Poznał ją przed laty,
gdy ich znajomość nie miała szans przetrwać. Teraz powraca do jego życia. Tak
samo pociągająca i tak samo nieosiągalna, jak dawniej.
➤ Spoilery z pierwszego tomu!
➤ Spoilery z pierwszego tomu!
Wszystko tak bardzo się skomplikowało – przyjaciel stał się
wrogiem. Choć Jeźdźcy nieustannie szukają Damon’a, słuch o nim zaginął. Lecz
oni nie poddają się. Doskonale wiedzą, że gdzieś tam, czyha na nich. Kai Mori nie
ustaje w poszukiwaniach, nie tylko ze względu na Rikę i przyjaciół, ale i na
siebie. Damon zna bowiem jego sekret, którego ujawnienie ponownie wtrąciłoby go
do piekła. Ma więc pewien plan, jednak nie przypuszcza, że przeciwniczką schwytania
dawnego towarzysza okaże się Banks, dziewczyna, której niegdyś udało się wzbudzić
jego zainteresowanie.
Pobyt w więzieniu zmienił Kai’a. Świadomość utraty dawnego
życia była bolesna, lecz chłopak chce walczyć o swoją przyszłość. Nie
przedstawia się ona jednak kolorowo, gdy na wolności przebywa groźny przeciwnik.
Jak wkrótce się przekona, Damon nie jest jedyną komplikacją – z pewnością
spokoju nie zagwarantuje mu również Banks. Choć Kai wie, że nie powinien jej ufać,
nie potrafi oprzeć się jej urokowi.
Zwariowany, lecz z pewnymi zasadami, swego rodzaju powagą –
taki wydawał mi się Kai w pierwszym tomie. Właśnie tym przykuł moją uwagę.
Niestety, odnoszę wrażenie, że „Hideaway” przedstawia go w innym świetle, zwyczajnym,
właściwie nijakim. Niby mamy wzmianki o tym, że wychowywano go na dobrego
chłopaka, że jest powściągliwy, lecz jego prawdziwe „ja” pragnie zaszaleć, nie
ograniczać się (i, w efekcie, przekraczać granice). W parze z nieciekawym
wizerunkiem mężczyzny idzie jego relacja z Banks – sztuczna i nudna, choć
autorka ciągle stara się przekonywać o niezwykłości ich uczucia (które nie
umywa się swoją autentycznością do zauroczenia Kai’a Riką z „Corrupt”. Czasem
miałam wrażenie, że gdyby Penelope Douglas postawiła na jego drodze inną
kobietę, historia byłaby ciekawsza. Niestety, według jej zamysłu, ten duet w przeszłości
tak bardzo przypadł sobie do gustu, że na tym epizodzie buduje ich dalsze losy).
Cóż...wyjątkowość głównego bohatera zaczęła się i skończyła na pierwszej części
cyklu. A pomyśleć, że krył się w nim tak wielki potencjał.
Wypełnianie rozkazów, dostosowywanie się do czyichś wymogów,
nawet tych najdziwniejszych – to dla Banks nic nowego. Polecenie pośredniczenia
w umowie między Kai’em Mori, a ojcem Damon’a, to kolejne zadanie na jej liście.
Niczym nie różniące się od innych. Teoretycznie. Prawda jest jednak taka, że wydarzenia
z przeszłości mocno wyryły w jej pamięci obraz Kai’a, a „odnowienie” znajomości
dowodzi, że ciągle nie jest jej obojętny. To źle, bardzo źle, biorąc pod uwagę
sprzeczność ich celów. Choć obydwoje szukają Damon’a, on chce się na nim
zemścić, ona – ocalić go.
Banks to najsłabszy punkt całej fabuły. Ta wszechwiedząca
dziewczyna jest na tyle arogancka, szorstka i chłodna, że nie mogłam jej
polubić. Skomplikowane perypetie życiowe wprawdzie po części wyjaśniają jej postępowanie,
lecz, mimo to, jej przedziwny styl bycia (ukrywanie się za obszernymi, męskimi
ubraniami, uleganie zaborczości najbliższej osoby) jest tak przejaskrawiony, że
zamiast dodawać prawdziwości jej postaci, jedynie umacnia jej niewiarygodność (co,
jak wspominałam, dotyczy także relacji dwudziestotrzylatki z Kai’em). Bardzo
nieefektowna bohaterka, w znacznej mierze irytująca i antypatyczna.
Wśród bohaterów drugoplanowych pojawiają się oczywiście Rika,
Michael, Will i, w zasadzie epizodycznie, Damon (bohater trzeciej części
„Devil’s Night”). Jest obecna również Alex. Ich perypetie skupiają się głównie
na poszukiwaniach Damon’a – cała reszta, to codzienne życie.
Okładka – nieszczególna.
Podsumowując: miało
być tak pięknie...Zważywszy na to, że spośród Jeźdźców to Kai, oprócz
Michael’a, wydał mi się najbardziej interesujący, byłam bardzo ciekawa jego
historii. Tom pierwszy był udany, miałam więc nadzieję, że druga odsłona cyklu będzie
(przynajmniej) tak dobra, jak poprzednia. Cóż, na nadziejach się skończyło,
bowiem książka bardzo mnie rozczarowała. Nudna fabuła, zwyczajni, a wręcz
nijacy główni bohaterowie, to nie to, na co czekałam. Na niekorzyść przemawia
również fakt, że autorka zbyt chętnie wykorzystuje miejsca religijne (kościół,
dzwonnica, cmentarz) jako przestrzeń, w której kreowane przez nią postacie
realizują swoje nietypowe, jak na lokalizację, zachowania. O ile w „Corrupt” przemilczałam
pomysł z zabawami w katakumbach opuszczonej katedry, tak tutaj epizod z
konfesjonałem uważam za mocne przekroczenie granicy, zaś „Hideaway” za kolejną,
słabą opowieść o niegrzecznym chłopcu. Nie polecam.
„[...] tamtej nocy, w ciemnym korytarzu w Delcour, wszystko nagle wróciło do mnie. Tak łatwo było nawiązać z nią więź, rozmawiać z nią, i uwielbiałem te rzadkie chwile słabości, kiedy niemal mnie potrzebowała. I pragnęła [...]”.
Zobacz także:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz