Ostatnie
jedenaście miesięcy było katorgą. Rozpacz i poczucie osamotnienia były jej
nieodłącznymi towarzyszami. A gdy pojawił się on, uwierzyła, że znowu może być
szczęśliwa...
Eden Collins rozpoczyna właśnie studia na
prestiżowej Akademii Woodford. To tutaj poznaje Williama Granthama III,
dziedzica wpływowej rodziny. Między tą dwójką bardzo szybko nawiązuje się nić
porozumienia, dzięki czemu Eden zaczyna stopniowo otwierać nowy rozdział w
swoim życiu. Nie zdaje sobie jednak sprawy, co czeka ją w niedalekiej
przyszłości...
To już prawie rok, a ona ciągle nie może
poradzić sobie z tą rozdzierającą serce tragedią. Usilnie chwyta się nadziei,
że Akademia Woodford okaże się miejscem, które pozwoli jej zrobić krok ku
lepszemu. Jednocześnie czuje obawę, że nie będzie pasować do tej niezwykłej
uczelni – w końcu większość studentów pochodzi z wyższych sfer. Jakże się więc
cieszy, gdy na swojej drodze spotyka nowych przyjaciół, a wśród nich
czarującego Williama. Jego obecność rozświetla jej codzienność, pomaga poradzić
z ogromnym bólem, który zdominował jej życie. W efekcie Eden powoli zostawia za
sobą dramatyczną przeszłość. Aż do tego potwornego dnia...
Jest miłą, spokojną i skromną dziewczyną. Nie
brak jej też wrażliwości – m.in. dlatego nie może zostawić za sobą
dramatycznych wydarzeń. Autorka bardzo dobrze opisuje ten etap. Zajmuje on
istotne miejsce w fabule, więc nie jest jedynie wspomniany, ale coraz
przywoływany. Dowiadujemy się więc, co dokładnie się wydarzyło i obserwujemy
udrękę bohaterki. Lecz co ważne – chociaż wątek jest smutny, nie przytłacza, a
ja doceniam umiejętność autora, gdy potrafi ukazać tragedię z całym wachlarzem
związanych z nią emocji, ale zarazem robi to z wyczuciem. A teraz najważniejsza
rzecz – znajomość z Williamem. Obserwujemy ją w zasadzie od początku książki.
Tu też Nikola Hotel nieźle sobie poradziła. Nie mogę powiedzieć, że ten duet
mnie zafascynował, ale fajnie było patrzeć na rozwój ich relacji. Tempo wątku
miłosnego było całkiem ok. Nie ekspresowe, ale też nie zbyt wolne. Sfera
erotyczna zaś ogranicza się właściwie do dwóch scen. Co prawda okoliczności
drugiej trochę mnie dziwią, ale zasadniczo nie narzekam. Nie jestem fanką
erotyków, więc ten umiar mi odpowiada.
Bycie w centrum uwagi to dla Williama
Granthama III nic nadzwyczajnego. W końcu pochodzi z zamożnej rodziny, do tego
posiada pewien znak szczególny, który przykuwa wzrok ciekawskich. Gdy więc
poznaje Eden nie spodziewa się niczego nowego. A jednak! Ta dziewczyna różni
się od większości otaczających osób. Przyciąga go. Sprawia, że czuje się
szczęśliwy. Niestety, nie ma pojęcia jakże ulotne są to chwile.
William jest całkowitym przeciwieństwem
rozpieszczonych, bogatych młodzieńców. To sympatyczny, mądry chłopak, który nie
patrzy na innych z wyższością. Jego relacja wobec Eden ukazuje go jako koleżeńskiego,
zabawnego i troskliwego. Jest też w nim coś szarmanckiego. Przyglądanie się
jego perypetiom jest, co do zasady, komfortowe. Inną sprawą są końcowe zdarzenia,
jednak, na ten moment, trudno je komentować. Ogólnie rzecz biorąc, William
wypada całkiem naturalnie i jest postacią, którą łatwo polubić.
Bohaterowie drugoplanowi to przede wszystkim
przyjaciele Willa – Kendra (fajna dziewczyna, nieco zadziorna) i Devin (luzacki
i trochę problematyczny). Jest też ktoś bliski Eden – wprawdzie osobiście
nieobecny, ale istotny dla fabuły.
Okładka – ładna.
Podsumowując: to nie jest typowa książka z rozgrywającą się na uczelni fabułą. Jej
specyfika kryje się w niezwykłej atmosferze, jaką emanuje Akademia Woodford (w
tym klimatyczny akademik). Do tego dochodzą ciekawe perypetie głównych
bohaterów, a i oni sami zostali dobrze wykreowani. Kilka sytuacji natomiast
można byłoby pominąć lub skrócić, wówczas całość bardziej by mi się podobała.
Jeżeli nie lubicie spokojnych zakończeń, tu takiego nie znajdziecie. Finał
ewidentnie sugeruje, że ciąg dalszy będzie pełen emocji. I zapewne wielu z Was
będzie chciało dowiedzieć się, jak potoczy się historia Williama i Eden. Ja również,
więc zamierzam sięgnąć po drugi tom cyklu „Dark Ivy”.
„[…] To nie jest nowy początek. To mój koniec, i nic na to nie poradzę. To moja wina. Moja, moja, moja. Nie jestem w stanie tego zmienić. Oddałabym wszystko, by cofnąć ostatnie godziny […]”.
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz