stanowiło to problemu w obliczu tego, jak genialną okazał się osobą. To wielka, a zarazem miła odmiana na tle tych wszystkich pustych i płytkich bohaterów, którzy nie mają pojęcia o tym, czym jest prawdziwa miłość. Żałuję, że autorka nie zdecydowała się snuć swojej opowieść z perspektywy Samuela. Wówczas byłoby go w powieści znacznie więcej i dzięki temu można byłoby dokładniej poznać jego przemyślenia na temat Josie. Sądzę, że dla tych wszystkich czytelników, którzy, podobnie jak ja, byli pod jego wrażeniem byłaby to bardzo wartościowa treść, gdyż niektóre z owych przemyśleń potrafiły ująć za serce i przyspieszyć jego rytm. Super chłopak.

Josie Jensen w wieku 9 lat traci mamę. Wraz z jej odejściem żegna się z prawdziwym, beztroskim dzieciństwem. Zajmuje się domem, tym samym będąc ogromną podporą dla taty i braci. Trudne doświadczenie sprawia, że szybko dorasta. Swoją mentalnością znacznie przekracza rówieśników. Za dojrzałością intelektualną podąża też jej fizyczny rozwój. Choć ma 13 la, wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości. Ta wizualność przyciąga uwagę chłopców i wzbudza zazdrość koleżanek. Josie czuje się z tego powodu niekomfortowo. Jest bowiem cichą i spokojną dziewczyną, która nie lubi się wyróżniać. Stworzyła swój mamy świat, w którym do szczęścia,  oprócz rodziny, potrzebna jest jej tylko muzyka klasyczna i książki. Pewnego dnia do tego uporządkowanego świata wkracza dumny i zdystansowany Samuel. I już nic nie jest takie samo. Wspólnie czytają lektury, wspólnie słuchają muzyki i dyskutują, coraz lepiej się poznając. Josie dostrzega niezwykłość Samuela, dostrzega niezwykłość ich przyjaźni. W ciągu minionych miesięcy przywiązała się do niego tak bardzo, że z trudem myśli o zbliżającym się rozstaniu. Zdaje sobie sprawę z powagi jego decyzji, z niebezpieczeństw z tym związanych. Przytłacza ją również świadomość, że przez swój wiek nie może liczyć na związek z Samem. Po jego wyjeździe odczuwa ogromną pustkę, ich przyjaźń zaś staje przed poważną próbą czasu. Z kolei perypetie życiowe sprawiają, że marzenia i plany stają się dla niej niezrealizowanymi nadziejami. Mijają kolejne lata, gdy na jej drodze ponownie pojawia się Samuel. Josie nie jest już jednak tą samą dziewczyną, którą poznał w szkolnym autobusie. Czy przeżycia jakich doświadczyła spowodowały, że jej uczucia do najlepszego przyjaciela odeszły w zapomnienie?
Josie to bardzo miła i pracowita osóbka. Od dzieciństwa dba o swoją rodzinę, jej dobro przedkłada nad własną wygodę. Jest inteligentna i bardzo dojrzała (z tego też powodu, gdy poznaje Samuela w wieku 13 lat, w ogóle nie dostrzega się między nimi takiej różnicy wieku). Podoba mi się jej postawa względem Sama - jest zarazem subtelna i silna. Świetnie do siebie pasują. Znają się i rozumieją jak nikt inny. Są porozumieniem umysłów, serc i dusz. Wśród bohaterów literackich rzadko trafia się na tak niezwykłą parę. Jest jednak w jej historii coś, co nie szczególnie przypadło mi do gustu. Chodzi o jej znajomość z Kasey'em. Biorąc pod uwagę jej przyjaźń z Samuelem, nie rozumiem roli, jaką przyjdzie mu odegrać w jej życiu. Pomijając to, jest sympatyczną, wrażliwą i mądrą dziewczyną, którą można polubić bez większego trudu.

Wśród postaci drugoplanowo-epizodycznych znajdują się tata Josie (bez wątpienia kochał córkę, lecz nie powinien był pozwolić dziecku brać na siebie tak duży ciężar obowiązków; czasem zabrakło mu też wyobraźni na temat dziewczęcych marzeń, a marzenia jego córki zdecydowanie do skomplikowanych nie należały) i jej kuzynki (starają się ją wspierać - przynajmniej odrobinę) oraz wspomniany Kasey Judd (to dobry i miły chłopak, jednak włączenie do powieści jego historii nie było zbyt trafionym pomysłem. Ciekawa była tu jedynie reakcja Samuela. Sam jednak wątek z Kasey'em wygląda trochę tak, jakby autorka napisała całą książkę i po wszystkim zdecydowała, że coś jeszcze dorzuci do fabuły. Uważam, że pominięcie tego motywu byłoby lepszym wyjściem).

Okładka - podoba mi się, ma w sobie coś eterycznego, ciepłego i wyciszającego.

Podsumowując: choć „Biegając boso” to książka z gatunku Young/New Adult, znacznie różni się od większości publikacji z tej kategorii. Nie ma nic wspólnego z historiami, w których bohaterowie są płytcy, niekiedy wulgarni, a uczucia sprowadzają głównie do sfery seksualnej. W odróżnieniu od nich, Samuel i Josie to młodzi ludzie, którzy niemal od początku swojej znajomości wiedzieli, czym są prawdziwa przyjaźń i miłość. Ich uczucia były wyważone, dojrzałe, choć niepozbawione młodzieńczego temperamentu. To ciekawi bohaterowie z ciekawą historią. Chwile przeznaczone na jej poznanie absolutnie nie będą czasem zmarnowanym. Polecam.
„[...] - Jesteś w tym dobra, wiesz? - powiedział cicho Samuel.
- Dobra w czym?
- W sprawianiu, że czuję się kimś wyjątkowym, a nie wyrzutkiem. Kimś ważnym.
- Jesteś ważny, Samuelu - powiedziałam zupełnie szczerze. [...]”

 Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Editio i Księgarni internetowej Alimero.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz