15.12.2022

"Listy w kolorze purpury" - Katarzyna Muszyńska

 
Wraz z jego zaginięciem skończyło się wszystko. Jej pozostały wspomnienia o tym, co było. I nadzieja. Coraz bardziej złudna.
 
  Od zaginięcia Cadena Belmonta na misji w Afganistanie minęły niemal dwa lata. Choć jego dziewczyna, Emery Collins, ciągle wierzy w jego powrót, rodzina chłopaka podejmuje decyzję o zorganizowaniu pogrzebu. Wraz z tym smutnym wydarzeniem w życie Emery wkracza brat ukochanego, Caleb. Niechęć mężczyzny sprawia, że panująca między nimi atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Kiedy jednak, ku wielkiemu zdziwieniu Emery, zwraca się do niej w sprawie wyjaśnienia rodzinnej tajemnicy, ich relacja zaczyna przybierać nieoczekiwany obrót...

  Od dwudziestu miesięcy jej życie to wegetacja. Zmusza się, aby przetrwać kolejny dzień. I, chyba jako jedyna, kurczowo trzyma się nadziei, że Caden nie umarł. I w końcu wróci. Lecz zamiast ukochanego, pojawia się on. Jego arogancki brat.
Perypetie Emery to połączenie dwóch historii: jej i Cadena oraz jej i Caleba. Pierwszą poznajemy ze wspomnień dwudziestosześciolatki i listów, które pisze do zaginionego chłopaka. Ten wątek jest pełen miłości i rozpaczy i, co istotne, wypada autentycznie. Tego samego nie mogę jednak powiedzieć o znajomości z Calebem. Byłam bardzo ciekawa ich relacji, ale szybko przekonałam się, że podobnego autentyzmu tu nie znajdę. Wszystko przez to, że wybuch uczuć Emery wziął się z niczego. Biorąc pod uwagę pogardę, jaką początkowo okazywał jej Caleb i to, że ich epizodyczne spotkania były albo nieprzyjemne, albo neutralne, nie rozumiem jak dwie rozmowy mogły sprawić, że przestał być jej obojętny. Nie pojmuję również jak to możliwe, że Emery przedstawia Cadena jako tego najcudowniejszego, jako miłość życia, a gdy tylko zbliża się do Caleba stwierdza, że nikt nie wywoływał w niej takich emocji. To spora niekonsekwencja w toku myślenia. I jeszcze jedno – choć zakochane osoby mają tendencję do idealizowania swojego wybranka, tak Emery chyba nieco zagalopowuje się w zachwytach na temat ratowania jej z opresji przez Caleba. Efekt? Wolałam ją w roli towarzyszki Cadena.
 
  Zaginięcie brata to dla niego ogromny cios. Jakby tego było mało, okazuje się, że przed wyjazdem do Afganistanu Caden odkrył jakąś rodziną tajemnicę. On też musi to zrobić. I wszystko wskazuje na to, że w poznaniu sekretu zechce mu pomóc... Emery.
Caleb zdecydowanie nie zrobił dobrego pierwszego wrażenia. Zachowywał się okropnie. Był chłodny i gburowaty. I tak jak szybko wzbudził zainteresowanie w Emery, tak szybko zmienił swoją postawę wobec niej. Zarówno ta natychmiastowa metamorfoza jak i zaangażowanie dziewczyny w „śledztwo”, nie przekonują mnie. To najistotniejszy problem. Sam Caleb, po początkowych wyskokach, nieco zyskuje, ale i tak mam do niego raczej obojętny stosunek.
 
  Wśród bohaterów drugoplanowych są przyjaciele Cadena i Emery – Daniel i Miles. Całkiem fajne chłopaki, ale pewien epizod z udziałem Milesa wydał mi się... dziwny. W ogóle nie pasował do jego wcześniejszego wizerunku.
 
Okładka – może być.
 
Podsumowując: interesujący pomysł na wątek romantyczny (ona i on – brat ukochanego, który zaginął) i przyjemny styl Autorki to plusy tej książki. Muszę jednak stwierdzić, że choć ta historia miała duży potencjał, nie otrzymałam tego, czego oczekiwałam. Wszystko przez brak autentyzmu w relacji głównych bohaterów. W efekcie, czytałam o ich emocjach, ale ich nie czułam.
 

„[…] – Bardzo mi go brakuje. […] Nie wiem, jak bez niego żyć. Nie umiem. Nie potrafię zacząć od nowa, gdy jego nie ma obok […]”.


Na Instagramie 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz