26.03.2018

"Fallen Crest. Akademia" - Tijan


Lojalność i bycie sobą... to cechy, które potrafią wyróżniać z tłumu. Szczególne, gdy inni za wszelką cenę zabiegają o uwagę, będąc niczym chorągiewki na wietrze. Na tym sztucznym tle naturalność jest niezwykłą odmianą, która może poruszyć czyjeś serce.

Sam wiodła całkiem normalne życie, aż do dnia, w którym dowiedziała się o rozpadzie małżeństwa rodziców i przeprowadzce do posiadłości nowego partnera matki. Jakby tego było mało, jego synami okazują się sławetni i aroganccy bracia, Mason i Logan Kade, gwiazdy tutejszego towarzystwa i zarazem ostatnie osoby, z którymi nastolatka chciałaby przebywać. Przykra konieczność mieszkania pod jednym dachem z czasem przestaje być jednak aż tak nieprzyjemnym obowiązkiem. Im bardziej Sam poznaje swoich nowych towarzyszy, tym lepiej zaczyna się odnajdywać u ich boku. Co więcej, szybko zauważa, że Mason wzbudza w niej coraz głębsze uczucia. To poważny problem, ponieważ chłopak niebawem ma zostać jej przyrodnim bratem.

Samantha Stratton zdecydowanie nie może narzekać na nudę. Za sprawą nieoczekiwanej wyprowadzki i poznania rodzinnego sekretu, jej dotychczasowa rzeczywistość w jednej chwili wywróciła się do góry nogami. Jej życie uczuciowo-towarzyskie nie pozostało w tyle. Jedyne, co może teraz zrobić, to stawić czoło niespodziewanym zmianom. Jako że nie uważa ostatnich metamorfoz za szczególnie chlubne, stara się zataić przed znajomymi ze szkoły prawdę o rozpadzie rodziny i zamieszkaniu w posiadłości Kade'ów. Co zaś z niesfornymi braćmi? Cóż, w odróżnieniu od zdecydowanej większość nastoletniego społeczeństwa (głównie żeńskiego), decyduje się zachować względem nich dystans. Początkowo pozostaje wierna swojej postawie, nie trwa to jednak długo. Między tą trójką nawiązuje się nić porozumienia, która szybko przeradza się w dość specyficzną przyjaźń. To zaś, co Sam czuje do Mason'a, wykracza poza przyjacielską relację. Czy jednak nastolatka może mieć nadzieję na bliższą znajomość z chłopakiem, o którego zabiega mnóstwo dziewczyn i który, co gorsza, ma zostać jej przyrodnim bratem?
          Choć pod pewnymi względami Samantha wywarła na mnie pozytywne wrażenie, to całokształt jej postaci nie wzbudził zbytnio mojej sympatii. Tym, co podobało mi się w niej była umiejętność reagowania na fałsz i dwulicowość - mając z nimi do czynienia, nie chowała głowy w piasek, lecz nazywała rzeczy po imieniu. Jej plusem było również poczucie godności, dzięki któremu nie była jedną z dziewczyn, które ślepo nadskakiwały Mason'owi i Logan'owi. Negatywnie oceniam jednak jej niesprawiedliwą i dość niezrozumiałą postawę względem ojca (nie wiem właściwie, czego od niego oczekiwała, mam wrażenie jakby szukała dziury w całym). Nie przypadł mi do gustu jej związek z Mason'em. Początkowo zapowiadał się ciekawie, jednak później został sprowadzony przede wszystkim do sfery seksualnej (mimo że nie jest to dominujący wątek, mocno spłycił on uczuciową stronę ich relacji). Do pozostałych minusów zaliczam jej obsesję na punkcie biegania (naprawdę, co za dużo, to nie zdrowo - ten jej sportowy zwyczaj w pewnym momencie był już nieco irytujący) i dość dziwny pomysł z zachowaniem w tajemnicy jej przeprowadzki do posiadłości Kade’ów (rozumiem, że nie chciała się chwalić rozpadem małżeństwa rodziców, ale udawanie, że nie zna braci było dziecinne i...żenujące). To tyle jeśli chodzi o Sam - była całkiem fajna, lecz tylko na początku historii.

Mason i Logan Kade to utalentowani futboliści i niedoścignione marzenie wielu dziewczyn. Do większości spraw w swoim życiu podchodzą z przymrużeniem oka, są wręcz chodzącym wcieleniem ignorancji. Tego typu postawę prezentują wobec nowej partnerki ojca i jej córki. Choć obwiniają go o krzywdę jaką swoją niewiernością wyrządził ich matce, z kamienną twarzą przyglądają się jego związkowi i pomysłowi zamieszkiwania w jednym domu z przyszłą macochą i jej latoroślą. Dość szybko przekonują się jednak, że Sam to całkiem fajna dziewczyna. Jest tak inna od ślepo wpatrzonych w nich fanek, że chętnie biorą ją pod swoje skrzydła. Ten niezwykły gest wywołuje poruszenie w towarzystwie. Ich rówieśnicy próbują zrozumieć, jakim sposobem tak zwyczajna osoba jak Samantha wkradła się w łaski panów Kade. Nie zdają sobie natomiast sprawy z tego, że przy okazji udało się jej podbić serce jednego z nich. Co się stanie, gdy ta tajemnica wyjdzie na jaw?
         Lubię motyw buntownika, ale nie w wydaniu braci Kade. Dlaczego? Otóż, teoretycznie, u każdego z nich można wskazać jakiś powód buntu, jednakże, patrząc całościowo na ich perypetie, uważam, że zachowują się tak ze zwykłej przekory i to takiej w złym stylu. Są, najzwyczajniej w świecie, podli. Uwielbiają upokarzać innych (oczywiście ich ofiary same się o to proszą - najczęściej są to dziewczyny, pozbawione wstydu i godności, które za wszelką cenę chcą chociaż chwilę spędzić w ramionach sławetnych braci, po wszystkim mając zagwarantowaną ich pogardę, a, w najlepszym przypadku, obojętność - w tej dziedzinie prym wiedzie przede wszystkim Logan). Mając zaś rodziców z układami, czują się bezkarni. Bardzo nie podoba mi się takie zachowanie. Wszystko musi mieć jakiś umiar, oni zdali się jednak o tym zapomnieć. Udają dorosłych (rozmowa Mason'a z ojcem Sam w dniu festiwalu absolwentów), a tak dużo brakuje im do dorosłości, odpowiedzialnej dorosłości. Czyżby oznaczało to, że w tym aroganckim duecie nie da się dostrzec żadnych zalet? Niewiele, ale coś się znajdzie. Do plusów zaliczam silną, braterską więź łączącą Mason'a i Logan'a, ich bliską relację z matką oraz pełną troski przyjaźń braci z Samanthą. Jeśli zaś chodzi o sferę uczuć, jakimi Mason darzył Sam, to podobał mi się początek ich znajomości, kiedy nastolatek, niczym analityk, przyglądał się jej bez słowa. Ta cicha obserwacja miała w sobie pewien urok. Znikł on jednak wraz z rozwojem ich uczuć, które, jak już wspominałam, za bardzo zostały sprowadzone do relacji erotycznej. Szkoda, bo Mason miał w sobie potencjał. Nie był sztuczną postacią, ale jego charakter okazał się zbyt płytki, abym mogła mieć o nim lepsze zdanie. To samo tyczy się Logan'a. W efekcie obaj bracia nie zakwalifikowali się do grupy moich ulubionych (lub przy najmniej lubianych) męskich bohaterów literackich.

Bohaterowie drugoplanowi? To przede wszystkim Becky, czyli miła, szczera i lojalna, a zarazem nieco dziecinna, przyjaciółka Samanthy oraz Adam, przystojny futbolista, walczący z Mason'em o względy Sam. Polubiłam obie te postacie, szczególnie Adama, który, mimo że nie uniknął pewnych błędów, był  sympatycznym chłopakiem

Okładka pasuje do fabuły, wizualnie zaś jest taka sobie.

Podsumowując: autentyczni bohaterowie, którzy nie mają zbyt wiele do powiedzenia - tak określiłabym swoje wrażenia po przeczytaniu książki. Plusem powieści jest to, że autorce udało się uniknąć wykreowania papierowych postaci (zawsze w pierwszej kolejności zwracam na to uwagę, od tego w znacznej mierze zależy moja ocena). Tę zaletę Tijan zepsuła jednak ich płytkością. Wszystko kręci się wokół tego, kto jest popularny, a tym samym ma władzę dręczenia słabszych i jakiej dziewczynie uda się spędzić noc z braćmi Kade. Na tym "niesamowitym" tle rozwija się wątek miłosny Sam i Mason'a, który nie poruszył mnie szczególnie, a dostarczył jedynie kolejną porcję płytkości i pokazał jak zakochana dwójka (choć nie tylko) próbuje udawać dorosłych. Średnio to wszystko ciekawe. Czy polecam? Możecie sięgnąć po "Fallen Crest. Akademia", jeśli chcecie przeczytać coś "od tak", dla zabicia czasu, nie mając przy tym większych oczekiwań. Jeśli jednak szukacie czegoś wyjątkowego, albo przynajmniej interesującego, sugeruję poszukać innej książki.
„[...] Był jak posąg, jak bóg wykuty w kamieniu, delikatnie oświetlony. Jego spojrzenie było przenikliwe, jakby patrzył w głąb mnie [...]”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz