Dzieci
często kojarzą się z niewinnością i bezradnością. Potrzebują miłości i opieki
dorosłych jako swojej ostoi i ochrony przed niebezpieczeństwami otaczającego
świata. Niekiedy jednak ów świat pogrąża się w chaosie i ci, którzy mieli być
opiekunami stają się oprawcami, zaś bezbronne dzieci same muszą walczyć o
przetrwanie.
Dzieciństwo
Mallory to jeden wielki koszmar, który ciężko byłoby przeżyć bez heroicznej
pomocy Rider'a, ukochanego przyjaciela,
towarzyszącego jej od najmłodszych lat. Pewnego dnia ich drogi rozchodzą się w
dramatycznych okolicznościach. Jedynym plusem zaistniałej sytuacji jest fakt,
że dziewczyna została zaadoptowana przez odpowiedzialnych ludzi, którzy
traktowali ją jak własną córkę. Zapewnili jej wygodne życie oraz domowy system
edukacji. Po czterech latach, jakie minęły od feralnych wydarzeń, Mallory
decyduje się na powrót do publicznej szkoły. Nastolatka doskonale wie, iż nie
będzie to łatwe zadanie, tym bardziej, że wskutek przebytych traum ma problemy
z mówieniem. W najśmielszych marzeniach nie spodziewa się jednak, że jednym z
uczniów okaże się Rider.
Mallory Dodge
jest cichą i zamkniętą w sobie nastolatką, która nie wie, czym jest prawdzie i
beztroskie dzieciństwo. Na szczęście, od czterech lat ma szansę przekonywać
się, jak to jest mieć troskliwych i kochających rodziców. Ten fakt wiele dla
niej znaczy, jednak ciągle w jej pamięci żyje świadomość utraty oddanego
przyjaciela oraz piekła, przez które wspólnie przeszli. To, co się wówczas
działo sprawiło, że dziewczyna stała się milcząca i wycofana. Próba komunikacji
z innymi ludźmi nastręcza jej ogromnych problemów. Choć najłatwiej byłoby się
poddać lękom, Mallory chce stawić im czoła i dokończyć swoją licealną edukację
nie w domu, lecz w szkole. Decyzja, którą podjęła okazuje się być jedną z
najważniejszych w jej życiu. Daje jej bowiem możliwość ponownego spotkania
Rider'a i odnowienia ich niezwykłej przyjaźni. Siedemnastolatka nie potrzebuje
wiele czasu, aby przekonać się, że jej uczucia względem niego zmieniły się i
stał się on dla niej kimś więcej niż przyjacielem. Pytanie tylko, czy Rider,
będący w związku z inną dziewczyną, odwzajemnia jej zainteresowanie i czy tym,
co ich łączy, nie jest przypadkiem wyłącznie wspólna przeszłość.
Losy Mallory koncentrują się na dwóch
kwestiach: problemie z mówieniem i relacji z Rider'em. Pierwszy wątek nie
zaciekawił mnie zbytnio. Nie przeszkadzał mi pomysł z zaburzeniami mowy, ale
nie zachwycał mnie fakt, że zagadnie to cały czas było poruszane w powieści.
Pokazanie jak Mallory, krok po kroku, stara się pokonywać swoje bariery miało
na celu ukazanie autentyczności problemu, tego, że traumy nie pokonuje się z
dnia na dzień. Choć jednak taki zamysł jest zrozumiały, to czytanie o tym non
stop było trochę nużące. Znacznie ciekawszym tematem jest jej znajomość z
Rider'em, a przede wszystkim nowe uczucie, które rodzi się w jej sercu względem
przyjaciela z dzieciństwa. Nastolatka udowadnia, że jego czteroletnia
nieobecność nie wymazała z jej pamięci wdzięczności za ówczesną, bezcenną pomoc
i wsparcie. Udowadnia też, że jest przekonana o jego dobru i wartości, podczas
gdy wielu ludzi, łącznie z nim samym, spisało go na straty. Mimo że postrzegam
Mallory dość neutralnie (choć jest pozytywną postacią), muszę zaznaczyć, że spodobała
mi się szczerość jej uczuć.
Rider Stark
to osiemnastolatek, który za maską beztroski skrywa ogromny bagaż dramatycznych
doświadczeń. Jedną z najgorszych chwil w jego życiu była utrata Mallory. Choć
od jej zniknięcia mijały kolejne lata, chłopak nie potrafił pogodzić się z jej
nieobecnością. Kiedy niespodziewanie spotyka ją w szkole, nie może uwierzyć
własnym oczom. Jego ukochana przyjaciółka ponownie staje się nieodłączną
częścią jego życia, a on ponownie otacza ją swoją opieką i wspiera w trudach
radzenia sobie z małomównością. Mallory z kolei interesuje jego historia. Chce
wiedzieć, jak potoczyły się losy chłopca, który chronił ją niczym anioł stróż.
Rider
to największy atut całej powieści. Bardzo go polubiłam. Ujął mnie swoją empatią
i troską względem Myszki, jak pieszczotliwie nazywał Mall (za co zyskał sobie
kolejny plus, ponieważ uwielbiam tego typu określenia). Jego opiekuńcza natura
dała o sobie znać również w przypadku przyjaciela, Jayden'a, czym dodatkowo
udowodnił, że koszmar, który przeżył i błędy, które zdarzyło się mu popełnić,
tak naprawdę nie były w stanie zniszczyć dobra, które skrywało się w jego
sercu. Mając to na względzie jeszcze bardziej zasmuca fakt, że tak mało osób
potrafiło dostrzec jego zalety (nic dziwnego, że sam ich również nie widzi i
dołącza do grona postaci literackich, które uważają, że nie zasługują na miłość
- nie przepadam za tym motywem, jednak w tym przypadku jest przedstawiony dość
subtelnie, dzięki czemu nie przytłacza perypetii głównego bohatera). Moja pozytywna
opinia o Riderze opiera się także na jego autentyczności i magnetyzmie. Autorce
z powodzeniem udało się zespolić dwa jego oblicza: luzackiego i troskliwego
nastolatka. To połączenie przywodzi mi na myśl Roth'a i Zayne, czyli bohaterów
cyklu J. Armentrout pt. "Dark Elements". Podobnie jak im, tak i
Rider'owi bez problemu udało się wzbudzić moją sympatię. W efekcie przełożyło
się to na wyższą ocenę recenzowanej książki.
I na koniec bohaterowie drugoplanowi. Należy wśród nich
wymienić rodziców adopcyjnych Mallory, którzy okazali jej wiele miłości i
wsparcia. To fajni ludzie, ale nie mogę przemilczeć ich tendencji (prym wiedzie
tu ojciec) do oceniania Rider'a z góry. Rozumiem ich potrzebę chronienia córki,
ale nic nie usprawiedliwia tego, że zapomnieli o tym jak wiele dla niej zrobił,
jak niestrudzenie o nią dbał. To, wśród ich zalet, największa wada. Postacie
drugiego planu, o których nie sposób nie wspomnieć to również przyjaciele Mall:
Ansley, która nigdy nie traktowała jej jak dziwadła oraz, poznani w szkole,
zwariowani bracia: Hector i przede wszystkim Jayden (niesamowicie sympatyczny
chłopak z ogromnym talentem do doręczenia się), którzy od razu zaakceptowali ją
jak równą sobie, w odróżnieniu od Paige, dziewczyny Raider'a, którą z kolei
trudno (w większości) nazwać sympatyczną, jednakże jej obecność sprawiła, że
obserwowanie relacji nawiązującej się między jej chłopakiem i Myszką było
bardziej emocjonujące.
Okładka
nie jest zła, dzięki rozmytym barwom ma w sobie coś charakterystycznego.
Podsumowując: jako że spodobał mi się
wspomniany cykl "Dark Elements", byłam ciekawa jak J. Armentrouth
poradzi sobie w innej publikacji. Mój wybór padł więc na "Co przyniesie
wieczność", tym bardziej, że już wcześniej zwróciłam uwagę na tę książkę.
Po jej przeczytaniu mogę stwierdzić, że, niestety, nie dorównała cyklowi, ale
obroniła się dzięki Rider'owi. Fabuła sama w sobie jest dość neutralna, nie
wypada szczególnie źle i zarazem nie wybija się ponad inne historie z gatunku
Young Adult. Ma jednak interesującego głównego bohatera, który przykuwa uwagę
swoją osobowością. Bez niego cała opowieść (mimo uroczego Jayden'a) wypadałaby
średnio i sytuacji na pewno nie uratowałaby również neutralna Mallory. Ostatecznie
postać Rider'a spodobała mi się na tyle, że nie mogłam nie uwzględnić tego w
swojej ocenie powieści. Jeżeli od wybranej przez siebie książki oczekujecie
niezwykłej fabuły, nie gwarantuje, że ją tu znajdziecie. Jeśli jednak szukacie
ciekawego bohatera, możecie poświęcić swój czas i sprawdzić "Co przyniesie
przyszłość".
„[...] Miłość była uczuciem rozsadzającym mi serce za każdym razem, gdy go widziałam. Miłość była zapomnieniem o wszystkim, gdy z nim byłam. Miłość była oddechem więznącym mi w gardle, kiedy patrzył na mnie w ten intensywny sposób [...]”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz