„[…]
Blade oblicze zamajaczyło na obrzeżach mojego wzroku. Wyraźniejsze niż zwykle,
a jednak tak samo nieuchwytne. Uchyliło zamglone, nieistniejące wargi, jakby
chciało coś powiedzieć, zawołać, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk […]”.
Mara wraz z grupą przyjaciół wygrywa
uczelniany konkurs, dzięki któremu może uczestniczyć w renowacji Wierzbowego
Dworu. Jej zainteresowanie tym modernistycznym zabytkiem nie jest przypadkowe.
Dziewczyna doskonale zna to miejsce, a miesięczny pobyt w jego murach jest dla
niej nie tylko okazją do zdobycia doświadczenia, ale przede wszystkim szansą na
zmierzenie się z przeszłością. Choć Mara wie, że nie będzie łatwo, nie
przypuszcza, że będzie musiała stawić czoło komuś, kto miał na zawsze zniknąć z
jej życia. I czemuś, co sprawi, że ponownie zacznie wątpić w to co jest prawdą,
a co iluzją.
Gdyby była rozsądna, trzymałaby się od
Wierzbowego Dworu z daleka. Lecz jest w nim coś, co ją przyciąga... I właśnie dlatego jest tu
ponownie. Razem z przyjaciółmi – i pod nadzorem asystenta profesora – pracują
nad przygotowaniami do renowacji. W ich trakcie natrafiają na zadziwiające
informacje o historii budynku. W między czasie Marę po raz kolejny zaczynają
męczyć halucynacje. A to dopiero początek koszmarnej przygody.
W „Słonym mchu” kluczowe są dwa wątki.
Pierwszym są niepokojące zdarzenia związane z Wierzbowym Dworem, w tym omamy, z
którymi musi mierzyć się Mara. Drugim jest relacja z mężczyzną, który przed
laty był jej bardzo bliski. Nie jest to typowy wątek miłosny, ale odrobiny
romansu można się tu dopatrzeć. I, co warto zaznaczyć – przez większość fabuły całkiem
dobrze czytało się o tej „parze”.
W całej opowieści istotną rolę odgrywają
przyjaciele głównej bohaterki. Ich perypetie są z nią mniej lub bardziej
powiązane. Z całej trójki najsympatyczniejszy wydał mi się Orlo. Aksela, z
racji na jego zachowanie, trudno jednoznacznie ocenić. Za dziwną zaś uważam znajomość
z Różą. Chwilami nie do końca rozumiałam, o co chodziło w jej przyjaźni z Marą.
Jako że Wierzbowy Dwór raczej nie sprawiał
wrażenia typowej rezydencji, osoby z nim związane również typowe nie są. Mamy
tu więc dwie siostry, specyficzne tak jak ich imiona – Martwia i Żywia. Wraz z
nimi poznajemy też Feliksa, którego nie ma wprawdzie w tekście zbyt wiele, ale
jest młodzieńcem, którego można polubić.
Okładka – fajna. Niby sielska, ale to oko...
Nieco złowieszcze.
Podsumowując: „Słony mech” to książka z potencjałem, w znacznej mierze
wykorzystanym, ale z uwieńczeniem historii, który ani mi się nie spodobał, ani
nie przekonał. I tak – pozytywnie oceniam pomysł. Powrót do dworu, w którym
drzemią mroczne sekrety brzmi ciekawie. Szkoda tylko, że aspekt związany z
renowacją nie został bardziej wyeksponowany. Początkowo zakładałam, że
Wierzbowy Dwór okaże się klimatycznym zabytkiem. Taki jednak nie jest i choć
wizualnie niezbyt wpisuje się w mój gust, akceptuję go. W fabule dosyć ważną
funkcję odgrywa natura. Jest dobrze wkomponowana w opowieść, ale sama w sobie
nie wywołuje na mnie większego wrażenia. Monika Grabowska nieźle wykreowała
bohaterów. Stanowią całkiem liczną grupę, ale każdy z nich jest inny. Zaletę
stanowi również relacja Mary z mężczyzną z przeszłości. Jak wspominałam, nie
jest to typowy romans, ale dzięki niemu fabuła z pewnością zyskuje (przynajmniej
przez większość czasu). Na dużą pochwałę zasługuje również styl autorki. Jest
naprawdę profesjonalny. Gdyby historia w kilku ostatnich rozdziałach nie
potoczyła się w taki a nie inny sposób, nie miałabym do książki większych
zarzutów. Są natomiast dwa aspekty, które nieco popsuły mój pozytywny odbiór.
Pierwszy – bardzo cenię wątki kryminalne, i tu też mogłabym docenić, ale nie
przy takim rozwoju zdarzeń. Drugi – finał wątku nadprzyrodzonego (nawiązującego do mitologii słowiańskiej). Wszystko ma
tu swoje wyjaśnienie, niemniej zamysł tej historii w ogóle mnie nie przekonał. Jednak
należy podkreślić, że mimo wymienionych zastrzeżeń, przy „Słonym mchu” nie
grozi Wam nuda. Sądzę więc, że warto uwzględnić go w czytelniczych planach.
„[…] – Patrzy na ciebie w sposób, jakby sądził, że ma do ciebie jakieś prawa – szeptał cicho, niemal niesłyszalnie. – Czasem odpowiadasz mu takim samym spojrzeniem, za kolejnym całkiem innym, obojętnym. Gubię się w tym. Gubię się w tobie […]”
Na Instagramie
Gdzie kupić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz