22.12.2021

"Spółka Antymagiczna i nawiedzony dom" - Gabriela Bramska

Upiory, nawiedzone domy? To ich specjalność. A zlecenie, którym właśnie planowali się zająć, miało być jednym z wielu. Tak przynajmniej sądzili, przekraczając próg starej kamienicy. Gdyby tylko wiedzieli, jak bardzo się mylą...

  Gdy z nieba zaczyna padać smolisty deszcz, Darkinsa i Alfaena, łowców duchów i wspólników ze Spółki Antymagicznej, odwiedza młoda artystka podejrzewająca, że pogodowa anomalia spowodowana jest przez jej siostrę, Ithne. Mężczyźni przypuszczają, że przyczyną może być gnębiący kobietę upiorny Nocny Mar. Kiedy jednak przeprowadzane zabiegi nie przynoszą spodziewanych skutków, Darkins i Alfaen proszą o pomoc osobliwego Czarnoksiężnika i razem z Ithne, smokiem i papugą, wyruszają na niebezpieczną misję. Kim jest przeciwnik, któremu muszą stawić czoła? I czy w ogóle mają szansę na jego pokonanie?

  Darkins – pedantyczny i nieco zgryźliwy były kapitan, Alfaen – wiecznie szczęśliwy miłośnik robótek na drutach i...słodyczy (podobnie jak jego wspólnik), Czarnoksiężnik – ponury ekspert magii, dla którego dzień bez rozpaczania jest dniem straconym oraz niemożliwi do pominięcia: uroczy smok, Czaruś, i zabawna papuga, Zrzęduś (ach to jego genialne „Jesteś numer jeden”) – to nietuzinkowa grupa bohaterów, których udręki Ithne, poetki pochłoniętej przez smutki i lęki, zaprowadzają do nawiedzonego domu. Znienawidzone przez dziewczynę miejsce skrywa mroczną historię rzucającą światło na jej przypadek. Lecz czy to wystarczy do definitywnego wyzwolenia jej spod wpływu destrukcyjnej, nadprzyrodzonej istoty?

  To się nazywa udane połączenie różnorodnych postaci. Każda z nich wnosi do opowieści coś innego. Żadna zaś nie wywołuje skrajnych, nieprzyjemnych wrażeń. Wprawdzie Ithne była chwilami problematyczna, lecz wynikało to głównie z jej „dolegliwości”, więc miało swoje uzasadnienie. Darkins mógłby niekiedy...bardziej się zrelaksować, ale chyba nie potrafił nie być zgryźliwy. Jego przeciwieństwem jest miły i optymistyczny Alfaen, niemniej jako wspólnicy (a właściwie przyjaciele) dobrze się rozumieją i tworzą zgrany, profesjonalny, antymagiczny duet. Jest i on – Czarnoksiężnik i mój numer jeden. Spośród wszystkich bohaterów, jego polubiłam najbardziej. Jest niesamowicie zabawny w swoim umiłowaniu smutku. To bardzo nietypowa cecha, ale idealnie do niego pasująca. Co jednak istotne – pod obliczem osobnika pielęgnującego poczucie nieszczęścia kryje się utalentowany znawca magii. Takiego pomysłowego zestawienia talentu i charakteru nie może nie zauważyć i nie docenić. I na koniec zwierzęta Czarnoksiężnika – smok i papuga, które wywołują uśmiech na ustach, a gdy trzeba, niosą pomoc.

Okładka – prześliczna, bajkowa. Na pochwałę zasługują również rysunki zamieszczone w książce.

Podsumowując: jakiś czas temu bardzo pozytywne wrażenie wywarła na mnie powieść o łowcach duchów, również ze „spółką” w tytule („Krzyczące schody” J. Strouda – cykl: „Lockwood & Sp.”, t. 1). Teraz mogę stwierdzić, że warto poświęcić uwagę kolejnej książce o podobnej tematyce. Do zalet „Spółki Antymagicznej i nawiedzonego domu”, oczywiście poza wspomnianymi postaciami, należy wliczyć otaczający je świat, w którym upiory i zjawy nie są czymś nieprawdopodobnym, a ludzie funkcjonują obok elfów i krasnoludów. Co ważne, autorka ukazuje go w bardzo konkretny i wyważony sposób. Przekazuje to, co powinno być przekazane do właściwego nakreślenia fantastycznej rzeczywistości, tym samym unikając całej masy zbędnych szczegółów. Interesującą fabułę wzbogaca fajnym humorem, który dodatkowo umila czas spędzony na lekturze powieści. I gdzieś w tle snuje wątek z romantycznym podtekstem. Wszystko to składa się na naprawdę dobry początek cyklu. Na pewno więc chętnie przyjrzę się dalszym poczynaniom bohaterów. Polecam.


„[…] Ludzie, na których działał Nocny Mar, stawali się napiętnowani. Bano się, że zło przejdzie na rodzinę i przyjaciół ofiary. Osoba dręczona zostawała sama, a wówczas łatwo ulegała potworowi […]”.


Na Instagramie 


2 komentarze: