23.09.2019

"Przebudzenie. Córka Wiatru" - Cherie Dale


Zasady są po to, aby je łamać, a zakazany owoc smakuje najlepiej...jak twierdzą niektórzy. To jednak, co początkowo zdaje się być słodką i niewinną przyjemnością, z czasem i tak nabierze gorzkiego smaku. Cóż...konsekwencje ponoszone za złamanie reguł do przyjemnych nie należą. Zasadniczo trudno myśleć o nich pozytywnie, lecz czasem może warto stwierdzić, że faktycznie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

America Dusney była przekonana, że nikt się nie dowie o jej małym grzeszku. Niestety, myliła się. To nic, że było to jedno małe, niewinne zaklęcie. Zasady są zasadami, a ich łamanie to prosta droga do elitarnej, magicznej szkoły im. Ursula Cennerowe’a nawracającej błądzących czarodziejów i wampirów. Wiadomość o przymusowej przeprowadzce do innego wymiaru i rozpoczęciu nauki w szkole nadprzyrodzonych umiejętności spada na Americę jak grom z jasnego nieba. Choć pierwotnie nastolatka nie może pogodzić się z wyjazdem, nowe miejsce okazuje się całkiem ciekawe, szczególnie, gdy na jej drodze pojawia się dwóch przystojnych nadnaturalnych: czarodziej Dorian i wampir Zander. Który z chłopców stanie się bliższy jej sercu? Jakimi niespodziankami zaskoczy ją niezwykły świat magii?

America Leonorre Dusney to pół czarownica, która całe swoje życie spędziła w ludzkim świecie. Choć w ziemskim wymiarze potrafi jej doskwierać magiczne pochodzenie, a zachowanie równowagi między dwoma naturami łatwe nie jest, to właśnie ze światem ludzi wiąże swoją przyszłość - to tutaj ma rodzinę, to tutaj ma przyjaciół. Już wkrótce przekona się jednak, że jej chwilowa lekkomyślność wpłynie diametralnie na zmianę dotychczasowych planów. Informacja o przyjęciu do szkoły im. Ursula Cennerowe’a jest jak wyrok. Choć America jest załamana, musi stawić czoła konsekwencjom swoich czynów, niezależnie od tego, jak nieszkodliwe według niej były. Mimo wielu znaków zapytania, niebawem przekona się, że pobyt w szkole magii to początek nowego, niezwykłego etapu w jej życiu, w którym będą przeplatały się ze sobą nadprzyrodzone zagadki, przyjaźń i porywy serca.
Pomijając czarodziejskie predyspozycje, America nie różni się zbytnio od typowej nastolatki. Jest kochliwa (ale w granicach rozsądku), uparta i zadziorna, a zarazem sprawiedliwa – przez to stara się unikać oceniania innych po pozorach. To całkiem sympatyczna dziewczyna, która tak naprawdę stawia swoje pierwsze kroki w świecie magii. Zdaje sobie sprawę ze swoich ograniczeń, ale próbuje je pokonywać. Otaczający ją nadprzyrodzony wymiar sam w sobie jest ciekawy, staje się jednak jeszcze ciekawszy dzięki obecności Zander’a i Dorian’a.  Obydwaj wyglądają niesamowicie, obydwaj są ulubieńcami żeńskiej części szkoły, obydwaj są inteligentni. W przypadku Zander’a pojawia się jedynie pewna komplikacja – jest wampirem, czyli, naturalnym wrogiem czarodziejów, ale, pomijając to, zarówno on jak i  Dorian wzbudzają jej zainteresowanie. Pytanie tylko, który bardziej? Choć wątek romantyczny jest zarysowany bardzo delikatnie, bez wątpienia ma swój urok. Biorąc zaś pod uwagę jej uczuciowe dylematy, a także inne perypetie, należy podkreślić, że postać Americi została wykreowana z umiarem, bez zbędnych przejaskrawień, dzięki czemu, raczej bez większych trudności, powinna przypaść czytelnikowi do gustu.

Zander Licavoli to dziewiętnastoletni wampir i pracownik szkoły Ursula Cennerowe’a. Jedną z głównych cech, jaka go odznacza, jest postępowanie według zasad, czyli coś, co dla większości uczniów jest sprawą problematyczną. Ten młodzieniec z klasą, mimo że niewiele starszy od swoich podopiecznych, wzbudza ich respekt. Jest obowiązkowy, charyzmatyczny i opanowany (cóż...przy pewnej osobie – może nie do końca). Choć wampiry znane są ze swojej przebiegłości i silnego, wręcz mamiącego, oddziaływania na innych, Zander pozostaje istotą prawą nie wykorzystującą w niecny sposób swoich naturalnych cech.
Dorian Magelli to syn dyrektorki szkoły i, podobnie jak Zander, obiekt westchnień rzeszy dziewczyn. Chłopak wyróżnia się nie tylko urodą, ale i swoimi magicznymi zdolnościami. Choć jednak ma talent, nie wywyższa się ponad innych. Pozostaje czarującym, zabawnym i luźnym czarodziejem.
Ze względu na to, że zarówno wspomniany wyżej wampir jak i mag ustępują w fabule miejsca Americe, charakteryzuję ich wspólnie. Oprócz atutów wizualnych i intelektualnych, które, jak już pisałam, cechują ich obu, jest jeszcze dwie rzeczy, które ich łączą. Po pierwsze - ich postacie są zaprezentowane bardzo pobieżnie. Autorka zdecydowanie bardziej koncentruje się na głównej bohaterce. To przede wszystkim ją poznajemy, natomiast o Zander’ze i Dorian’ie zbyt wiele nie wiemy. Przyznam, że nie uważam tego minimalizmu za zaletę. Perypetie nastolatki są ciekawe, ale większe wyeksponowanie obu nadnaturalnych, mających w sobie tak duży potencjał, stanowiłoby ogromny atut dla całej historii. W związku jednak z tym, że mówimy na razie o pierwszej części tomu pierwszego, wierzę, że w kolejnych odsłonach będzie zauważalna większa równowaga między miejscem, jakie w fabule zajmuje America i dwaj chłopcy (lub ewentualnie, jeden z nich, czyli ten, który okaże się bliższy jej sercu). Drugą natomiast rzeczą łączącą naszych młodzieńców jest ich znajomość z szesnastolatką. Choć jednak zarówno wampir jak i mag polubili nową uczennicę, ich sytuacja jest nieco odmienna. Zander powinien trzymać się na dystans z dwóch powodów: jest wampirem, a nocnym i magom zdecydowanie nie jest po drodze, poza tym jest pracownikiem szkoły, więc jako opiekun również musi zachowywać właściwą relację. Dorian, co oczywiste, takich problemów nie ma, i, mimo tłumu zachwyconych nim uczennic, swoją uwagę kieruje właśnie ku Americe. Koleżeństwo tej trójki ma bardzo subtelny wydźwięk. Trudno domyśleć się, jakie myśli zaprzątają (o ile w ogóle zaprzątają) głowę Zander’a, a i Dorian delikatnie rozwija ich znajomość. Czy jest to zaletą, czy wadą? Oczywiście, bardziej spodobałby mi się szerzej rozbudowany wątek romantyczny, ale brak pośpiesznych, jednoznacznych wyznań ze strony wampira i maga sprawia, że ciężko przewidzieć, jak potoczą się miłosne perypetie tej trójki, co uznaję za plus. Największą zaś zaletą jest sposób, w jaki Autorka wykreowała postacie Zander’a i Dorin’a. Są tak autentyczni, a do tego mają w sobie „to coś”, że z przyjemnością poznaje się ich perypetie.

Bohaterowie drugoplanowi to przede wszystkim przyjaciółki Americi: dwie sympatyczne czarodziejki: Misurie (dodatkowo: bardzo rozgadana) i Dafne.
Jest jeszcze jedna postać, raczej epizodyczna, o której muszę wspomnieć – to wampir Vincent. Ten chłopak jest niesforny, ale, po pewnej „wyjaśniającej” rozmowie, jaką odbył z Americą, nie sposób go nie lubić. To jeden z tych bohaterów, których chciałoby się częściej „widzieć” w książce – cóż...Autorka po prostu umie świetnie kreować swoje postacie.


Okładka – dosyć eteryczna, w zasadzie, nie jest zła.

Podsumowując: gdy przeczytałam opis „Przebudzenia. Córki Wiatru”, pomyślałam, że może okazać się ciekawą książką – już sam tytuł był przyciągający. I wiecie co? Miałam rację! Z każdą kolejną stroną, coraz bardziej się o tym przekonywałam! O tej publikacji można mówić tak wiele, że aż nie wiem, od czego zacząć! W związku z tym, że minusów było nieporównywalnie mniej niż plusów, w pierwszej kolejności wspomnę o tym, co nie przypadło mi do gustu. Pierwsza kwestia: zbyt dużo narracji i opisów (nawet rzeczy mało ważnych), zbyt mało dialogów. Przypuszczam, że Autorka chciała bardzo dokładnie przedstawić naszą pół czarownicę (jej przemyślenia i obserwacje) oraz świat bohaterów. Precyzyjność jest oczywiście bardzo istotna i niezbędna do właściwego zrozumienia historii, lecz i tutaj należy zachować umiar. Gdy więc obydwa te elementy były tak liczne, nie mogłam powiedzieć, że tego właśnie oczekiwałam. Co do dialogów – ich okrojona ilość była bardzo problematyczna. Czekałam na nie, bo chciałam dowiedzieć się, co myślą (a przez to też, jacy są) inni bohaterowie (nie tylko America). Niestety, odnoszę wrażenie, że pod względem ilościowym, dialogi przegrywają z narracją i opisami, a szkoda, bo Autorka fajnie prowadzi rozmowy swoich postaci. Druga kwestia to coś, o czym już pisałam wyżej: za mało miejsca poświęconego Zander’owi i Dorian’owi, a także wątkowi romantycznemu. Nadnaturalni okazali się zbyt ciekawi, aby tak nie wiele o nich wspomnieć. Z kolei wątek miłosny rozwija się bardzo wolno i jest bardziej naszkicowany niż tak naprawdę obecny. W jego powolnym rozwoju można się dopatrzeć częściowo pozytywu – takie tępo jest bardziej autentyczne niż raptowny wybuch wielkich uczuć. Ta powolność nie rzucałaby się jednak w oczy, gdyby relacje miłosne naszej trójki zostały później bardziej wyeksponowane. Szkoda więc, że owa subtelność została utrzymana do samego końca. To tyle jeśli chodzi o wady. Teraz zalety. 
Charie Dale stworzyła świetną historię. Wykorzystała do niej pewne znane hasła typu: wampiry, czarodzieje, elitarna szkoła, ona jedna – ich dwóch, ale nadała im zupełnie inny koloryt. Nie powieliła po raz tysięczny utartych schematów, lecz pokazała swoje własne, nowe wyobrażenie (chociażby nowa koncepcja wampira). Ciekawie dobierała kolejne wątki, które umiejętnie łączyły się ze sobą. Świetnie kreowała bohaterów, zarówno tych pierwszo i drugoplanowych jak i epizodycznych. Przez to stworzyła niezwykły klimat książki (przypominający mi nieco moje ulubione cykle: „Wybrani” Ch. Daugherty, „Piękni i martwi” Y. Woon, „Harry Potter” J.K. Rowling). Co ważne – ma talent nie tylko do tworzenia literackiego świata, ale również pisania o nim. Dzięki temu Jej powieść nie „brzmi” jak amatorskie opowiadanie, lecz profesjonalna książka, która na mojej skali ocen plasuje się na granicy: „bardzo dobra” a „niesamowita”. Od wielu miesięcy nie czytałam tak dobrej powieści. Nie muszę chyba dodawać, że „Przebudzenie. Córka Wiatru” jest tak wciągające, że po skończeniu pierwszej części od razu chce się sięgnąć po drugą. Jestem bowiem bardzo ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów i jakie tajemnice przyjdzie im odkryć. Cóż więc mogę jeszcze dodać po takim podsumowaniu? Tylko jedno: zdecydowanie polecam!

Ps. Kontynuacja części pierwszej pojawi się już niebawem!

„[...]I tak samo, jak zachód słońca zwiastował nadejście mroku, tak blask jej jasnych oczu pochłonął dusze dwóch przyjezdnych, skazując ich na zagładę. Oboje, zarówno starszy, jak i młodszy, w tym samym momencie zatracili się w ich czystej, nieprzeniknionej barwie. Wystarczył jeden niewinny uśmiech, którym odważyła się ich uraczyć, gdy odchodzili. Wystarczyło jedno żarliwe, lekko zawstydzone spojrzenie, aby zrozumieli jej wyjątkowość. Wystarczyła jedna, na pozór ulotna chwila, aby przesądzić o losach całej trójki [...]”.

2 komentarze:

  1. Jejku, dziękuję za cudowną opinię <3 Co do zbyt długich opisów, tak, wiem, że czasami za bardzo z nimi "płynę" - urok mojego stylu pisania i złośliwego duszka, który siedzi w mojej głowie i zawsze wmawia mi, że dobrze będzie dodać jeszcze jedno, czy dziesięć zdań ;) Co do wątku romantycznego - dobrze zgadłaś, przypuszczając, że rozwinie się bardziej w drugiej części (i to tak, że uznasz zapewne, że bardziej temu do romansu, niż do fantastyki, zwłaszcza że właśnie ten wątek jest poniekąd tym jednym z ważniejszych fabularnie ;)) Wątek Zandera i Doriana także się rozwinie i ich również czytelnik pozna dużo lepiej. W kolejnych tomach pojawią się nawet sceny z ich perspektywy <3
    Pozdrawiam, Cherie Dale <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach :D W takim razie, tym bardziej nie mogę się doczekać :)
    A, jako że jestem romantyczką ;), niezależnie od tego, jak bardzo rozbudujesz wątek romantyczny, dla mnie i tak nie będzie za długi ;) :D

    Pozdrawiam,
    Ania ze Skarbca Książek

    OdpowiedzUsuń