Miłość bywa skomplikowana. Daje wiele
radości, ale czasem, gdy dzieje się coś złego, także wiele smutku. Jednych uszczęśliwia,
innych, dla których pozostaje niespełnionym marzeniem, rani.
➤ Spoilery z pierwszego tomu
➤ Spoilery z pierwszego tomu
Życie Braidena, postrzelonego przez psychofankę, jest poważnie zagrożone. Według lekarzy, ma jedynie czterdzieści procent szans na przeżycie. Ally jest załamana. Toma z kolei zdruzgotała nie tylko możliwość utraty brata, ale też świadomość, że Braiden był przekonany o jego romansie ze swoją dziewczyną. Kiedy ranny chłopak szczęśliwie budzi się, nie chce widzieć ani Toma, ani ukochanej. Czuje się zdradzony przez dwoje najbliższych ludzi, lecz Ally nie daje za wygraną. Po wyjaśnieniu kuriozalnego nieporozumienia, zakochani wracają do siebie. Szczęście, będący ich udziałem, kończy się jednak, gdy na jaw wychodzi pewna tajemnica.
Marzenia Braidena o wspólnej przyszłości
z Ally rozwiały się, a po dotychczasowej radości, która wypełniała jego serce,
nie ma ani śladu. Zamiast tego jest żal, gorycz i zazdrość. Gdy natomiast po
pewnym czasie konflikt zostaje zażegnany, ponownie widzimy uśmiechniętego i
zakochanego chłopaka, który stara się ze wszystkich sił zapewnić szczęście
Ally. Zależy mu na tym, aby byli nierozłączni, ponieważ, nawet krótka nieobecność
ukochanej, frustruje go. Jego bezgraniczna miłość zostaje jednak wystawiona na
próbę wraz z sekretem, który poznaje. Po raz drugi zamyka się na wszelkie
wyjaśnienia. Nie pojmuje motywów Ally - ja osobiście też nie - ale nie wiele
brakuje, a postąpiłby podobnie. Przełomowa okazuje się rozmowa z Tomem, lecz jego
niedawna nieugiętość ciągnie za sobą pewne konsekwencje.
Braiden jest osobą, w której czasami ścierają
się ze sobą sprzeczne postawy. Z jednej
strony wydaje się odpowiedzialny i dorosły, ale z drugiej potrafi być
impulsywny i głuchy na wszelkie wyjaśnienia. Bez wątpienia jednak Ally jest
miłością jego życia, cała jego egzystencja skupia się na niej. Podoba mi się, że
dba o to, aby spędzali ze sobą jak najwięcej czasu. Być może ktoś uzna to za
przejaw zaborczości, ale ja uważam, że
to urocze. Przyznam jednak, że historia ich miłości jest dobra, ale w
niewielkich "dawkach". W książce jest ona zbyt męcząca. Słodkie
zachowanie zakochanych jest fajne, ale przesłodzone już nie. W takiej sytuacji
te chwile, w których Braiden denerwował się, były miłą odmianą.
Ally czuje się najszczęśliwszą
dziewczyną na świecie, lecz ta romantyczna sielanka znika w chwili, kiedy
słyszy wystrzał i widzi leżącego na scenie Brade'a. To, co dzieje się później,
stanowi najgorsze chwile w jej życiu: najpierw oczekiwanie na jego
przebudzenie, a później szok, kiedy uświadamia sobie, że Braiden nie chce jej
widzieć. Choć ten trudny czas w ich znajomości kończy się, to niebawem czeka na
nią kolejny trudny, życiowy etap: sama, niepewna miłości Braidena, musi stawić
czoło rodzicom, którzy uważają jej zachowanie za nastoletni, nieodpowiedzialny
wybryk. Ally jest załamana, ci, którzy powinni być dla niej wsparciem,
odrzucili ją. Kiedy więc w jej życiu ponownie pojawia się Brade'a, dziewczyna inaczej
zapatruje się na ich związek.
W
drugiej części cyklu Ally nie jest już tak irytującą osobą, jak w pierwszym
tomie. Ma swoje wyskoki, ale nie jest to tak męczące, jak wcześniej. Choć jest
postacią, której, niestety, nie polubiłam, to współczuję jej tych trudnych
chwil, których doświadczyła. Nie zazdroszczę jej rodziców, szczególnie matki, która
jest zimną i bezwzględną kobietą. Zgadzam się z nią w kilku kwestiach, które zarzuciła
swojej córce, jednak nie pojmuję, jak mogła być aż tak bezduszna. A jej
ojciec...właściwie nie ma o czym mówić, jest po prostu marionetką swojej żony.
Mimo tych przykrych wydarzeń, Ally nie poddała się. Zasługuje przez to na
uznanie, bo nie łatwo było patrzeć w przyszłość ze zdruzgotanym sercem. Z tego
też względu uważam, że zbyt ulgowo potraktowała Braidena, gdy ponownie się
spotkali. No i to samo zastrzeżenie co do niego - mowa o ich miłosnej relacji
stała się w pewnym momencie męcząca.
I wreszcie, Tom. Jak już wspominałam,
postrzelenie Braidena było dla niego podwójnym ciosem. Przerażała go myśl, że
może go stracić oraz, że umrze przekonany o jego zdradzie. Choć w końcu bracia
się godzą, to pozostaje jedna, niewygodna kwestia: kim dla Toma jest Ally.
Braiden dobrze go zna, doskonale wie o tym, co skrywa się w jego sercu. Tom
jednak milczy. Przeżywa swój osobisty dramat, bo z jednej strony cieszy się
szczęściem Brade'a, jednak z drugiej - cierpi, widząc go z ukochaną. Bez względu
zaś na to, jak Bradin jest mu bliski, nie akceptuje tych jego decyzji, które
ranią Ally, ponieważ nie potrafi spokojnie patrzeć na jej smutek. Pod wpływem
przepełniających go uczuć, dokonuje się w nim metamorfoza z luzackiego
bawidamka w nieszczęśliwie zakochanego chłopaka. On sam takiej przemiany raczej
nie ocenia pozytywnie, ale być może ma z niej wyciągnąć jakiś wniosek i
zrozumieć, że prawdziwej miłości nigdy nie zastąpią przelotne romanse.
Tom, niestety, nie pojawia się zbyt często w
książce. Szkoda, bo to właśnie on wydał mi się najbardziej interesujący. Podoba
mi się wspomniana przemiana, którą przeszedł. Początkowo chłodny i beztroski,
zaczyna przeżywać uczucia i emocje, z których wcześniej, co najwyżej, wyśmiałby
się. Jest dobrą odskocznią od przesłodzonej historii Braidena i Ally. Choć
głównymi bohaterami jest ta dwójka, chciałabym, żeby w ostatniej części autorka
skupiła się bardziej na Tomie. Jestem bowiem bardzo ciekawa, jak potoczą się
jego losy i, czy w końcu pozna, co to szczęśliwa miłość.
Zaczynając drugą część trylogii miałam
nadzieję, że okaże się ciekawsza niż pierwsza. Bez wątpienia początek jest
bardzo emocjonujący, jednak to, co dzieje się później, to sztucznie
rozciągnięta, nudna opowieść. Jedynymi pozytywnymi momentami są te, kiedy
pojawia się Tom. Czasem są historie, które kończą się zbyt szybko, bowiem
dalsze losy bohaterów byłyby świetnym tematem na kolejną książkę. Z kolei innym
razem bywa tak, jak w przypadku omawianej powieści, że perypetie bohaterów są
na siłę rozciągane, mówione jest to samo, tylko nieco innymi słowami. To
zdecydowania wpłynęło na to, że moje wrażenia po jej przeczytaniu są negatywne.
Okładka zaś nie jest zła, ale moim
zdaniem nie pasuje do cyklu - oprócz tego, że nie nawiązuje do tematyki, to nie
ma żadnego motywu, który wskazywałby na jakieś powiązanie z pierwszym tomem
serii.
Podsumowując: Lektura drugiego tomu była
męcząca i nużąca. Choć autorka w wiarygodny sposób pokazała kulisy sławy i
reguły rządzące show biznesem, to stworzona przez nią opowieść o Braidenie i
Ally okazała się mało interesująca.
„ - Teraz jest ten moment, Tom. Ten ostatni
- powiedziała, skupiając wzrok na czymś, co można było nazwać tylko ciemną
pustką. - Jeżeli chcesz mi coś wyznać...jeżeli chcesz o coś zapytać...zrób to
teraz - powiedziała niepewnie, jednocześnie wybierając najbardziej szczerą ze
wszystkich dróg [...]”
Zobacz także:
Po recenzji wnioskuję, że w ostatnim tomie powinni wystąpić tylko: fanka, która postrzeliła Braidena oraz Tom ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka byłaby nowego gatunku: wystrzałowa skryta miłość.