Wraz z
jego zaginięciem skończyło się wszystko. Jej pozostały wspomnienia o tym, co
było. I nadzieja. Coraz bardziej złudna.
Od zaginięcia Cadena Belmonta na misji w
Afganistanie minęły niemal dwa lata. Choć jego dziewczyna, Emery Collins,
ciągle wierzy w jego powrót, rodzina chłopaka podejmuje decyzję o
zorganizowaniu pogrzebu. Wraz z tym smutnym wydarzeniem w życie Emery wkracza
brat ukochanego, Caleb. Niechęć mężczyzny sprawia, że panująca między nimi
atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Kiedy jednak, ku wielkiemu zdziwieniu
Emery, zwraca się do niej w sprawie wyjaśnienia rodzinnej tajemnicy, ich
relacja zaczyna przybierać nieoczekiwany obrót...
Od dwudziestu miesięcy jej życie to wegetacja.
Zmusza się, aby przetrwać kolejny dzień. I, chyba jako jedyna, kurczowo trzyma
się nadziei, że Caden nie umarł. I w końcu wróci. Lecz zamiast ukochanego, pojawia
się on. Jego arogancki brat.
Perypetie Emery to połączenie dwóch historii:
jej i Cadena oraz jej i Caleba. Pierwszą poznajemy ze wspomnień
dwudziestosześciolatki i listów, które pisze do zaginionego chłopaka. Ten wątek
jest pełen miłości i rozpaczy i, co istotne, wypada autentycznie. Tego samego
nie mogę jednak powiedzieć o znajomości z Calebem. Byłam bardzo ciekawa ich relacji,
ale szybko przekonałam się, że podobnego autentyzmu tu nie znajdę. Wszystko
przez to, że wybuch uczuć Emery wziął się z niczego. Biorąc pod uwagę pogardę,
jaką początkowo okazywał jej Caleb i to, że ich epizodyczne spotkania były albo
nieprzyjemne, albo neutralne, nie rozumiem jak dwie rozmowy mogły sprawić, że
przestał być jej obojętny. Nie pojmuję również jak to możliwe, że Emery
przedstawia Cadena jako tego najcudowniejszego, jako miłość życia, a gdy tylko
zbliża się do Caleba stwierdza, że nikt nie wywoływał w niej takich emocji. To
spora niekonsekwencja w toku myślenia. I jeszcze jedno – choć zakochane osoby
mają tendencję do idealizowania swojego wybranka, tak Emery chyba nieco
zagalopowuje się w zachwytach na temat ratowania jej z opresji przez Caleba. Efekt?
Wolałam ją w roli towarzyszki Cadena.
Zaginięcie brata to dla niego ogromny cios.
Jakby tego było mało, okazuje się, że przed wyjazdem do Afganistanu Caden
odkrył jakąś rodziną tajemnicę. On też musi to zrobić. I wszystko wskazuje na
to, że w poznaniu sekretu zechce mu pomóc... Emery.
Caleb zdecydowanie nie zrobił dobrego
pierwszego wrażenia. Zachowywał się okropnie. Był chłodny i gburowaty. I tak
jak szybko wzbudził zainteresowanie w Emery, tak szybko zmienił swoją postawę
wobec niej. Zarówno ta natychmiastowa metamorfoza jak i zaangażowanie dziewczyny
w „śledztwo”, nie przekonują mnie. To najistotniejszy problem. Sam Caleb, po
początkowych wyskokach, nieco zyskuje, ale i tak mam do niego raczej obojętny
stosunek.
Wśród bohaterów drugoplanowych są przyjaciele
Cadena i Emery – Daniel i Miles. Całkiem fajne chłopaki, ale pewien epizod z
udziałem Milesa wydał mi się... dziwny. W ogóle nie pasował do jego
wcześniejszego wizerunku.
Okładka – może być.
Podsumowując: interesujący pomysł na wątek
romantyczny (ona i on – brat ukochanego, który zaginął) i przyjemny styl
Autorki to plusy tej książki. Muszę jednak stwierdzić, że choć ta historia
miała duży potencjał, nie otrzymałam tego, czego oczekiwałam. Wszystko przez
brak autentyzmu w relacji głównych bohaterów. W efekcie, czytałam o ich
emocjach, ale ich nie czułam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz