12.03.2019

"Złodzieje snów" - Maggie Stiefvater


Są na świecie ludzie, którzy mogą pochwalić się niezwykłymi talentami. Podczas, gdy jedni potrafią mądrze z nich korzystać, inni bezmyślnie nadużywają swoich zdolności. Ich geniusz przeradza się w szaleństwo, stając się tym samym poważnym i nieokiełznanym zagrożeniem.

➤ Spoilery z pierwszego tomu.

Linia mocy została przebudzona! Jest to, bez wątpienia, istotna informacja dla młodych poszukiwaczy grobu Glendower'a. Przed nimi jednak dość skomplikowany czas. Będą musieli wyjaśnić zarówno przyczynę nieoczekiwanych zmian jak i to, kim jest tajemniczy Greywaren, którego szuka tylu nieproszonych gości.

Blue coraz bardziej zaprzyjaźnia się z chłopcami, dostrzegając unikalność każdego z nich. Przygnębia ją jednak fakt, że oprócz ciągłego zachowywania rozsądku i wzmagania zdolności ezoterycznych innych osób, w jej życiu tak naprawdę nic się nie dzieje. Cóż...poza jednym wyjątkiem. Jest nim obecność Gansey'a, sposób, w jaki zaczyna o nastolatku myśleć. Z takim stanem rzeczy wiążą się dwa problemy: po pierwsze, wcale jej się nie podoba to, jak go postrzega, po drugie - jest przecież związana z Adamem.

Gansey, jak zwykle, uprzejmy młodzieniec ze starą duszą nie może narzekać na życiowy zastój. Aktualnie jego myśli zaprzątają następujące kwestie: zakłócenia linii mocy, zaskakujące zmiany dotyczące Cabeswater - pradawnego lasu, metamorfoza Adama, niespodziewane zdolności Ronan'a i...Blue zwana Jane. Całkiem sporo tego. Teraz pozostaje Gansey'owi tylko to jakoś...zrozumieć...ogarnąć.

Choć staram się każdemu bohaterowi z osobna poświęcać akapit dotyczący wrażeń, jakie na mnie wywarł, tym razem opiszę wspólnie Blue i Gansey'a. Kryje się za tym jeden, bardzo istotny powód: nic szczególnego nie dzieje się wokół nich. Są jak postacie drugoplanowe, które stanowią tło dla rozgrywających się wydarzeń. Rozpoczynając lekturę cyklu zauważyłam, że autorka dosyć dużo miejsca poświęca wielu osobom, zacierając tym samym wyraźny podział na tych pierwszo i drugoplanowych. Uznałam jednak, że z całej tej grupy to Gansey (jako inicjator poszukiwań) i Blue (jako ta, która dostrzegła duszę właśnie Gansey'a) pełnić będą rolę głównych bohaterów, lecz po drugim tomie ta kwestia zaczyna być wątpliwa. Podobnie zresztą jak rozwój wątku romantycznego, który jest epizodyczny, a szkoda, bo te mikroskopijne wzmianki, które „serwuje” autorka mają duży potencjał. Żałuję, że tak to wgląda, bo bardzo polubiłam tę parę. Ciągle mam jednak nadzieję, że zmieni się to w dalszych tomach. W końcu „nadzieja matką tych, którzy umieją patrzeć daleko”.

Pozostali, mniej lub bardziej drugoplanowi, bohaterowie to:
Ronan Lynch, czyli nieokiełznany i mroczny chłopak, któremu w sposób szczególny poświęcony jest drugi tom sagi z uwagi na jego niezwykły talent (stanowiący jednocześnie okazję do poznania rodzinnych tajemnic). Muszę przyznać, że wątek z jego udziałem nie przypadł mi do gustu (pomijając pomysł na jego nadprzyrodzone umiejętności), a do tego chwilami był zbyt rozbudowany (np. wyścigi). Sam Ronan jest natomiast całkiem w porządku - jak wspominałam w recenzji pierwszej części, to taki buntownik o dobrym sercu.
Adam Parrish czyli ten, który zbudził linię mocy. W skutek dokonanego rytuału nastąpiły w nim pewne zmiany. Nastolatek stał się bardziej zdystansowany wobec przyjaciół, ale nadal interesuje go misja poszukiwacza (po ostatnich zdarzeniach bardziej niż na początku). W dalszym ciągu przesadnie reaguje na ofiarowaną pomoc (jego duma to bardzo problematyczna kwestia), samemu zapędzając się w błędne koło. Wśród gnębiących go rozterek jest też relacja z Blue. Wszystko to sprawia, że ciężar tego, co dzieje się wokół zaczyna go przytłaczać. Pytanie tylko, czy uda mu się stawić czoło wszystkim problemom? Sytuacja Adama nie jest lekka. Chłopak właściwie jest w potrzasku, odchodzi od równowagi i kroczy w kierunku chaosu. Jest niewątpliwie dobrym człowiekiem, ale jego ambicje, chęć wydostania się z dotychczasowej beznadziei chwilami zamiast pchać go ku górze, ciągną go w dół.
Szary Mężczyzna, czyli nowy bohater, człowiek o mrocznej duszy, w swoim fachu najlepszy z najlepszych. Niestety, jego wątek nie jest najmniejszy - wolałabym, gdyby był ograniczony do minimum. A jaki jest Szary Mężczyzna? Cóż, daje się poznać zarazem jako zły i całkiem fajny, jednak jego „drapieżna” natura uniemożliwia mi uznania go za pozytywną postać.

Okładka - nie jest zła.

Podsumowując: o ile w „Królu kruków” pierwsza część książki była nieszczególna, a druga część nadrabiała wszelkie mankamenty, o tyle w „Złodziejach snów” poziom jest wyrównany. Jakieś minusy, plusy? Wśród minusów znalazły się następujące rzeczy: wątek fantastyczny (oczywiście nadal podoba mi się pomysł poszukiwań Glendower'a, ale w drugim tomie autorka skupia się głównie na zakłóceniach linii mocy i zdolnościach Ronan'a), wątki Ronan'a i Szarego Mężczyzny, a przede wszystkim zepchnięcie Gansey'a i Blue na dalszy plan i niemal całkowite pominięcie historii miłosnej (wygląda na to, że powieść bardziej zmierza ku młodzieżowemu fantasy, niż Paranormal/Fantasy romance). Wśród zalet są zaś: charakterystyczny klimat opowieści, bohaterowie, wątek romantyczny (bardzo niewielki, ale przyciągający uwagę) i, wymienione wyżej, poszukiwania miejsca spoczynku walijskiego króla. Chociaż zazwyczaj opisane wady wpłynęłyby negatywnie na moją opinię o książce, tym razem jest inaczej. Ten cykl, jak dotąd, ma w sobie coś tak niezwykłego, że niezależnie od różnych zastrzeżeń ciągle jest interesujący, ciągle jest dobry. Ja z kolei ciągle mogę powiedzieć: polecam.

„[...] uniósł delikatnie jej dłoń ze swojej szyi, trzymając ją jak w tańcu. Przyłożył do ust. Blue zamarła w absolutnym bezruchu. Serce jej nie biło. Nie mrugała. Nie mogła powiedzieć: «Nie całuj mnie». Nie mogła nawet powiedzieć: «Nie»”.

Zobacz także:
"Król kruków" - Maggie Stiefvater (cykl: "The Raven Cycle", t. ) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz