Czasami, gdy coś się kończy, coś innego
się zaczyna. Jedno niespełnione marzenie może przynieść inne, które wynagrodzi
wcześniejsze rozczarowania i wypełni dotychczasową pustkę. Nawet jeśli wydaje
się nietypowe, czy wręcz szalone, może być tym, na co czeka się całe życie.
Hugo Lattimer musiał pogodzić się z tym,
że nie ma dla niego miejsca w życiu Elizabeth. Gdy 14 lat później na progu jego
domu zjawia się jej córka, Chloe Gresham, przeżywa nie małe zaskoczenie.
Okazuje się, że na mocy ostatniej woli ukochanej został wyznaczony jej
opiekunem. Choć ta perspektywa nie przypada mu do gustu, postanawia wywiązać
się z powierzonej mu funkcji, lecz niebawem napotyka pewien problem. Okazuje
się nim sama Chloe i zainteresowanie, które w nim wzbudza. Aby jak najszybciej
przerwać tą skomplikowaną sytuację, udają się do Londynu w celu znalezienia
młodej podopiecznej męża. Nie spodziewają się jednak czekającej tam na ich pułapki ani tego, jak skomplikowana
okaże się ich relacja.
Hugo Lattimer, niegdyś członek
tajemniczej i plugawej Kongregacji Eden, nie potrafi poradzić sobie z wyrzutami
sumienia związanymi z jego haniebną przeszłością. Aby zagłuszyć straszne
wspomnienia trzydziestoczterolatek szuka zapomnienia w alkoholu i przygodnych
relacjach z kobietami. Próbuje odciąć się od przeszłości. Przyszłość, która z
kolei go nie interesuje, nie zapowiada się pomyślnie, biorąc pod uwagę jego
psychofizyczną kondycję oraz problemy finansowe. Jakby tego było mało, niespodziewanie
musi się zająć żywiołową siedemnastolatką. To zadanie przysparza mu dodatkowych
frustracji przede wszystkim dlatego, że od początku dostrzega jej niezwykłą
urodę i nie pozostaje obojętny na jej niezaprzeczalny wdzięk.
Chaos, w którym się pogrążył, w znacznej
mierze zmniejsza się wraz z decyzją o abstynencji. Pozytywne skutki przyniósł
też pobyt w Londynie. W takiej sytuacji pozostało mu jedynie wydać za mąż
Chloe. Niewątpliwie dąży do tego, aby znalazła odpowiedniego męża, jednak
pytaniem jest, czy ta perspektywa autentycznie napawa go radością.
Bez wątpienia największą wadą Hugo jest
jego skandaliczna przynależność do Kongregacji. Pomijając to i biorąc pod uwagę
dręczące go wyrzuty sumienia uważam, że nie jest złym człowiekiem. Udowadnia to
m.in. historia jego znajomości z Chloe. Konieczność opieki nad nią i chronienia
jej jest impulsem popychającym go do zmiany życia na lepsze. Choć stara się być
wymagający, wielokrotnie poddaje się jej zwariowanym pomysłom. Mimo dzielących
ich lat tworzy z nią spontaniczną i zabawną relację. Tym jednak, co należy mu
zarzucić jest fakt, że choć z jednej strony chce być odpowiedzialny, to z
drugiej zachowuje się zupełnie bezmyślnie, narażając jej reputację na szwank. W
tamtych czasach życiem towarzyskim rządziły sztywne reguły. Nie wiele potrzeba
było, aby młoda dziewczyna była stracona w oczach socjety. Hugo jednak
zachowuje się tak, jakby zupełnie o tym zapomniał. Kiedy z kolei dostrzegał
swoje błędy, nie stawiał im czoła, tylko uciekał od nich, wylewając przy okazji
swoją frustrację na Chloe. Ta postawa najbardziej mi w nim przeszkadza. Jest on
jednak takim typem człowieka, że trudno
go po prostu skreślić. Mimo że nie jest tak magnetyczną postacią, jakie czasami
się spotyka w powieściach, to polubiłam go na swój sposób (choć do gustu nie
przypadł mi jego zwyczaj zwracania się do Chloe per "dziewczyno") i
życzyłam mu szczęścia.
Chloe Gresham to zaradna, samodzielna i
tryskająca energią siedemnastolatka. Ze względu na to, że zdecydowaną większość
życia spędziła bez najbliższej rodziny, nie zdziwiła się zbytnio koniecznością
przebywania pod opieką obcego człowieka. Bardzo szybko potrafiła odnaleźć się w
nowej rzeczywistości. Nie potrzebowała też zbyt dużo czasu na to, aby przekonać
się, że jej opiekun jest interesującym mężczyzną, który porusza w niej emocje,
jakich wcześniej nie znała. Próbuje więc skruszyć mur, którym się otoczył. W
przeciwieństwie do niego lepiej radzi sobie z tą fascynacją. Nie uważa bowiem,
że trzydziestoczterolatek zachowuje się względem niej źle. Podczas pobytu w
Londynie ma natomiast tylko jeden cel: przekonać Hugo, że byłaby dla niego
idealną partnerką. Problem w tym, że on nie chce o tym słyszeć. Jakby tego było
mało jej bezpieczeństwo jest zagrożone. Bycie dziedziczką całkiem sporej
fortuny sprawiło, że w ślad za nią podąża ktoś, kto chce przejąć jej majątek , zaś
krzywdząc ją, zemścić się na Hugo.
Chloe to sympatyczna i radosna
dziewczyna. Bierze życie takie jakim jest nie użalając się nad sobą, czym
zasługuje na uznanie. Żeby było zabawniej, autorka nadała jej dość specyficzną
cechę, jaką jest przygarnianie bezdomnych i skrzywdzonych zwierząt (choć nie
tylko). Przeklinająca papuga, czy niedźwiadek nie wydają się jej więc
nieodpowiednim towarzystwem. Taki altruizm zasługuje na pochwałę, jednak
chwilami tego typu bojowość trochę mi przeszkadzała podobnie, jak jej upór w
wybieraniu pozbawionych gustu kreacji. W niektórych kwestiach potrafiła
zachować się doroślej od Hugo, jednak podobnie jak on, w pewnych decyzjach nie
wyzbyła się lekkomyślności. Z kolei jej rola jako kusicielki wykreowana została
w subtelny sposób, łącząc kokieterię z poczuciem humoru. Plusem jest też to, że
w odróżnieniu od niektórych bohaterów książkowych, mądrze podchodzi do
sekretów, o których się dowiaduje, czyli bez ślepej krytyki i zamykania się na
jakiekolwiek wyjaśnienia. Ogólnie rzecz biorąc, Chloe to taka lekka postać,
czasem trochę denerwuje, ale nie jest męcząca.
Z postaci drugoplanowych na uznanie
zasługuje Samuel, towarzysz i przyjaciel Hugo. Ze zrozumieniem i współczuciem
przygląda się jego wewnętrznej walce. Stoi na straży jego prywatności, bez
słowa sprzeciwu dostosowuje się do jego decyzji. Zdecydowanie zasługuje na
miano wiernego i oddanego przyjaciela.
Niczego pozytywnego z kolei nie można powiedzieć
o Jasperze Greshmie, przyrodnim bracie Chloe i jego pasierbie Crispinie. To z
kolei całkowite przeciwieństwa Samuela. Występni i wstrętni mężczyźni, dla
których liczy się jedynie rozpusta i zysk. Przez swoje milczenie i tchórzostwo
wspiera ich Louise, żona Jaspera. To epizodyczna postać, jednak jej bezsensowna
uległość sprawia, że zasługuje na słowa krytyki.
"Kusicielka" to jedna z tych
powieści, które ani nie zachwycają, ani całkowicie nie rozczarowują. Jest do
przeczytania, ale bez rewelacji.
Okładka - taka sobie. To dość nietypowe,
ponieważ romanse historyczne wydawane przez Amber w zdecydowanej większości
mają genialne okładki.
Podsumowując: gdyby nie to, że opowieść
przynależy do romansu historycznego, a przez to zyskuje pewną magię, moje
wrażenia na jej temat byłyby mniej korzystne. Wprawdzie pomysł z Kongregacją
jest dość oryginalny, jednak stworzona przez autorkę historia, łącząca w sobie
romans z intrygą, nie przypadła mi zbytnio do gustu. Bohaterom i ich perypetiom
zabrakło magnetyzmu. Bez tego każda powieść jest jedynie kolejna książką i tak właśnie
jest w przypadku „Kusicielki”.
"Gdy stali w holu, nie uświadamiała sobie w pełni, jaki jest wysoki i dobrze zbudowany, zaprzątało ją zbyt wiele innych spraw. Teraz jednak mężczyzna, który miał być jej opiekunem przez kolejne cztery lata, wydał jej się uosobieniem potężnej siły, nawet gdy tak leżał bez ruchu, pogrążony we śnie. Ta siła przyciągała ją jak magnes, nie pozwalała wyjść z pokoju. Chloe podeszła do łóżka. I nagle świat odwrócił się do góry nogami".
Niestety abstynencja nie działa najlepiej na ludzi ;)
OdpowiedzUsuńNo, a może jej "pozbawione gustu kreacje" zrobiły z niego zgryźliwego tetryka.
Faktycznie okładka słaba: niewyprasowany obrus, cztery róże i (dla dopełnienia biedy) pusta różowa sakiewka (chyba jednak marne te dziedzictwo wyszło) ;)
Pozdrawiam moją ulubioną Blogerkę.
Twój opis okładki jest niesamowity :D Rozszyfrowałeś zamysł grafika :D
UsuńDziękuję za miłe i jednocześnie zabawne komentarze : )
Również pozdrawiam mojego ulubionego i wiernego Czytelnika : )
Jedna z lepszych książek, jakie czytałam
OdpowiedzUsuń