Kiedy się
z nim żegnała, nie przypuszczała, co się wydarzy. Mieli się spotkać następnego
dnia. Ale jutro nie nadeszło...
Poukładane, spokojne życie Sophie to już
przeszłość. Choć dziewczyna stara się funkcjonować normalnie, świadomość, że
jej chłopak zaginął, załamuje ją. Kolejne dni mijają, a policja nie potrafi
ustalić, co przytrafiło się Declanowi. Lecz kiedy Sophie zaczyna otrzymywać od
niego listy, finał sprawy wydaje się być w zasięgu ręki...Gdzie jest Declan?
Jaka tajemnica wiąże się z wysyłanymi przez niego listami?
Zniknął. Tak po prostu. A ona nie może nic
zrobić. Tylko czekać. Brak jakichkolwiek wieści o losie Declana to dla Sophie
Jones ciężar, z którym radzi sobie coraz trudniej. Z każdym dniem jego
nieobecność staje się bowiem bardziej bolesna. Sytuacja zmienia się jednak
niespodziewanie dzięki wiadomościom, które przysyła jej chłopak...
Choć fabuła krąży wokół zaginięcia Declana,
jej centralnym punktem jest Sophie – jej przeżycia i codzienna rzeczywistość.
Przyglądamy się więc nie tyle jego poszukiwaniom (a szkoda), co emocjom, które
wywołało jego zniknięcie (w tle obserwując dodatkowo jej pracę w kawiarni, szkolne
obowiązki i życie rodzinne). Jako bohaterka, siedemnastolatka nie wyróżnia się
niczym szczególnym. Za problematyczny uważam fakt, że nie przekonały mnie jej
emocje. I mimo ze Sophie martwiła się o Declana i za nim tęskniła, nie wywołało
to na mnie większych wrażeń.
Wśród bohaterów drugoplanowych jest Rose
(jedna z przyjaciółek Sophie) oraz Will (przyjaciel Declana, który stara się
nawiązać nic porozumienia z główną bohaterką). Sam Declan zaś jest w całej
opowieści raczej gościem.
Okładka – może być, pasuje do klimatu książki.
Podsumowując: czytając opis „Sondera” zakładałam, że istotną częścią historii będzie
wątek kryminalny – zaginiony osiemnastolatek, który z czasem zaczyna wysyłać
swojej dziewczynie listy to coś, co byłoby świetnym tematem śledztwa (policyjnego
lub prowadzonego na własną rękę przez Sophie i, ewentualnie, Willa). Tu jednak
fabuła koncentruje się na sferze emocjonalnej bohaterów, których życiem
wstrząsnęło tajemnicze zniknięcie bliskiej osoby – chłopaka, przyjaciela. W
efekcie więc nie jest to młodzieżowy kryminał. Główny wątek dodatkowo zostaje
poszerzony o poboczne historie dotyczące rodziców Sophie i jej
szkolnej...znajomej – Elodie. I choć nie były to monotonne epizody, nie wiem,
po co zostały wkomponowane w fabułę. Tak, przemyślenia Elodie dotyczą Declana,
również skupiają się na jej emocjach, ale tak naprawdę nie wiele wnoszą. Z
kolei małżeńskie perypetie rodziców Sophie w ogóle nie mają związku z tematem.
Mam wrażenie, że Autorka chciała włączyć do swojej opowieści zbyt wiele
aspektów, co ostatecznie wywoływało pewien...chaos. Książka ma jednak istotną
zaletę – jest nią lekki i przyjemny styl Tiny Berk (stąd nieco wyższa ocena).
Nawet więc jeśli pisze o czymś, co mogłoby zostać pominięte, czytanie tego nie
jest nudne. I choć miałam inne wyobrażenie o kierunku, w którym potoczy się
powieść, lektura „Sondera” nie była straconym czasem.
„[…] Nie wierzyła, że naprawdę nie dostrzegła wcześniej choćby jednego fałszywego elementu, który składał się na tę kłamliwą układankę. Płakała, bo nie mogła pogodzić się z nową rzeczywistością […]”.
Za egzemplarz książki bardzo dziękuję
wydawnictwu Novae Res.
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz