23.08.2022

"Córka Strażnika Ognia" - Angeline Boulley

 
Babcia Indianka powtarzała jej, że nieszczęścia chodzą trójkami. Przekonała się, że to prawda. Niestety.
 
  Dramatyczne wydarzenia sprawiają, że Daunis Fontaine, córka Strażnika Ognia z plemienia Odżibwejów, zostaje tajną informatorką FBI w sprawie narkotykowego śledztwa. Korzystając ze swojej znajomości roślin, ma dowiedzieć się, jaki halucynogenny składnik dodawany jest do metamfetaminy rozpowszechnianej w jej społeczności. Powagę sytuacji obrazują kolejne ofiary śmiertelne. A to nie koniec. Ciągle zagadką pozostaje bowiem to, kto produkuje i przemyca narkotyk?

  Powrót do dawnego życia, sprzed następujących po sobie tragedii, byłby ziszczeniem jej marzeń. Lecz cóż... Choć to trudne, musi nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości. W nowej roli. I z nowym...towarzyszem u boku.
Poza kilkunastoma pierwszymi rozdziałami, które opisują codzienność Daunis, fabuła skupia się na śledztwie. Dodatkowym wątkiem jest znajomość osiemnastolatki z Jamie Johnsonem, nowym... hokeistą ze szkolnej drużyny. I choć ta część powieści nie była porywająca i tak okazała się najciekawsza. To zasługa Jamiego, który, mimo neutralnego początku, wzbudzał pewne zainteresowanie. Do tego dał się poznać jako ciepły i sympatyczny chłopak. Szkoda, że tak niewiele wiadomo o nim samym. Sposób zaprezentowania jego postaci jest rozczarowujący. Autorka otacza go aurą tajemnicy i ostatecznie niczego nie wyjaśnia. W zasadzie czyni z niego dodatek do postaci Daunis, który całą historię miał uczynić atrakcyjniejszą, a kiedy wykonał swoje „zadanie”, został odstawiony na boczny tor. A ciąg dalszy należy sobie dopowiedzieć. Dziwne rozwiązanie. Co do Daunis – w przeciwieństwie do Jamiego, jest bohaterką, której raczej nie polubiłam. Jest w niej coś antypatycznego. I choć jest przedstawiona jako uczynna wobec starszych oraz troskliwa i oddana wobec rodziny, nie nawiązałam z nią nici porozumienia.
 
  Wśród bohaterów drugoplanowych znajduje się m.in Lewi (brat Daunis – dosyć ciekawa postać) i Teddie (jej ciotka).
 
Okładka – całkiem ładna.
 
Podsumowując: lubię indiańską kulturę i wątki kryminalne i to właśnie z tego powodu sięgnęłam po tę książkę. Niestety, ta przygoda nie spełniła moich oczekiwań. Choć autorka jest Odżibwejką i merytorycznie ukazała świat Indian, zabrakło mi jego wyjątkowego klimatu. To duży minus. Drugim jest prowadzone śledztwo. Skupia się ono na „branży” narkotykowej, która w ogóle mnie nie zaciekawiła. Trzecia, wspominana już kwestia – brak wyjaśnienia historii Jamiego. Poza tym, powieść nie wywołuje większych emocji (poza niektórymi sytuacjami z Jamiem) i jest bardzo przegadana. Można byłoby ją skrócić o 200 stron i wtedy byłaby bardziej konkretna, a nie na siłę przeciągana. Cóż, nie mogę powiedzieć, że czas z nią spędzony był udany. Mimo więc wysokich ocen, jakie zyskuje, mnie nie przypadła szczególnie do gustu (podobnie jak samo zakończenie, należące raczej do tych otwartych).
 
„[…] Czy tak się właśnie będzie działo w toku śledztwa? Dowiem się różnych rzeczy o ludziach, których – jak sądziłam – dobrze znam […]?”


Na Instagramie 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz