Od
urodzenia była przygotowywana na ten dzień. Wiedziała, że wypełniając zadanie,
wyda na siebie wyrok. Ale tylko tak mogła uratować lud przed zagładą.
Księżniczka Seraphena, na mocy zawartej przed
dwustu laty umowy, została przeznaczona Pierwotnemu Śmierci. Chwila, w której
stanie się Królową Małżonką, umożliwi jej realizację ukrytego planu. Zgodnie z
nim będzie musiała zyskać miłość swojego męża. I zabić go – inaczej nie będzie
w stanie powstrzymać wyniszczającej ziemię Zgnilizny. Lecz, gdy Pierwotny
rezygnuje z jej poślubienia, misja upada. Ten nieoczekiwany bieg zdarzeń
wstrząsa życiem Sery. Wszystko traci sens. Aż któregoś dnia na jej drodze staje
pewien irytujący i niezwykle urodziwy bóg...
To jakiś koszmar. Długie lata wyczerpujących
przygotowań poszły na marne. Nawet jeżeli ktoś łudzi się, że Pierwotny Śmierci
upomni się o Seraphenę, ona wie, że tak się nie stanie. Została odrzucona.
Pozbawiona celu. A jej rzeczywistość okazała się jeszcze bardziej szara niż
dotychczas. Do czasu, gdy przypadkowo spotyka srebrnookiego boga.
W życiu Serapheny nie ma niczego, czego można
byłoby jej pozazdrościć. O beztroskim dzieciństwie mogłaby jedynie pomarzyć,
ale najgorsze jest to, że dorastała wiedząc jedno – aby przeżyli inni, musi
poświęcić siebie. Mimo tragizmu sytuacji, nie załamuje się i robi to, do czego
ją przeznaczono. Niewątpliwie jest więc odważna. I nie brak jej poczucia
odpowiedzialności za los śmiertelników. Sera jest też zadziorna i impulsywna –
te cechy bez problemu wskazałby nasz bóg. Wątek romantyczny z ich udziałem
wypada interesująco. Dzieje się we właściwym tempie, a historia, która jest
jego istotną częścią sprawia, że nie mówimy tu wyłącznie o damsko-męskim
przyciąganiu. Seraphenę zaś oceniam pozytywnie, choć nie zawsze akceptowałam
jej... nieposłuszeństwo.
Jest bogiem, ale przy niej powinien mieć się
na baczności. Wie, na co ją stać, wie, że ma przed sobą prawdziwą wojowniczkę, a
i tak ciągnie go do niej. I wszystko wskazuje na to, że ich drogi skrzyżują się
na dłuższą chwilę. Chyba, że na jaw wyjdą pewne tajemnice.
Ma na głowie nie jedną troskę, ale jego styl
bycia nie daje tego odczuć. Luz, który w sobie ma sprawia, że jego obecność nie
przytłacza. Dzięki temu świetnie dopasowuje się swoim charakterem do Sery. Wie
jak odpowiadać na jej zadziorność, więc mamy okazję zaobserwować ciekawe
interakcje tej dwójki. Autorka dobrze go wykreowała. I jako boga, i jako
bohatera romantycznego. W obu tych aspektach jest autentyczny i wyważony. Nie
jest mu obca życzliwość, ale jeżeli wymaga tego sytuacja, zagości w nim mrok. Dobór
cech sprawia, że nie jest nijaki. To po prostu fajna postać, chętnie więc
przyglądałam się jego perypetiom.
Bohaterowie drugoplanowi... Gdybym miała
wskazać jednego, byłby to pewien draken z bliskiego otoczenia boga – jeżeli lubicie
smoki, zapewne zwróci Waszą uwagę.
Okładka – ładna.
Podsumowując: książka jest dosyć obszerna, ale się nie dłuży. To dzięki
interesującej fabule i ciekawym bohaterom – a zwłaszcza naszemu tajemniczemu
bogu. Zaletą jest również wątek romantyczny. Pełni istotną rolę, ale historia
nie została sprowadzona wyłącznie do kwestii uczuciowych. Autorka wplata także
nieco erotyki, ale bez nadmiernego eksponowania tej sfery. Zasadniczo nie mam większych zastrzeżeń do powieści.
Miło spędziłam czas na jej lekturze. I oczywiście sięgnę po kontynuację. A
jeżeli Wy lubicie twórczość Jennifer L. Armentrout, możecie dopisać „Cień w
żarze” do czytelniczej listy.
➲ Notka: książka
jest prequelem i spin-offem cyklu „Z krwi i popiołu”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz