Na
ludzką codzienność składa się tak wiele zwykłych rzeczy. Zdają się one tak
bardzo oczywiste, że mało kto zastanawia się nad ich prawdziwą wartością. Mało
kto zastanawia się też nad tym, że ta „ludzka zwyczajność” nie dana jest
każdemu, zaś jej brak jest niczym więzienie, z którego nie ma drogi ucieczki.
Tylko dwa
miesiące - tyle dzieli Casey Doe od upragnionych osiemnastych urodzin. Wraz z
uzyskaniem pełnoletności, będzie wreszcie mogła zostawić za sobą przytłaczającą
przeszłość i zacząć wszystko od nowa. Gdy w jej domu zastępczym pojawia się
tajemniczy Tyler Kline i zaprasza ją do swojej posiadłości, wyczekiwana wolność
staje się możliwa do osiągnięcia szybciej niż myślała. Mężczyzna obiecuje jej
wszystko czego zapragnie. Musi jedynie zamieszkać z nim i jego bratem. Casey
wie, że propozycja jest dziwna, ale zarazem kusząca. Pytanie tylko, dlaczego
Tyler'owi tak bardzo zależy na obecności dziewczyny w jego domu?
Casey bez
wątpienia nie mogłaby „pochwalić” się matką. Była nią bezduszna narkomanka,
która nie tylko urodziła ją w pakiecie z uzależnieniem od narkotyków, ale też
porzuciła w żłóbku z bożonarodzeniowej szopki. „Kokainowa Casey” przez całe
życie tułała się po rodzinach zastępczych, lecz żadne z miejsc, w których
przebywała, nie okazało się prawdziwym domem. Do chwili, kiedy zamieszkała w
posiadłości. Z dwójki braci jej uwagę przykuwa przede wszystkim Tyler. Troska i
serdeczność tego przystojnego mężczyzny są upajające, dlatego nie trzeba długo
czekać na to, aby poruszył serce Casey. A Torin? Podobnie jak bratu, nie brak
mu urody, lecz jego nieprzewidywalność dystansuje ją. Choć jednak czuje się
bardziej związana z Tayler'em, potrafi dostrzec także Torin'a. Któremu z braci
uda się więc w pełni zdobyć miłość osiemnastolatki?
ADHD, stany lękowe, uzależnienie
narkotykowe w „prezencie” od „mamy” składają się na poważny pakiet problemów, z
którymi Casey musiała radzić sobie sama. Mimo trudów, nie poddawała się, czym
zasłużyła na uznanie. Najważniejszym punktem w jej dotychczasowej egzystencji
okazuje się poznanie braci Kline. Obserwujemy wówczas rozwój jej
skomplikowanych uczuć względem nich. Jej ówczesne zachowanie budziło moje
wątpliwości, zarówno co do odpowiedniości owych uczuć jak i ich autentyczności.
Po pewnym traumatycznym zdarzeniu ta kwestia zaczyna się jednak klarować, więc
powyższe zastrzeżenia również odchodzą na bok. Choć świat, który poznaje w
posiadłości jest zupełnie inny od dotychczasowego, problemy jej nie opuszczają.
Jej sytuacja jest nietypowa, a podejmowana przez nią walka o wybrnięcie z
trudności ponownie pokazuje jej hart ducha. Co zaś nie podobało mi się? Po
pierwsze, erotyka. Wprawdzie nie dominuje, ale jest w niej coś dziwnego,
odrobinę dzikiego. Po drugie, jej chwilowa, ale ogromna naiwność względem
matki. Poza tym, nie można niczego zarzucić Casey. Jest dosyć neutralna, lecz
jej siła i odwaga nadają jej charakteru.
W życiu trzydziestodwuletniego
Tyler'a jest miejsce wyłącznie dla dwóch osób: brata Torin'a i Casey. Ich
szczęście i bezpieczeństwo są sprawą priorytetową. Gdy dziewczyna przystaje na
jego propozycję, kamień spada mu z serca, zaś cel, który sobie postawił, jest
na wyciągnięcie ręki. Obecność osiemnastolatki w posiadłości jest bezcenna nie
tylko dla jego brata, ale też dla niego. Casey udaje się bowiem wprowadzić w
jego smutną codzienność radość i powiew świeżości. Z czasem jednak uczucia
Tyler'a zaczynają przybierać niepokojący bieg i zmierzać w kierunku, który
powinien być dla niego zakazany.
Tyler to serdeczny i cierpliwy człowiek,
kochający brat, wspaniały opiekun. Mimo problemów, przybiera maskę, dzięki
której chroni Torin'a i Casey przed troskami. Z pewnością nie jest typowym
mężczyzną, któremu uroda i bogactwo zawróciły w głowie. Najbardziej
interesującym wątkiem była jego relacja z osiemnastolatką - szczególnie jego
rozterki w tym względzie. Trudno ocenić mi jednoznacznie, czy w tej kwestii
właściwie się zachowywał. Uważam, że kłóciło się to z pewnymi celami, które
chciał osiągnąć. Z drugiej jednak strony, na swój sposób staram się go
zrozumieć, tym bardziej, że znalazł się w niezwykle trudnym położeniu. A
ogólnie rzecz biorąc? Tyler jest naprawdę dobrym, ciepłym człowiekiem, w którym
z pewnością można dopatrzeć się czegoś interesującego.
Tylko w domu
Torin może uniknąć ludzkiej nieprzychylności. Niestety, nawet tutaj nie może
być sobą. Niezależnie od tego, jak bardzo się stara, nie jest w stanie pokonać
tkwiącej w nim blokady odpowiedzialnej za jego inność. Ta blokada frustruje go,
jest niezniszczalnym więzieniem. Jedyną osobą, która trwa przy nim w tej
załamującej sytuacji jest Tyler. Obecność brata, jego bezgraniczna miłość są
dla niego ukojeniem. Co jednak niezwykłe, podobne ukojenie niespodziewanie
zapewnia mu też Casey. Jej wyjątkowość sprawia, że Torin chciałby się do niej
zbliżyć, lecz przez barierę, z którą musi walczyć, nie jest to proste.
Dodatkowym utrudnieniem jest również fakt, że osiemnastolatka interesuje się
Tyler'em.
Torin jest zagadkowy, nietuzinkowy i
niesamowicie inteligentny. W innych okolicznościach byłby zapewne rozchwytywany
przez towarzystwo, przyciągałby spojrzenie niejednej kobiety, ale przez swoją
inność jest odrzucany i wyśmiewany. Wszystko to powoduje, że
dwudziestopięciolatek jest zagubiony, skomplikowany i nieprzewidywalny. Co jednak
najważniejsze, jest zdecydowanie najbardziej charakterystyczną postacią w
książce - to właśnie ten chłopak sprawia, że wyróżnia się ona na tle innych
powieści. Mamy dwie perspektywy jego prezentacji. Z jednej strony widzimy go
takiego, jak wszyscy, z drugiej - poznajemy jego przemyślenia, a tym samym to,
jaką naprawdę jest osobą. Uważam, że autorka doskonale poradziła sobie z
wczuciem się w jego sytuację. Z tego też względu przedstawiła go bardzo
autentycznie. A co najciekawszego było w jego perypetiach? Oczywiście znajomość
z Casey. Ta relacja do łatwych nie należała, ale interesująca była.
Bohaterowie
drugoplanowi są w zasadzie nieobecni. Pojawia się kilka osób, ale żadnej z nich
K. Webster nie poświęca zbyt dużo miejsca. Woli koncentrować się na trójce
głównych postaci, co jest dobrym rozwiązaniem.
Okładka - jest świetna. Grafik spisał
się.
Podsumowując: nieodłączną
cechą większości książek z gatunku Young/New Adult są dramaty i traumy
bohaterów. Z podobnym motywem spotykamy się również w „Moim Torin'ie”, lecz, w
odróżnieniu od wielu innych publikacji, są one umiejętnie wplecione w perypetie
głównych postaci. Choć zmagają się z poważnymi trudnościami, nie mam wrażenia,
że tylko w oparciu o nie jest budowana fabuła. Historia opowiedziana przez autorkę
nie jest lekka, ale nie jest też przytłaczająca. Za największy atut powieści
uważam Torin'a. Bez niego mielibyśmy do czynienia z jedną z wielu
książek, zaś dzięki niemu mamy przed sobą nietuzinkową, autentyczną opowieść.
Pozostaje mi więc jedynie powiedzieć: polecam.
„[...] – Gdzie tkwi haczyk, Ty? – pytam.Tyler marszczy brwi. Przysięgam, że wygląda tak, jakby zaraz miał się rozpłakać. Ten widok rozdziera moje serce na pół. Dopiero go poznałam, ale czuję się do niego przywiązana. Jesteśmy dwiema duszami, które w pewien sposób potrzebują siebie nawzajem.Tyler delikatnie odgarnia mi włosy z twarzy.- Ty jesteś haczykiem, kochanie [...]”.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń