Kiedy w życiu pojawia się ktoś ważny, ktoś, kto porusza serce, często wierzy się, że to ta właściwa osoba. Wszystko wydaje się idealne, plany na przyszłość same układają się w głowie. Euforia jest tak duża, że niekiedy nie dostrzega się pewnych symptomów, które świadczą o tym, że uczucie, które ma dawać szczęście, zaczyna przysparzać smutku. Nie unosi ku górze, tylko spycha na bezdroża. Czy można wtedy mówić o miłości? Czy takie uczucie może, mimo wszystko, posłużyć za fundament prawdziwego związku?
Henry Isaac Page jest uczniem ostatniej
klasy szkoły średniej. Od swoich rówieśników różni się przede wszystkim tym, że
woli skupiać się na nauce zamiast szukać szczęścia w relacjach damsko-męskich,
które, według niego, niosą ze sobą więcej rozczarowań niż radości. Zamiast
chwilowych związków czeka na prawdziwą miłość. Biorąc pod uwagę takie
przekonanie przeżywa niemały szok, kiedy zdaje sobie sprawę, że nowa uczennica,
Grace Town, zaczyna zaprzątać jego myśli. Grace jest bardzo nietypową osobą.
Ubiera się w męską odzież, jest dość niechlujna i zamknięta w sobie. Henrego
jednak nie zniechęca ani jej wygląd, ani charakter, ani fakt, że porusza się o
lasce. Gdy na portalu społecznościowym znajduje jej zdjęcia, nie może uwierzyć
własnym oczom. Trzy miesiące temu dziewczyna wyglądała zupełnie inaczej. Była
atrakcyjna i radosna. Co takiego się stało, że Grace tak bardzo się zmieniła?
Czy jej przeszłość będzie miała wpływ na jej znajomość z Henrym?
Henry jest spokojnym siedemnastolatkiem,
nie wyróżniającym się z tłumu. Ma dwoje przyjaciół, Murraya i Lolę, i bardzo luzacką
rodzinę. To przede wszystkim z tymi ludźmi związane było jego życia do chwili, gdy
poznał Grace Town. Gdy dostrzegł ją pierwszy raz, z pewnością nie było to dla
niego nadzwyczajne wydarzenie. Jeśli przykuła jego uwagę, to nie z powodu
oszałamiającej urody, lecz zaniedbanego i ekscentrycznego wyglądu. Nie potrzeba
było jednak wiele czasu, aby ta nietypowa dziewczyna zaczęła go interesować.
Minął miesiąc, a oni byli sobie bardzo bliscy. Świetnie się rozumieli. Problem
tylko w tym, że co raz Grace starała się dystansować od Henrego. Z jednej
strony chciała jego towarzystwa, z drugiej zachowywała się tak, jakby wolała go
unikać. Postępując w taki sposób wprowadzała w życie chłopca zamieszanie i
sprawiała przykrość, bawiąc się jego uczuciami. Jak się okaże, postawa Grace miała
związek z pewnym dramatem, który miał miejsce trzy miesiące wcześniej.
Henry należy do tej grupy nastolatków, dla
której ważny jest związek oparty na miłości, więc nie zależy mu na płytkiej
relacji, na pustym romansie. Podoba mi się jego postawa. Jest on przykładem
chłopaka, który, mimo młodego wieku, patrzy na związek dojrzale. Dlatego też, gdy
zdaje sobie sprawę, że nie traktuje Grace wyłącznie jak koleżanki, bardzo
szybko zaczyna angażować się w tę znajomość. Nie wiem jednak, czy ten krok
okazał się słuszny. Chyba lepiej by było, gdyby nie pojawiła się na jego
drodze. Chociaż Grace miała swoje przemyślenia na temat przeszłości, nie potrafiła
trzymać się od niego z daleka i w efekcie wciągała go w dziwny układ. On z
kolei był podatny na jej działania z powodu braku pewności siebie, bardzo małej
asertywności, a przede wszystkim tego, że był zakochany. Cóż, "serce nie
sługa". Uważam jednak, że Henry zasługiwał na dziewczynę, która
potrafiłaby go docenić, tym bardziej, że był naprawdę dobrym, sympatycznym i
zabawnym chłopakiem.
Grace Town ma 17 lat. Trzy miesiące temu
jej życie zmieniło się diametralnie. To wydarzenie sprawiło, że poznajemy ją
jako tajemniczą i zamkniętą w sobie osobę. Spośród nowych znajomych to Henry
jest tym, z którym stopniowo spędza coraz więcej czasu. Jej postawa wobec niego
jest dość skomplikowana. Coś przyciąga ją do chłopca, lecz przeszłość sprawia,
że stara się z tym walczyć. Pokusa przebywania z Henrym jest jednak na tyle
silna, że Grace nadal się z nim spotyka, narażając go tym samym na nieprzyjemną
huśtawkę nastrojów. Wie, że łączy ich coś wyjątkowego, dlatego trudno jej
zrezygnować z tej znajomości. Podjęcie ostatecznej decyzji jest jednak
nieuniknione.
Grace jest dziwną postacią. Jej
upodobanie do noszenia zbyt dużych, męskich ubrań jest dość intrygujące, ale
jeszcze bardziej szokujący jest powód, dla którego to robi. Wszystko sprowadza
się do traumy sprzed trzech miesięcy. Kiedy dowiedziałam się, co przeżyła i
dlaczego tak nietypowo się zachowywała, było mi jej szkoda. Dramat, który się
wydarzył, mocno zakorzenił się w jej psychice. Do tego dochodzą wyrzuty sumienia,
od których nie może, a częściowo być może nie chce, się uwolnić. Sytuacja ta
zasługiwałaby w pełni na zrozumienie, gdyby nie uwikłała w swoje emocjonalne
rozterki Henrego. Ona jednak postąpiła inaczej. Rozumiem, że trudno jej było
odepchnąć go ze względu na łączącą ich więź, ale angażując go w tak dziwny i
chwilami toksyczny układ postępowała egoistycznie. Koncentrowała się bardziej
na swoich uczuciach niż na tym, że go krzywdzi. Przez to nie zaskarbiła sobie mojej
sympatii. To, co przeżyła było straszne, jednak nie usprawiedliwia jej samolubnej
postawy względem Henrego, tym bardziej, że wiedziała, jak bardzo mu na niej
zależy.
Wśród postaci drugoplanowych znajdują
się przyjaciele Henrego, czyli Murray i Lola. Mają fajną relację, potrafią się
wspierać. Nieco dziwne były jedynie miłosne rozterki Murraya. Epizodycznie
pojawiają się też rodzice i siostra głównego bohatera. Podobał mi się ich
wzajemny stosunek i to, jacy potrafili być zabawni.
Mam mieszane uczucia do tej powieści.
Nie przekonują mnie swego rodzaju filozoficzne refleksje o życiu, które
pojawiają się w tle całej historii. Podobnie jest z próbą ukazania głębi
pokuty. Sposób, w jaki zostało to ujęte, uważam za nieco sztuczny. Mam
wrażenie, jakby autorka do stworzonej opowieści chciała dopisać jakąś
donioślejszą treść, co nie do końca się jej udało. Plusem natomiast jest
autentyczność przeżyć Henrego. Jego rozterki i rozważania są tak opisane, że
odnosi się wrażenie, jakby czytało się wyznania zakochanego nastolatka.
I jeszcze jeden plus: narratorem jest
główny bohater (a nie bohaterka).
Okładka jest ładna. Podoba mi się dobór
czcionki i błękitnych rybek, które razem tworzą udaną kompozycję.
Podsumowując: "Chemia naszych
serc" to opowieść o miłości, bezgranicznym smutku i poczuciu winy oraz o
tym, jak potrafią one wpływać na życie. Pomysł na książkę był interesujący, lecz
całej historii zabrakło magnetyzmu. Choć wspomniana autentyczność przeżyć
Henrego jest zaletą, to jednak nie zmienia faktu, że powieść można ocenić
wyłącznie jako przeciętną.
„ - Miałeś
kiedyś dziewczynę? - zapytała. To pytanie wprawiło moje serce w szalony pęd.
- Eee...
właściwie to nie.
- Dlaczego?
- [...]
Ponieważ nigdy wcześniej nie spotkałem dziewczyny, którą chciałbym zaprosić do
swojego życia.
Ale teraz
spotkałem Ciebie.
I dla Ciebie
zrobiłbym wyjątek”.
Z tego co wiem, to okładkę robił grafik-amator, który hoduje rybki i uczy chemii w liceum ;)
OdpowiedzUsuńNatomiast z tym wciąganiem w pewne bagno innych ludzi, to jak z naszymi frankowiczami (gdy kurs był super to cicho, gdy podrożał to niech inni nam spłacą).