To
wydarzyło się tak szybko. Jego życie dobiegło końca. Powinien pójść dalej – za
światłem. Powinien..., ale nie zrobił tego. Stał się duchem. Zagubionym wśród
żywych. Aż poznał ją...
Spotkanie Maggie odmieniło dotychczasową,
szarą rzeczywistość Rydera. Ta wstydliwa dziewczyna poruszyła jego serce i
podarowała mu namiastkę normalności. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego,
gdyby nie fakt, że ona żyła, a on był duchem, który, ratując ją przed śmiercią,
uwikłał się w skomplikowaną sytuację. Czy tę dwójkę może połączyć prawdziwe
uczucie? I czy mogą marzyć o wspólnej przyszłości?
Ponura prawda jest taka, że jego egzystencja
zatrzymała się w martwym punkcie. Ryder Edmonds tkwi w nim od pięciu lat – od
dnia, kiedy wypadek brutalnie przerwał jego życie. Jest niewidzialny, samotny i
nie ma nadziei na wyrwanie się z tej przygnębiającej monotonii. Lecz kiedy
spotyka Maggie, coś się zmienia. Cieszy się jej towarzystwem, choć ona nie ma
pojęcia o jego obecności. I zapewne pozostałby cichym i niewidocznym obserwatorem,
gdyby tego dnia z przerażeniem nie patrzył, jak piętnastolatka wchodzi przed
rozpędzoną furgonetkę...
Ryder to uczuciowy i wrażliwy chłopak.
Właściwie, w jego charakterze nie ma niczego, co uznałabym za wadę – to typ
dobrego i lubianego nastolatka. Tak pozytywnie nie mogę natomiast ocenić
sposobu, w jaki kontynuował znajomość z Maggie. Nie ulega wątpliwości, że jego
sytuacja była trudna. Po części też nie dziwię się jego zachowaniu. Niemniej,
nie pochwalam jego postępowania, które nie tylko było niewłaściwe, ale i
męczące. Na szczęście ten aspekt nie ciągnął się przez całą książkę. Od
początku powieści obserwujemy za to delikatny rozwój wątku romantycznego – na
mnie nie wywarł on jednak wielkiego wrażenia.
Najpierw śmierć mamy, teraz choroba babci...
Los nie rozpieszcza Maggie Nichols. Mimo młodego wieku sama musi stawiać czoła
życiowym trudom. I robi to, nie skarżąc się nikomu. Gdy nagle pojawia się on,
wszystko zaczyna nabierać kolorów. Pytanie tylko, czy czar nie pryśnie, gdy
piętnastolatka dowie się o skrywanej przez niego tajemnicy?
Maggie to nieśmiała i nieco niezdarna
dziewczyna o dobrym sercu. Choć żyje, jest tak samo samotna jak przebywający u
jej boku Ryder. Na swój sposób są do siebie podobni i w efekcie tworzą udany
duet. Jedynym co dziwiło mnie w jej postawie była wyrozumiałość wobec zmian
charakteru nowego...przyjaciela. Oczywiście, zależało jej na nim, więc
tłumaczyła go bardziej niż powinna. Jednakże, obiektywnie patrząc, tak różne
zachowania nastolatka raczej nie wpływałyby korzystnie na rozwój ich relacji.
Wśród bohaterów drugoplanowych są Charlie – szkolny…znajomy
Maggie (płytki, popularny i rozchwytywany przez dziewczyny chłopak) i Jude – przyjaciółka
Rydera, a chwilami także jego głos rozsądku.
Okładka – całkiem ładna.
Podsumowując: czytając „Zagubionego” momentami odnosiłam wrażenie, że nie mam przed
sobą książki młodzieżowej, lecz autentyczną opowieść o duchu. Takie odczucie
wywołuje postać Rydera, a w zasadzie jego doświadczenia. Jego samotność,
świadomość niekończącej się, duchowej tułaczki i wynikające z tego stanu rzeczy
przygnębienie sprawiają, że w tej historii jest coś przytłaczającego. I nawet
wątek romantyczny nie niweluje powagi tej sytuacji. Z jednej strony można uznać
to za zaletę – autorce udało się bowiem bardzo realistycznie przedstawić
egzystencję nieżyjącego chłopca. Z drugiej jednak strony ten martwy punkt, w
którym utknął i jego skutki na tyle przygnębiają, że trudno mi uznać lekturę
tej powieść za przyjemną. No i zakończenie...To czy jest szczęśliwe czy nie, zależy
od tego, z jakiej perspektywy na nie spojrzymy. Dla mnie jednak problemem był
sam pomysł. Spodziewałam się czegoś nietypowego, bardziej zaskakującego, a
było...zwyczajnie. Sięgając po tę książkę, liczyłam na coś innego (poczynając
już od samego sposobu kontaktowania się Rydera z Maggie). Ostatecznie zaś
całość wypadła...tak sobie.
„[…] Ty jesteś martwy, a ona nie, i to wszystko. Nic poza tym nie ma żadnego znaczenia. Ona ma przeżyć swoje życie, a ty jej wchodzisz w drogę i dajesz fałszywą nadzieję […]”.
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz