25.04.2017

"Uwodziciel bez szans" - Sarah MacLean


Przeszłość potrafi być skuteczną blokadą na drodze do szczęścia. W myśl jednego z powiedzeń, "co było a nie jest, nie pisze się w rejestr". Trudno jednak oderwać się od przeszłych wydarzeń, które wycisnęły piętno na życiu. To poważny problem, bowiem zbytnie przywiązywanie się do tego, co minęło może sprawić, że nie dostrzeże się szansy na pomyślną przyszłość.

Sophie Talbot, jedna z tzw. Feralnych Sióstr, nie potrafi się odnaleźć wśród arystokracji. Do tego ma niemałego pecha. Najpierw śmietanka towarzyska była świadkiem awantury, jaką urządziła niewiernemu szwagrowi, a następnie wymknęła się jej spod kontroli przejażdżka powozem markiza Eversleya, do którego zakradła się w przebraniu lokaja. Teraz ma nie lada problem. Nie dość, że nie ma możliwości wrócić do domu to jeszcze została zdemaskowana przez właściciela pojazdu. Teoretycznie wystarczyłoby, aby każde z nich poszło swoją drogą, tym bardziej, że obydwoje nie mają o sobie dobrego zdania. Przewrotny los ma jednak wobec nich inne plany.

Sophie to bezpośrednia, zaradna, uparta i zabawna dwudziestojednolatka, która, w odróżnieniu od swoich najbliższych, nie znosi obłudy arystokratycznego świata. Jej nowobogacka rodzina stała się płytka odkąd zachłysnęła się możliwością obcowania z socjetą. Wywoływanie skandali nie było problemem dla jej sióstr, ponieważ dzięki temu mówiono o nich. O ile ani one, ani ich matka nie przejmowały się tym, że traktowano ich z pogardą, o tyle Sophie nie potrafiła funkcjonować w tak zakłamanej rzeczywistości. Tęskniła za dawnym domem, w którym spędziła dzieciństwo. Tylko wtedy czuła się szczęśliwa i wolna. Kiedy więc jej przejażdżka powozem Eversleya komplikuje się, postanawia wydobyć z tej przygody coś pozytywnego i wrócić w strony, które uważała za swój prawdziwy dom. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że od tej chwili perypetie jej i markiza mocno skrzyżują się ze sobą.
Sophie jest uroczą kobietką. Bardzo podoba mi się jej bezpośredniość i szczerość. Potrafiła pozostać sobą wbrew otaczającej ją obłudzie i sztuczności. Nie było to łatwe, tym bardziej, że rodzina nie pochwalała jej postępowania. Ja z kolei nie pochwalam postawy jej sióstr i matki. Mimo ich wzajemnych uczuć, uważam je za próżne osoby, dla których liczyła się przede wszystkim wygoda i dla niej były w stanie wiele poświęcić, łącznie z własną dumą i szacunkiem. Najciekawsza była znajomość Sophie z Kingscot'em. Razem stanowili interesujący duetu, który nie wiedział, co to nuda. Ich wzajemne docinki były bardzo zabawne. Nadawały niezwykłej lekkości fabule, co bez wątpienia jest istotnym atutem.
Kingscote, markiz Eversley, to trzydziestotrzyletni dziedzic książęcego tytułu, który zasłynął opinią skandalisty i rozpustnika. To arogancki "nicpoń królewskiej krwi", który kocha wolność i ryzyko. Do tego nie jest mu obce poczucie humoru, co razem tworzy interesującą kompozycję. Gdy zostaje wezwany do rodzinnej posiadłości z powodu umierającego ojca, musi stawić czoło demonom przeszłości. Nie łatwo jednak wracać do człowieka, który zrujnował mu życie i przyczynił się do przekreślenia jego wiary w miłość. Nie dość, że cel podróży jest dla niego poważnym obciążeniem, to jeszcze musi sobie poradzić z niespodziewanym pasażerem na gapę, którym okazuje się jedna z sióstr skandalistek. Znając ich opinię jest przekonany, że Sophie chce podstępem nakłonić go do małżeństwa. Jego przypuszczenia dodatkowo potwierdza fakt, że, dziwnym zbiegiem okoliczności, obydwoje podróżują do tego samego miejsca.
Markiz jest bardzo sympatycznym człowiekiem. Polubiłam go od samego początku, a dokładnie rzecz biorąc od jego pierwszej rozmowy z Sophie. Bardzo podobał mi się jego humorystyczny sposób bycia oraz dobro, które w sobie skrywał. Co prawda, był niemiły krytykując wygląd i charakter swojej nowej towarzyszki i dając do zrozumienia, że chce się jej jak najszybciej pozbyć, jednak w głębi siebie zależało mu na zapewnieniu jej bezpieczeństwa. Było to dla niego tym bardziej ważne, że nie chciał, aby powtórzyła się tragedia z przeszłości. Biorąc pod uwagę jego historię, szkoda mi tych lat, kiedy pozostawał skłócony z ojcem. Żałuję też, że ojciec Sophie podjął względem niego tak błędne decyzje. W jego przypadku tego typu plany były druzgocące. Wcale się nie dziwię, że poczuł się fatalnie z ich powodu. Choć rozumiem jego rozczarowanie, to wydarzenie mające miejsce przed zamkiem księcia Warnick uważam za niepotrzebne. Niezależnie jednak od tego muszę podkreślić, że postać markiza przypadła mi do gustu. Jego obecność bardzo korzystnie wpłynęła na moją ocenę powieści.

Na koniec kilka słów o epizodycznym bohaterze. Jest nim bardzo oryginalny i zabawny lekarz, którego spotkali na swojej drodze Kingscote i Sophie. Miał ciekawe podejście do pacjenta, a sposób, w jaki wyrażał nadzieję na jego wyzdrowienie z pewnością był nietuzinkowy.
Tak na marginesie, wspominany książę Warnick jest bohaterem "Sekretnego portretu miłości" Sarah MacLean.

Okładka jest ładna.

Podsumowując: "Uwodziciel bez szans" to lekka i przyjemna opowieść dopełniona fajnym humorem. Jeśli szukacie powieści w historycznym klimacie, z zabawnymi bohaterami i nieprzytłaczającą historią, to publikacja ta może Was zainteresować.

„ - [...] Nie chcę, żeby mnie zauważano - skłamała - Po prostu chcę być od tego wolna.
Pochłaniał ją wzrokiem.
- Ja cię zauważyłem, Sophie”.

1 komentarz:

  1. Również przeczytałem tą książkę (zaraz po tym jak opublikowałaś recenzję).
    Muszę się pochwalić, że postać markiza Kingscote była wzorowana na mnie ;)
    Przyznaję, że najśmieszniejszy był lekarz. Zwłaszcza gdy mówił o nowatorskim stosowaniu przetoki mózgowej na problemy z "biegusiem", tj. biegunką :D

    OdpowiedzUsuń