Niezobowiązująca
znajomość może być początkiem wielkiej przyjaźni i miłości. Takie spotkanie
dwóch serc często jest uważane za przypadkowe, lecz, czy aby na pewno jest to
zrządzenie przypadku? Czy jednak może jest to dzieło przeznaczenia, które
stawia na tej samej drodze dwie pokrewne dusze?
Samuel Yates,
w połowie Indianin z plemienia Nawaho, po opuszczeniu szkoły w rezerwacie,
ostatni rok swojej edukacji spędza wśród białych rówieśników. Dość
skomplikowana przeszłość oraz pochodzenie sprawiają, że niemal wszyscy odnoszą
się do osiemnastolatka z rezerwą, on z kolei nie zabiega o niczyje uznanie, nie
zależy mu też na nawiązywaniu żadnych znajomości. Wskutek pewnego zdarzenia
poznaje jednak w szkolnym autobusie trzynastoletnią Josie Jensen.
Wielomiesięczne dojazdy, będące okazją do wspólnego spędzania czasu, stają się początkiem
wielkiej przyjaźni. Mimo ogromnego uczucia, które rodzi się w ich sercach
wiedzą, że nie mogą być razem. Josie jest bowiem zbyt młoda, zaś Samuel
decyduje się na wstąpienie do marines. Czy nieuniknione rozstanie okaże się
końcem tej niezwykłej więzi?
Samuel Yates
nie wie, czym jest prawdziwa akceptacja i poczucie przynależności. Pogardliwie
nazywany „mieszańcem”, jest wytykany przez Indian i białych. Taka postawa
otaczających go ludzi sprawia, że staje się zbuntowanym, dumnym, milczącym i, w
efekcie, stroniącym od rówieśników nastolatkiem. Całkowitą odmianą jest dla
niego znajomość z Josie. Dziewczyna okazuje mu szacunek, nie odwraca się od
niego, lecz stara się go poznać, a gdy zachodzi taka potrzeba, także pomóc.
Fascynuje go swoją dojrzałością, swoim zachwytem muzyką i książkami. Staje się
jego najlepszą przyjaciółką, kimś, kto w odróżnieniu od większości, wierzy w
niego. To dla Samuela bezcenny dar, a zarazem ogromny ciężar, bo choć wie, że
jest tak młoda, jego serce, wbrew jego woli, zaczyna przepełniać uczucie
zdecydowanie wykraczające ponad przyjaźń. Chociaż osiemnastolatek zdaje sobie
sprawę, że chcąc odnaleźć swoje powołanie, musi związać swoje życie z marines,
wie również, że opuszczenie Josie będzie ogromnym ciosem. Jak dalej potoczą się
jego losy? Czy z upływem czasu jego uczucia zmienią się
Samuel to
niezwykły chłopak. Dawno nie natrafiłam na bohatera, który byłby tak dogłębnie
dobrym i odpowiedzialnym młodym mężczyzną, który z tak wielkim szacunkiem
odnosi się do ukochanej dziewczyny. Kiedy czytałam opis książki, moją uwagę
zwróciło jego indiańskie pochodzenie - to coś, co nie mogło mi umknąć, jako
fance Jacob'a ze „Zmierzchu”. Choć nie do końca udało mi się dostrzec w nim ten
indiański rys (mimo że wielokrotnie przytaczał chociażby różne legendy Indian),
to nie stanowiło to problemu w obliczu tego, jak genialną okazał się osobą. To
wielka, a zarazem miła odmiana na tle tych wszystkich pustych i płytkich
bohaterów, którzy nie mają pojęcia o tym, czym jest prawdziwa miłość. Żałuję,
że autorka nie zdecydowała się snuć swojej opowieść z perspektywy Samuela.
Wówczas byłoby go w powieści znacznie więcej i dzięki temu można byłoby dokładniej
poznać jego przemyślenia na temat Josie. Sądzę, że dla tych wszystkich
czytelników, którzy, podobnie jak ja, byli pod jego wrażeniem byłaby to bardzo
wartościowa treść, gdyż niektóre z owych przemyśleń potrafiły ująć za serce i
przyspieszyć jego rytm. Super chłopak.
Josie Jensen
w wieku 9 lat traci mamę. Wraz z jej odejściem żegna się z prawdziwym,
beztroskim dzieciństwem. Zajmuje się domem, tym samym będąc ogromną podporą dla
taty i braci. Trudne doświadczenie sprawia, że szybko dorasta. Swoją mentalnością
znacznie przekracza rówieśników. Za dojrzałością intelektualną podąża też jej
fizyczny rozwój. Choć ma 13 la, wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości.
Ta wizualność przyciąga uwagę chłopców i wzbudza zazdrość koleżanek. Josie
czuje się z tego powodu niekomfortowo. Jest bowiem cichą i spokojną dziewczyną,
która nie lubi się wyróżniać. Stworzyła swój mamy świat, w którym do
szczęścia, oprócz rodziny, potrzebna
jest jej tylko muzyka klasyczna i książki. Pewnego dnia do tego uporządkowanego
świata wkracza dumny i zdystansowany Samuel. I już nic nie jest takie samo.
Wspólnie czytają lektury, wspólnie słuchają muzyki i dyskutują, coraz lepiej
się poznając. Josie dostrzega niezwykłość Samuela, dostrzega niezwykłość ich
przyjaźni. W ciągu minionych miesięcy przywiązała się do niego tak bardzo, że z
trudem myśli o zbliżającym się rozstaniu. Zdaje sobie sprawę z powagi jego
decyzji, z niebezpieczeństw z tym związanych. Przytłacza ją również świadomość,
że przez swój wiek nie może liczyć na związek z Samem. Po jego wyjeździe
odczuwa ogromną pustkę, ich przyjaźń zaś staje przed poważną próbą czasu. Z
kolei perypetie życiowe sprawiają, że marzenia i plany stają się dla niej
niezrealizowanymi nadziejami. Mijają kolejne lata, gdy na jej drodze ponownie
pojawia się Samuel. Josie nie jest już jednak tą samą dziewczyną, którą poznał
w szkolnym autobusie. Czy przeżycia jakich doświadczyła spowodowały, że jej
uczucia do najlepszego przyjaciela odeszły w zapomnienie?
Josie to
bardzo miła i pracowita osóbka. Od dzieciństwa dba o swoją rodzinę, jej dobro
przedkłada nad własną wygodę. Jest inteligentna i bardzo dojrzała (z tego też
powodu, gdy poznaje Samuela w wieku 13 lat, w ogóle nie dostrzega się między
nimi takiej różnicy wieku). Podoba mi się jej postawa względem Sama - jest
zarazem subtelna i silna. Świetnie do siebie pasują. Znają się i rozumieją jak
nikt inny. Są porozumieniem umysłów, serc i dusz. Wśród bohaterów literackich
rzadko trafia się na tak niezwykłą parę. Jest jednak w jej historii coś, co nie
szczególnie przypadło mi do gustu. Chodzi o jej znajomość z Kasey'em. Biorąc
pod uwagę jej przyjaźń z Samuelem, nie rozumiem roli, jaką przyjdzie mu odegrać
w jej życiu. Pomijając to, jest sympatyczną, wrażliwą i mądrą dziewczyną, którą
można polubić bez większego trudu.
Wśród postaci
drugoplanowo-epizodycznych znajdują się tata Josie (bez wątpienia kochał córkę,
lecz nie powinien był pozwolić dziecku brać na siebie tak duży ciężar
obowiązków; czasem zabrakło mu też wyobraźni na temat dziewczęcych marzeń, a
marzenia jego córki zdecydowanie do skomplikowanych nie należały) i jej kuzynki
(starają się ją wspierać - przynajmniej odrobinę) oraz wspomniany Kasey Judd
(to dobry i miły chłopak, jednak włączenie do powieści jego historii nie było
zbyt trafionym pomysłem. Ciekawa była tu jedynie reakcja Samuela. Sam jednak
wątek z Kasey'em wygląda trochę tak, jakby autorka napisała całą książkę i po
wszystkim zdecydowała, że coś jeszcze dorzuci do fabuły. Uważam, że pominięcie
tego motywu byłoby lepszym wyjściem).
Okładka - podoba mi się, ma w sobie coś
eterycznego, ciepłego i wyciszającego.
Podsumowując: choć „Biegając
boso” to książka z gatunku Young/New Adult, znacznie różni się od większości
publikacji z tej kategorii. Nie ma nic wspólnego z historiami, w których bohaterowie
są płytcy, niekiedy wulgarni, a uczucia sprowadzają głównie do sfery
seksualnej. W odróżnieniu od nich, Samuel i Josie to młodzi ludzie, którzy
niemal od początku swojej znajomości wiedzieli, czym są prawdziwa przyjaźń i
miłość. Ich uczucia były wyważone, dojrzałe, choć niepozbawione młodzieńczego
temperamentu. To ciekawi bohaterowie z ciekawą historią. Chwile przeznaczone na
jej poznanie absolutnie nie będą czasem zmarnowanym. Polecam.
„[...] - Jesteś w tym dobra, wiesz? - powiedział cicho Samuel.- Dobra w czym?- W sprawianiu, że czuję się kimś wyjątkowym, a nie wyrzutkiem. Kimś ważnym.- Jesteś ważny, Samuelu - powiedziałam zupełnie szczerze. [...]”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz